Info
Więcej o mnie.
2013 r.:

2014 r.:

2015 r.:

2016 r.:

Dzienne odwiedziny bloga:
Kategorie bloga
- asfalt nie musi być nudny
17 - babskie wypady
7 - Beskidy
6 - BIEGANIE
12 - Biegówki
2 - Bikestats
47 - Broumovskie Steny
24 - Dolni Morawa
2 - FINALE LIGURE/WŁOCHY
7 - Góra Parkowa
13 - Góry Bardzkie
4 - Góry Bialskie
2 - Góry Bystrzyckie
14 - Góry Izerskie
2 - Góry Kamienne
2 - Góry Orlickie
49 - Góry Sowie
6 - Góry Stołowe
122 - Góry Suche
3 - Góry Złote
2 - Jeseniki
5 - Karkonosze
2 - KOUTY
2 - Lipovske Stezky
1 - Maratony
5 - Masyw Ślęży
4 - Pieniny
2 - Podgórze Karkonoszy
5 - rodzinka w komplecie
24 - ROLKI
0 - Rudawy Janowickie
1 - Rychleby
7 - Śnieznicki PK
7 - Srebrna Góra
24 - strefa mtb
24 - Tatry
3 - Treking
7 - Trening
71 - Trutnov Trails
9 - tv i uskok - razem lub osobno
12 - W pojedynkę
59 - Wyścigi
4 - Wzgórza Lewińskie
17
Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień7 - 0
- 2025, Marzec13 - 0
- 2025, Styczeń4 - 0
- 2024, Grudzień3 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik6 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień9 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj8 - 0
- 2024, Kwiecień5 - 0
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień3 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Październik8 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień10 - 0
- 2023, Lipiec17 - 0
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj10 - 0
- 2023, Kwiecień4 - 0
- 2023, Marzec3 - 0
- 2023, Luty4 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec18 - 0
- 2022, Czerwiec16 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień12 - 0
- 2022, Marzec6 - 0
- 2022, Luty5 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień4 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik7 - 0
- 2021, Wrzesień3 - 0
- 2021, Sierpień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień10 - 0
- 2016, Sierpień14 - 1
- 2016, Lipiec18 - 4
- 2016, Czerwiec17 - 0
- 2016, Maj16 - 1
- 2016, Kwiecień12 - 1
- 2016, Marzec4 - 2
- 2016, Luty3 - 1
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień2 - 1
- 2015, Listopad5 - 1
- 2015, Październik12 - 5
- 2015, Wrzesień7 - 6
- 2015, Sierpień14 - 20
- 2015, Lipiec17 - 7
- 2015, Czerwiec16 - 8
- 2015, Maj14 - 21
- 2015, Kwiecień15 - 28
- 2015, Marzec11 - 30
- 2015, Styczeń1 - 4
- 2014, Listopad6 - 24
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień11 - 11
- 2014, Sierpień14 - 16
- 2014, Lipiec16 - 13
- 2014, Czerwiec16 - 44
- 2014, Maj15 - 59
- 2014, Kwiecień12 - 48
- 2014, Marzec6 - 21
- 2014, Luty1 - 7
- 2014, Styczeń3 - 11
- 2013, Grudzień3 - 13
- 2013, Listopad4 - 14
- 2013, Październik9 - 21
Wpisy archiwalne w kategorii
Bikestats
Dystans całkowity: | 1966.14 km (w terenie 1177.80 km; 59.90%) |
Czas w ruchu: | 170:16 |
Średnia prędkość: | 11.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.90 km/h |
Suma podjazdów: | 46292 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (80 %) |
Suma kalorii: | 27716 kcal |
Liczba aktywności: | 44 |
Średnio na aktywność: | 44.68 km i 3h 52m |
Więcej statystyk |
- Aktywność Wędrówka
Przywitanie wiosny w Karkonoszach
Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 4
Po zmierzeniu zamiarów do sił oraz namówieniu na wyjazd Mariusza, nie było innej opcji poza pieszą.Tak więc gdy całym BS-em dotarliśmy do Janskich Laźni, przeliczyliśmy ogromną ekipę i w liczbie trzy ruszyliśmy ku naszemu przeznaczeniu.
Całe szczęście, że panowie w poszukiwaniu parkingu dojechali do Hoffmanovej boudy, bo to nam w nieoczekiwany sposób ułatwiło start:parking okazał się również wejściem na żółty szlak. Pożałowaliśmy przy tym Janusza i Kasi, z którymi na pewno cudnie byśmy się bawili, ale cóż ze zdrowiem żartów nijak nie ma (mocne uściski dla Was przy okazji. Mam nadzieję, iż Ryjek przekazał smutne wieści o tym co spotkało Kwasnicaka :).
Tak więc bikerowcy w jedną.........

....a my w drugą stronę świata.

Beata, Maniek i mła (hmmm)
Pierwsze oznaki wiosny zostały wreszcie odnalezione.....

Zdjęcie może d... nie urywa, ale mało nie staranowałam Beaty, żeby przyłapać gościa na jej plecaku.
Nazwy czeskie czasem powalają prostotą: Nad Hoffmanovą Boudą - któżby się mogł domyślić o co chodzi?

Szlak żółty się skończył i dzielnie wznieśliśmy się na niebieski odcinek, po drodze mijając przepiękne miejsca.
Nie sądziłam jeszcze, że to jest nasza droga do celu.

U Zrcadlovych Bud - nadszedł czas na zrzucenie małego co nieco: dosłownie i w przenośni - musimy podejść ok. 300 m w pionie.
Po raz kolejny zmieniamy barwy i teraz naszym ulubionym kolorem jest żółty.

Mariusz oczywiście rozanielony się zrobił na sam widok podejścia, no ale cóż - dzielnie podreptałyśmy za nim.

Mariusz już leży, a piwa jeszcze nie było - dopiero się zastanawia czy zmniejszyć ciężar plecaka, Beatka zaś kontempluje widoczki, które rzeczywiście są...... ach brak słów, jak piękne.


Tą wstążeczką na dole dopiero co podążaliśmy.

Koniec lasu, ale nie atrakcji, które sobie fundnęliśmy w postaci ....

..... ominięcia samego szczytu Cernej Hory. Oj, tak to jest gdy się biwakuje nie tam gdzie trzeba :):):)

Przy Cernej Boudzie Mariusz obmyśla kolejne atrakcje...

........ tam?

No dobra - to nasz plan na dzień następny.
No to może tam?

Ok. ciśniemy na Luciny czerwonym - czas mamy dobry, więc dodatkowe 4 km w jedną stronę nie powinny zrobić na nas większego wrażenia.
No i ok nie czołgamy się, ale żeby aż tak ????

Czy ekipa rowerowa poznaje miejscówkę?

I znów te nazwy, ale grzybek oznacza Peca pod Śneżku

Docieramy do Kolińskiej Boudy, ale sprawdzamy jeszcze co jest za następnym zakrętem....

okazuje się ,że stoi tam sobie Pan bezrobotny przy Prazskiej Boudzie, więc wracamy na pyszny obiadek i piwko.

Toast za zwycięzców.

No: pojedli? Popili? To ..... w drogę powrotną czas wyruszyć.
Trasa do Cernej Boudy już nam znana, a jednak proszę jaka niespodzianka może spotkać? Nasi tu byli!!!!

Szlaku nie uświadczysz - ma być czerwony.

W związku z tym Mariusz postanowił zbadać czy czasem pod śniegiem się nie ukrył.

Ominąć czy przeskoczyć?

My też mieliśmy swoje singielki, proszę jakie ładne.

Mimo bolących kolan humory dopisują na powiedzmy, że końcówce trasy.

W końcu znaleźliśmy cywilizację i zamówiliśmy upragniony transport do Upy.

A na sam koniec mapa zamiast wykresu, gdyż mój kolega Mundek postanowił zrobić sobie kilka przerw.

A potem była Bałkanica....
Dystans: 20 km, czas trwania: 5 godzin
Kategoria Bikestats, Karkonosze, Treking
- DST 33.76km
- Teren 20.00km
- Czas 05:23
- VAVG 6.27km/h
- VMAX 42.50km/h
- HRmax 180 (100%)
- HRavg 138 ( 76%)
- Kalorie 3021kcal
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Trutnov - Rychorska Bouda, czyli BSowy najazd na Czechy
Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 4
10-osobowa grupa to jest moc i prawdę mówiąc to mnie najbardziej za każdym razem urzeka: ktoś rzuca hasło, wrzuca linka w sieć i rachu, ciachu kto może ten jest na miejscu. Coś pięknego. Tym razem wycieczka pomysłu Tomka i Janka rozpoczęła się w Trutnovie, choć nie dla wszystkich. Żeby sięz nami spotkać Lea rozpoczęła trasę bladym świtem, a Bogdan wczesnym rankiem i oczywiście jeszcze na nas czekali.
Po przejechaniu ok. 4 km przez miasto "wkroczyliśmy" w teren.

Pierwszy podjazd zaliczony - Janek doszedł do wniosku, że mu za gorąco.

Emi i Feniks przyglądają się z uśmiechem, jak Tomek łapie wodę zamiast mostek.......

A Zbyszek wskazuje mi kolejną górkę, na którą będziemy za chwilę wjeżdżać. Jeszcze jest ok.

Ryjek też usypia moją czujność.

Ania z Zielonego Wzgórza

No to ruszamy dalej - wszyscy już są.

I jak ruszyli to tylko takie widoki mi zostały - czyli standardowo.

Jednak okazało się, że Tomek Tripsurfer85 zaczekał na mnie i razem mogliśmy zobaczyć takie coś:

I takie coś... nie zdziwiłabym się, gdyby to były ujęcia wody dla Trutnova, bo woda w środku mocno szumiała.

A potem znaleźlismy dowód na to, że zima jednak jeszcze jest.

W końcu dotarliśmy do reszty ekipy w Rychorskiej boudzie, gdzie impreza już trwała w najlepsze.

Super rower.

No ale komu w drogę temu płozy na koła i w dół.

Ale po drodze i takie przypadki się zdarzają. Całe szczęście, że Ryjek jest pod ręką.

Bike też może chwilę odpocząć - w końcu ma nóżkę :)

I tak po szczęśliwym zjeździe na dół kolejny "podjaździk" przed nami. Wymiękłam na całego.

Na terenach militarnych największą frajdę miał chyba Janek.

W tym akurat miejscu zaczęliśmy się żegnać z Emi i Bogdanem. Zwłaszcza Ryjkowi było smutno.

A pozostała ekipa po konkretnym obiedzie ruszyła jeszcze na polowanie. Celem były lamparty.

Powiało grozą - skąd ich tyle? A schron tylko w windzie, co wykorzystał Ryjek, zostawiając nas na pastwę dzikiego zwierza.

W uzupełnieniu tej relacji zgłaszam chęć podkradnięcia Feniksowi zdjęcia swojego cielęcego zjazdu z górki zakończonego niemal artystycznym spadkiem z siodła w okolicach bunkrów, bo pamiątki po zjazdówkach mogą się schować przy obecnym siniaku z obrzękiem. Już dawno się tak sama z siebie nie śmiałam.
Po tym wypadzie przyszło mi do głowy, że chyba zacznę tworzyć subiektywny ranking wypadów BS. Ciekawe, kiedy pod względem bólu brzucha i twarzy ze śmiechu ten wyjazd zostałby pokonany?
Dzięki wam wszystkim i do zobaczenia już niedługo.
Kategoria Bikestats, Karkonosze
Jeseniki Pradziad dzień drugi z ekipą BS
Niedziela, 26 stycznia 2014 · dodano: 01.02.2014 | Komentarze 4
Drugi dzień zgrupowania rozpoczął się pysznym śniadaniem w pełnym składzie i ustaleniami co kto robi i jak się umawiamy. Miałam mały dylemat, bo piesza ekipa dnia poprzedniego mnie po prostu oczarowała. Ostatecznie wygrały jednak narty, które "przemówiły" błagalnie do mnie, że taki kawał jechały, i co? Same na Pradziada nie wjadą, potrzebują narciarza.Chciałam też pojechać z Anią, Zbyszkiem i Januszem na Wysokie Hole, ale tam wiedziałam na 100% co mnie czeka. A ponieważ narciarz ze mnie średni, więc trzeba było znaleźć bezpieczny punkt oparcia, którym oczywiście jest Bodzio - mąż mój, trener mój i krytyk mój największy (hihihi-będzie zły), ale jak trwoga to tylko do niego, więc cóż mi zostało? Cisnąć z Arturem i Bodziem na Pradziada.
I się zaczęło:

Zdjęcia mogłam oczywiście zrobić tylko stojąc, albo jadąc pod górę - w dół to już była walka o przeżycie - a tam jeszcze kiedyś będę.

Mój przepiękny cel.

Czas, czas kobieto - do szczytu już blisko.

No cóż - zdarza się, że razem załapiemy się na jakąś fotkę

Lans numer 2

Czas na lans się skończył, do roboty - Artur pocisnął......

Bogdan pocisnął......

I tyle ich widzieli.

Ale zdążyli jeszcze uwiecznić moje wysiłki.

Ostatni zakręt przed szczytem,

Kto pierwszy? Bo właściwie nie widać.

I oto wyłonił się zza zakrętu on - cel mój upragniony.

A wraz z nim ONI: ekipa piesza.....LEA,

....FENIKS Z ALINKĄ.....

I Ryjek z Feniksem, który zasłonił Alinę.
Refleksja mnie naszła, że jak tu nie wierzyć w wyższość nóg nad deskami? No bo proszę: ja tu się męczę, podbiegam niemal jak Justyna, daję z siebie wszystko, a oni??? Plaża, słońce tylko strojów brak.

Chłopaki kontemplują naszą wczorajszą trasę (częściową oczywiście) - ja również nie mogłam się napatrzeć, szukaliśmy nawet Ani, Zbyszka i Janusza, ale niestety wzrok już nie ten, a wspomagaczy nikt nie wziął.

To zdjęcie zdobi teraz nasz pulpit w komputerze.
Zjazdu do Svycarny nie zrelacjonuję,bo to naprawdę była walka o przeżycie. Powiem tylko, że po tych zjazdach na moich udach pojawiła się przepiękna iryzacja wielkości pomarańczy. Cudownie!

Kolejny punkt zbieżny - pyszne ciastko tam mieli.

Dziewczyny żałując, że Feniksowi skończyły się zapasy zadowoliły się herbatką i ciastkiem.

Artur odpoczywa, a Bodzio udziela rad trenerskich.

Ostatnie tańce radości, że wszyscy przeżyli.....

I w końcu pożegnania nadszedł czas - chłopcy nie omieszkali znowu zbliżyć się do siebie, Więc ja właściwie nie wiem za co Feniks wylądował w piwnicy :):):):):)
Dystans: 10,85 km, Czas trwania: 2:42
Jeseniki Pradziad dzień pierwszy z ekipą BS
Sobota, 25 stycznia 2014 · dodano: 31.01.2014 | Komentarze 5
Po przeczytaniu relacji Feniksa aż obawiam się przystąpić do napisania czegokolwiek, gdyż mój dowcip przy nim wysiada - zdobycie się na jakże oryginalny (IIIII) tytuł to już wyżyny myślowe.
To był naprawdę wspaniały wypad, ostatni taki swój pamiętam sprzed trzech lat, ale tam wtedy było tylko 5 osób i wszystkie z Kudowy.
A tutaj zgrało się nas 12 osób i - o ile dobrze obliczyłam - z 5 miast. Naprawdę wielka sprawa, Cóż ten Ryjek w sobie ma, że tak za nim wszyscy ciągną?
Po przybyciu na miejsce każda część ekipy zaczęła swoje przygotowania do startu. Zbyszek rozpoczął od powrotu do auta po bagaże, a Ania od oczekiwania na niego, narciarze rozpakowywali sprzęt i resztę pakowali na skuter do schroniska. Ale największą zagwozdkę miała Emi z Ryjkiem usiłując bezpiecznie przymocować rakiety do plecaka:

No i jak to działa?

Tak więc biegacze w prawo......
.........a piesi w lewo

Myśleliście, że podrywacze to tylko w przeciwną płeć celowali? Nic z tego - ku sobie też się mieli :)

Oj, niedobre rakiety, niedobre.

I kto powiedział, że pod górę to jakaś trudność? Krokiem tanecznym szczyty zdobywać też można - i jeszcze drzewa się przyłączyły do ogólnej radości :)

Feniks tak dobrze wtopił się w tło, że prawie go nie widać.

A tu wyglądamy, jak byśmy zdobywali co najmniej K2.

No i w końcu na szczycie nasza EMI odfrunęła w siną dal.

A panowie z żalu znów zbliżyli się do siebie pocieszając się po nieodżałowanej stracie.

Jednak ostatecznie Emi postanowiła dać nam jeszcze jedną szansę i wróciła do nas.

Co ryjek z Feniksem postanowili uczcić w godny sposób.

Tak, tak - musiałyśmy bardzo ładnie poprosić, żeby się podzielił.

Vysoka hole i Nad Malym Kotlem (1335) zdobyta - teraz w dół do 860.

Po uszczknięciu zapasów Feniksa Ryjek zgubił szlak, a Emi dzielnie usiłowała trzymać pion.

I tylko Feniks oganiał się od nas, chcąc jak najdłużej zatrzymać przy sobie piersióweczkę, a raczej jej zawartość.

Zachwyt na piękną i dziwną tęczą szybko nam wybiła z głów Emi oświecając nas w tym temacie.

Z czystej ciekawości potem zapytałam wujka gogla co to iryzacja i naprawdę ciekawych rzeczy się dowiedziałam.

I w ten sposób dotarliśmy niemal na "dno".

W tym miejscu pojawiły się atrakcje obiecane przez Ryjka.

A jedną z nich miała być zabawa w chowanego.

Zaklepane! Wszyscy odnaleźli się na vyhlidce.

Ryjek próbuje pokonać atrakcje, a Emi zastanawia się nad okrężną trasą - oczywiście na tym wszystkim wygrał Feniks, który wziął nas od tyłu.

Aż w końcu nadejszła wiekopomna chwila.... tu musi być jakaś cywilizacja. Nasza radość z bliskości schroniska była przeogromna.
Zajęcia w podgrupach dobiegły końca i naszedł czas na zgrupowanie całej kadry.
W tym dniu ubawiłam się, uśmiałam, zmęczyłam, zmarzłam, naoglądałam i wypoczęłam - WIELKIE DZIĘKI WAM ZA TO.
Dystans: 16,30 km, Czas trwania: 5:37, Max prędkość: 11,2 km/h
To był naprawdę wspaniały wypad, ostatni taki swój pamiętam sprzed trzech lat, ale tam wtedy było tylko 5 osób i wszystkie z Kudowy.
A tutaj zgrało się nas 12 osób i - o ile dobrze obliczyłam - z 5 miast. Naprawdę wielka sprawa, Cóż ten Ryjek w sobie ma, że tak za nim wszyscy ciągną?
Po przybyciu na miejsce każda część ekipy zaczęła swoje przygotowania do startu. Zbyszek rozpoczął od powrotu do auta po bagaże, a Ania od oczekiwania na niego, narciarze rozpakowywali sprzęt i resztę pakowali na skuter do schroniska. Ale największą zagwozdkę miała Emi z Ryjkiem usiłując bezpiecznie przymocować rakiety do plecaka:

No i jak to działa?

Tak więc biegacze w prawo......


Myśleliście, że podrywacze to tylko w przeciwną płeć celowali? Nic z tego - ku sobie też się mieli :)

Oj, niedobre rakiety, niedobre.

I kto powiedział, że pod górę to jakaś trudność? Krokiem tanecznym szczyty zdobywać też można - i jeszcze drzewa się przyłączyły do ogólnej radości :)

Feniks tak dobrze wtopił się w tło, że prawie go nie widać.

A tu wyglądamy, jak byśmy zdobywali co najmniej K2.

No i w końcu na szczycie nasza EMI odfrunęła w siną dal.

A panowie z żalu znów zbliżyli się do siebie pocieszając się po nieodżałowanej stracie.

Jednak ostatecznie Emi postanowiła dać nam jeszcze jedną szansę i wróciła do nas.

Co ryjek z Feniksem postanowili uczcić w godny sposób.

Tak, tak - musiałyśmy bardzo ładnie poprosić, żeby się podzielił.

Vysoka hole i Nad Malym Kotlem (1335) zdobyta - teraz w dół do 860.

Po uszczknięciu zapasów Feniksa Ryjek zgubił szlak, a Emi dzielnie usiłowała trzymać pion.

I tylko Feniks oganiał się od nas, chcąc jak najdłużej zatrzymać przy sobie piersióweczkę, a raczej jej zawartość.

Zachwyt na piękną i dziwną tęczą szybko nam wybiła z głów Emi oświecając nas w tym temacie.

Z czystej ciekawości potem zapytałam wujka gogla co to iryzacja i naprawdę ciekawych rzeczy się dowiedziałam.

I w ten sposób dotarliśmy niemal na "dno".

W tym miejscu pojawiły się atrakcje obiecane przez Ryjka.

A jedną z nich miała być zabawa w chowanego.

Zaklepane! Wszyscy odnaleźli się na vyhlidce.

Ryjek próbuje pokonać atrakcje, a Emi zastanawia się nad okrężną trasą - oczywiście na tym wszystkim wygrał Feniks, który wziął nas od tyłu.

Aż w końcu nadejszła wiekopomna chwila.... tu musi być jakaś cywilizacja. Nasza radość z bliskości schroniska była przeogromna.
Zajęcia w podgrupach dobiegły końca i naszedł czas na zgrupowanie całej kadry.
W tym dniu ubawiłam się, uśmiałam, zmęczyłam, zmarzłam, naoglądałam i wypoczęłam - WIELKIE DZIĘKI WAM ZA TO.
Dystans: 16,30 km, Czas trwania: 5:37, Max prędkość: 11,2 km/h
- DST 55.20km
- Teren 35.00km
- Czas 05:05
- VAVG 10.86km/h
- VMAX 43.80km/h
- Kalorie 2847kcal
- Podjazdy 1475m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Bardzkie
Poniedziałek, 11 listopada 2013 · dodano: 30.11.2013 | Komentarze 6
Zaległy wpis uzupełniam - z opóźnieniem, no ale cóż.Muszę przyznać, że to był mój najtrudniejszy do tej pory wyjazd. Trasa piękna, częściowo była mi znana z wcześniejszych pieszych wypadów, ale momentami gdyby ktoś mi powiedział, że jesteśmy w Karkonoszach to chyba też bym uwierzyła.
Podjazdów sporo i na serpentynach, gdzie na przestrzał widać drugą stronę góry, robiło to na mnie masakryczne wrażenie: ILE JESZCZE W GÓRĘ, KIEDY SZCZYT?
Nie zdążyłam nawet powiedzieć potem Ryjkowi, jak bardzo byłam mu wdzięczna za końcowe skrócenie trasy. Trzy miesiące na rowerze to jednak za mało, żeby nadążyć za mocną ekipą. Ponieważ jednak bakcyla połknęłam, to nie zamierzam odpuszczać i zimę potraktuję, jako czas na wzmocnienie siły, żeby przyszły sezon był lepszy. Po techniczne opisy trasy odsyłam do pozostałych uczestników - zwłaszcza do Ryjka, który pięknie je opisał.Pozdrawiam wszystkich gorąco i dzięki za wycieczkę.

Artur© cerber27

Zbyszek z Bogdanem© cerber27

Ania analizuje gdzie teraz?© cerber27

Piotrek sprawdza czy pasuje do KTM-a© cerber27

Przystanek na fotki© cerber27

Zdjęcie grupowe© cerber27

Tęcza© cerber27

Na zimę musi wystarczyć© cerber27
/11873032
Kategoria Bikestats, Góry Bardzkie
- DST 60.50km
- Teren 30.00km
- Czas 05:45
- VAVG 10.52km/h
- VMAX 46.20km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 171
- HRavg 128
- Kalorie 3200kcal
- Podjazdy 1350m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Broumovskie Steny z ekipą BS
Sobota, 26 października 2013 · dodano: 28.10.2013 | Komentarze 5
/11873032Początek wycieczki dla mnie (i oczywiście Bodzia) zaczął się praktycznie już spod domu, do miejsca spotkania z resztą ekipy, czyli pod YMKĘ.

Wjazd na Błędne Skały© cerber27

Oczekiwanie na resztę© cerber27

No i co dalej?© cerber27
Przy spotkaniu miła niespodzianka, bo oprócz Ani, Zbyszka i Ryjka jest jeszcze Tomek.
Po pokonaniu Drogi Aleksandra i Bukowiny oraz pierwszej próbie Bogdana co do modyfikacji trasy, wygrywa opcja Ryjka: Machowskie Łąki. Aczkolwiek Machowskie Koncziny są również warte uwagi - polecam na przyszłość.
Ryjek pomknął do przodu, potem ja, chcąc trzasnąć fotkę pozostałym. No i mój brat refleks pozwolił na zrobienie sensownego zdjęcia tylko Bogdanowi i Zbyszkowi, za co Aniu i Tomku sorki.

Bogdan i Zbyszek, a w tle Tomek© cerber27
Na szczycie łąki objawiła się tak zwana "miejscówa" lub z czeska: wyhlidka. Nawet rowery padły z wrażenia.

Grunt to być zadowolonym© cerber27

Bodzio - zdobywca wieży© cerber27

Ryjek też się porwał na szczyt© cerber27
Widok na Ostasz:

Broumovskie Steny - Ostasz© cerber27
A to widok z Ostasza: Skalniak i Szczeliniec razem.
Oczywiście to zdjęcie z zupełnie innej wyprawy, ale tak mi się nawiązało.

Słonik i Skalniak razem© cerber27
W uśpionym Machowie ekipa postawiła na spotkanie z Karkonoszem.

Ania i Zbyszek postanowili popilnować sprzętu, co tam Karkonosz?© cerber27

Radość ze spotkania z Karkonoszem© cerber27
Po odpoczynku komu w drogę temu .....

Zemsta Tomka za brak zdjęcia na Machowskich łąkach© cerber27
Po Broumovskich urządziliśmy sobie również treking:

Taniec radości w wykonaniu Ryjka i bezruchdance Bodzia© cerber27

Rowerowa alpinistka Ania© cerber27

Też w końcu postanowiłam się wdrapać© cerber27

Trochę mało miejsca, ale co tam© cerber27

Nic dodać nic ująć - tak wygląda radość© cerber27
Nie tylko my mieliśmy trudności ze zdobyciem obiadu, te husky też nic nie upolowały, chociaż obiadek był w zasięgu .... wzroku.

A obiadek na drzewie© cerber27
I na zakończenie piękny widok z wyhlidki:

Dla takich widoków warto się trochę zmęczyć© cerber27
Ogromne dzięki wszystkim za ten dzień - energia na następny tydzień pracy nazbierana.
Kategoria Góry Stołowe, Bikestats, Broumovskie Steny
- DST 56.00km
- Teren 35.00km
- Czas 05:40
- VAVG 9.88km/h
- VMAX 51.50km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 3180kcal
- Podjazdy 1250m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Bystrzyckie
Sobota, 19 października 2013 · dodano: 20.10.2013 | Komentarze 5
/11873032Szczegóły techniczne co do przebiegu trasy na pewno znajdą się u Ani, Ryjka czy Bogdana, więc u mnie będzie fotorelacja.
Odległości między ekipą a mną były mniej więcej takie:

Pierwszy podjazd© cerber27
Na szczęście w oczekiwaniu na mnie nie nudzili się ze sobą :)

Góry Bystrzyckie© cerber27
Ten kibic też próbował mnie dopingować :)

Podjazd do Spalonej© cerber27
Przerwa w pięknych okolicznościach przyrody.

Zdjęcie na życzenie Ani© cerber27
Strażnikowi też koniecznie musiałyśmy przedstawić rodzinkę: 2 braciszków, jak to orzekła Ania:

Strażnik Wieczności© cerber27
No dobra, Panowie- zapraszam:

Ekipa w komplecie© cerber27
A to sprawca moich zakwasów (choć mniejszych, niż się spodziewałam) - wielkie dzięki za zrobienie trasy pode mnie !!!!

Ryjek© cerber27
Ogromne dzięki całej Waszej trójce za to, że nie daliście mi odczuć, jak słaby na razie ze mnie zawodnik, bo w końcu będzie lepiej. I dzięki Aniu za słowa o chemii, bo od pierwszego spojrzenia podobnie pomyślałam, a ty to nazwałaś.
Mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce.
Kategoria Góry Bystrzyckie, Bikestats