Info
Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 16065.66 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.09 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
2013 r.:
2014 r.:
2015 r.:
2016 r.:
Dzienne odwiedziny bloga:
Kategorie bloga
- asfalt nie musi być nudny
17 - babskie wypady
7 - Beskidy
6 - BIEGANIE
12 - Biegówki
2 - Bikestats
47 - Broumovskie Steny
24 - Dolni Morawa
2 - FINALE LIGURE/WŁOCHY
7 - Góra Parkowa
13 - Góry Bardzkie
4 - Góry Bialskie
2 - Góry Bystrzyckie
14 - Góry Izerskie
2 - Góry Kamienne
2 - Góry Orlickie
49 - Góry Sowie
6 - Góry Stołowe
122 - Góry Suche
3 - Góry Złote
2 - Jeseniki
5 - Karkonosze
2 - KOUTY
2 - Lipovske Stezky
1 - Maratony
5 - Masyw Ślęży
4 - Pieniny
2 - Podgórze Karkonoszy
5 - rodzinka w komplecie
24 - ROLKI
0 - Rudawy Janowickie
1 - Rychleby
7 - Śnieznicki PK
7 - Srebrna Góra
24 - strefa mtb
24 - Tatry
3 - Treking
7 - Trening
71 - Trutnov Trails
9 - tv i uskok - razem lub osobno
12 - W pojedynkę
59 - Wyścigi
4 - Wzgórza Lewińskie
17
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń4 - 0
- 2024, Grudzień3 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik6 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień9 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj8 - 0
- 2024, Kwiecień5 - 0
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień3 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Październik8 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień10 - 0
- 2023, Lipiec17 - 0
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj10 - 0
- 2023, Kwiecień4 - 0
- 2023, Marzec3 - 0
- 2023, Luty4 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec18 - 0
- 2022, Czerwiec16 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień12 - 0
- 2022, Marzec6 - 0
- 2022, Luty5 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień4 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik7 - 0
- 2021, Wrzesień3 - 0
- 2021, Sierpień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień10 - 0
- 2016, Sierpień14 - 1
- 2016, Lipiec18 - 4
- 2016, Czerwiec17 - 0
- 2016, Maj16 - 1
- 2016, Kwiecień12 - 1
- 2016, Marzec4 - 2
- 2016, Luty3 - 1
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień2 - 1
- 2015, Listopad5 - 1
- 2015, Październik12 - 5
- 2015, Wrzesień7 - 6
- 2015, Sierpień14 - 20
- 2015, Lipiec17 - 7
- 2015, Czerwiec16 - 8
- 2015, Maj14 - 21
- 2015, Kwiecień15 - 28
- 2015, Marzec11 - 30
- 2015, Styczeń1 - 4
- 2014, Listopad6 - 24
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień11 - 11
- 2014, Sierpień14 - 16
- 2014, Lipiec16 - 13
- 2014, Czerwiec16 - 44
- 2014, Maj15 - 59
- 2014, Kwiecień12 - 48
- 2014, Marzec6 - 21
- 2014, Luty1 - 7
- 2014, Styczeń3 - 11
- 2013, Grudzień3 - 13
- 2013, Listopad4 - 14
- 2013, Październik9 - 21
Wpisy archiwalne w kategorii
Jeseniki
Dystans całkowity: | 114.00 km (w terenie 77.00 km; 67.54%) |
Czas w ruchu: | 09:28 |
Średnia prędkość: | 12.04 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.90 km/h |
Suma podjazdów: | 3104 m |
Maks. tętno maksymalne: | 175 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 138 (76 %) |
Suma kalorii: | 3073 kcal |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 38.00 km i 3h 09m |
Więcej statystyk |
- DST 37.50km
- Teren 37.00km
- Czas 03:40
- VAVG 10.23km/h
- VMAX 35.00km/h
- Podjazdy 970m
- Sprzęt Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Lipovske Stezky z BS-ami
Sobota, 31 października 2015 · dodano: 12.11.2015 | Komentarze 0
Dwa tygodnie temu nie wyszło, ale chodził za mną ten wyjazd bardzo. Bardzo chciałam zobaczyć Lipovske Stezky i tak się złożyło, że na wycieczkę zdecydowali się też Ania i Tomek. Na miejscu okazało się, że do ekipy dołączył Feniks i Greger. Wszystko, co przeczytałam dodatkowo o LS na stronie 1Enduro się sprawdziło. Gorąco polecam ten tekst każdemu, kto chciałby się zapoznać z trasami i okołotrasowymi atrakcjami.
A jak ktoś chciałby się uśmiechnąć do dowcipnych i cudnych opisów tej przygody to zapraszam do Feniksa i Gregera.
Zaliczyliśmy wszystkie ścieżki: i na Heliosie i na Tocu. Ścieżki są bardzo czytelne, sztuczne i genialnie przygotowane. Rewelacyjnie się jeździło, zwłaszcza w tak świetnym towarzystwie. Dzięki wszystkim za ten wypad. No i kilka fotek.
A jak ktoś chciałby się uśmiechnąć do dowcipnych i cudnych opisów tej przygody to zapraszam do Feniksa i Gregera.
Zaliczyliśmy wszystkie ścieżki: i na Heliosie i na Tocu. Ścieżki są bardzo czytelne, sztuczne i genialnie przygotowane. Rewelacyjnie się jeździło, zwłaszcza w tak świetnym towarzystwie. Dzięki wszystkim za ten wypad. No i kilka fotek.
Kategoria Lipovske Stezky, Jeseniki
- DST 47.20km
- Teren 25.00km
- Czas 03:33
- VAVG 13.30km/h
- VMAX 53.20km/h
- HRmax 175 ( 97%)
- HRavg 138 ( 76%)
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Majówka w Jeseniku part. 2
Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 10
Dzień czwarty.
Pozostałości po 15-osobowej ekipie to: Alinka, Emi, Kuba, Ryjek, Wiktor, Bogdan i ja. Z racji uziemienia Emi oraz wielkiej mojej potrzeby pojeżdżenia po terenie obczajonym dwa dni wcześniej pieszo z Kubą, Aliną i Wiktorem dziewczyny zgodziły się zaopiekować najmłodszym uczestnikiem wyprawy i mogłam skorzystać z dobrodziejstwa terenu.
Plan był ogólnie rzecz biorąc lajtowy, ale z nastawieniem, że pozjeżdżamy w terenie trudnym. Punkty ważne to Velke Bradlo (1049) Rejviz, Zlaty Chlum (875) i Certowy Kameny (693), tak żeby na 16 wrócić do aut.
Kłopotów technicznych, zapoczątkowanych przez Leę, nie było końca. Na początek pulsometry moje i Ryjka tak się schynronizowały ze sobą, że zwariowały nie wiedząc kogo łapać i mój w końcu przestał mierzyć cokolwiek. Bogdana rower zaczął wydawać z siebie dziwne piszczenia, skrzypienia i postukiwania, a pod koniec trasy hak się wziął i wygiął, a także zgubiła się śruba od spd. Przerzutki w Lycanku obraziły się na mnie, że były brudne i zaczęły żyć swoim własnym życiem, czyli zmieniały się od czasu do czasu same, bez mojego udziału, a po drodze jeszcze staranowaniu uległy okulary me przeciwsłoneczne i szczątki na pamiątkę zgarnęłam z ziemi. Ale któż by się takimi drobiazgami przejmował: przygoda wzywa, nogi "swędzą", a zjazdy czekają!!!!!!!!!!!!!!!:)
Pozostałości po 15-osobowej ekipie to: Alinka, Emi, Kuba, Ryjek, Wiktor, Bogdan i ja. Z racji uziemienia Emi oraz wielkiej mojej potrzeby pojeżdżenia po terenie obczajonym dwa dni wcześniej pieszo z Kubą, Aliną i Wiktorem dziewczyny zgodziły się zaopiekować najmłodszym uczestnikiem wyprawy i mogłam skorzystać z dobrodziejstwa terenu.
Plan był ogólnie rzecz biorąc lajtowy, ale z nastawieniem, że pozjeżdżamy w terenie trudnym. Punkty ważne to Velke Bradlo (1049) Rejviz, Zlaty Chlum (875) i Certowy Kameny (693), tak żeby na 16 wrócić do aut.
Kłopotów technicznych, zapoczątkowanych przez Leę, nie było końca. Na początek pulsometry moje i Ryjka tak się schynronizowały ze sobą, że zwariowały nie wiedząc kogo łapać i mój w końcu przestał mierzyć cokolwiek. Bogdana rower zaczął wydawać z siebie dziwne piszczenia, skrzypienia i postukiwania, a pod koniec trasy hak się wziął i wygiął, a także zgubiła się śruba od spd. Przerzutki w Lycanku obraziły się na mnie, że były brudne i zaczęły żyć swoim własnym życiem, czyli zmieniały się od czasu do czasu same, bez mojego udziału, a po drodze jeszcze staranowaniu uległy okulary me przeciwsłoneczne i szczątki na pamiątkę zgarnęłam z ziemi. Ale któż by się takimi drobiazgami przejmował: przygoda wzywa, nogi "swędzą", a zjazdy czekają!!!!!!!!!!!!!!!:)
Utartym zwyczajem panowie jadą grzecznie za mną, dopingując do walki o przeżycie na podjazdach i pilnując z ogromnym zainteresowaniem. aby nic się nie stało ich jedynemu rodzynkowi w towarzystwie.
Po każdym zdobyciu hopki uśmiech nie schodził z mojej twarzy i z ogromnym wyrazem wdzięczności kłaniałam się chłopakom za popychanie pod górę.
Ryjkowa aplikacja za 9,99 zł obwieściła, iż pogoda będzie cudowna, więc Kuba pożyczył mi okulary, abym mogła dostrzec, z której strony nadchodzi to cudo.
Pradziad na wyciągnięcie ręki - piękne wspomnienia. :):):)
W końcu dojechaliśmy do punktu, w którym to Bogdan spadł z rowera ze zmęczenia, a dla pozoracji głupa przyciął, że zdjęcie będzie robił.
Po dłuuuuugim zjeździe dojechaliśmy w końcu do Rejviz na obiad w knajpce polecanej przez Gregera (chata Rejviz)- rzeczywiście klimatyczne miejsce, choć papryką odbijało mi się do wieczora.Tutaj Ryjek postanowił wziąć standardowy lek na wyluzowanie przed niedalekim już zjazdem do i ze Zlotego Chlumu. Uszczęśliwienie jego z tego powodu było wielkie i szacun dla fotografa, że moment ten tak idealnie uchwycił.
Kuba i Bogdan natomiast byli załamani czekającą ich przygodą, więc siedzieli przybici, że Ryjek znowu da im baty.
No, ale czas ruszyć dalej - do celu upragnionego.
Ostatni wdech przed cudownym terenem, a potem .....
ZJAZDY:
Ryjek się rozkręca
a Bodzio skręca
Kuba też daje czadu
I mi się też co nieco udało
Dzięki Wam wszystkim za ten wyjazd, czterodniowe szaleństwo i nawet za puzzle, które tak namiętnie próbowaliśmy poskładać.
Emi, dzięki Tobie mój Lycanek przekroczył na majówce swój pierwszy tysiąc!!!
Emi, dzięki Tobie mój Lycanek przekroczył na majówce swój pierwszy tysiąc!!!
- DST 29.30km
- Teren 15.00km
- Czas 02:15
- VAVG 13.02km/h
- VMAX 59.90km/h
- HRmax 168 ( 93%)
- HRavg 132 ( 73%)
- Podjazdy 830m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Majówka w Jeseniku part.1
Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 10
Dzień pierwszy.
15 osób z 6 miast, 7 aut, 12 rowerów, tak w skrócie można opisać skład wycieczki. Najważniejsze w tym były oczywiście dobre humory i radość z ponownego spotkania całej ekipy - nawet w powiększonym składzie. Takie spotkania chyba nigdy nie przestaną robić na mnie wrażenia - zorganizować i chcieć być z taką ekipą? Ryjku jesteś centralnym ogniwem tego towarzystwa!!!!!!
Tak więc przybyliśmy.
Szybkie przygotowania, omówienie kto, gdzie i z kim wyrusza, o której godzinie spotkanie powrotne i ruszamy. Na rozkręcenie święta trójca, czyli Kuba, Wiktor i ja ruszamy rowerami żółtym w stronę Bobrovnika, Javorika i Seraka. Podobnie - tyle, że piesza, dziewczyny (Alinka, Beata i Małgosia) ruszają w tą samą stronę. Później się okaże, że miały tak dobre tempo marszu, że kilkakrotnie udało nam się spotkać na trasie.
Dziewczyny na trasie .
Na trasie spotkaliśmy również imiennika Bobrovnik - tak sobie siedział i drzewo przygryzał.
W oddali Doluhe Strane.
W Javoriku chwila zastanowienia i start w stronę Seraka i Obrich Skal.
Okazało się to dobrą decyzją, bo zaliczyliśmy również spotkanie z drugą grupą rowerową - w silnym składzie.
Uzupełnienie ekipy o Bogdana, który dzielnie podprowadził dziecko swe do góry, popychając go pod siodełkiem.
Zdobyliśmy Obri Skaly i znowu zastanowienie, w którą stronę dalej?
Padło na zielony - zupełnie, jak stworzony dla rowerzystów. Kuba był zachwycony. Ja też, ale ze względu na młodego nie zjechałam go w całości.
W tym miejscu szlak nas nieco przystopował, bo zrobił się jeszcze bardziej rowerowy.
15 osób z 6 miast, 7 aut, 12 rowerów, tak w skrócie można opisać skład wycieczki. Najważniejsze w tym były oczywiście dobre humory i radość z ponownego spotkania całej ekipy - nawet w powiększonym składzie. Takie spotkania chyba nigdy nie przestaną robić na mnie wrażenia - zorganizować i chcieć być z taką ekipą? Ryjku jesteś centralnym ogniwem tego towarzystwa!!!!!!
Tak więc przybyliśmy.
Szybkie przygotowania, omówienie kto, gdzie i z kim wyrusza, o której godzinie spotkanie powrotne i ruszamy. Na rozkręcenie święta trójca, czyli Kuba, Wiktor i ja ruszamy rowerami żółtym w stronę Bobrovnika, Javorika i Seraka. Podobnie - tyle, że piesza, dziewczyny (Alinka, Beata i Małgosia) ruszają w tą samą stronę. Później się okaże, że miały tak dobre tempo marszu, że kilkakrotnie udało nam się spotkać na trasie.
Dziewczyny na trasie .
Na trasie spotkaliśmy również imiennika Bobrovnik - tak sobie siedział i drzewo przygryzał.
W oddali Doluhe Strane.
W Javoriku chwila zastanowienia i start w stronę Seraka i Obrich Skal.
Okazało się to dobrą decyzją, bo zaliczyliśmy również spotkanie z drugą grupą rowerową - w silnym składzie.
Uzupełnienie ekipy o Bogdana, który dzielnie podprowadził dziecko swe do góry, popychając go pod siodełkiem.
Zdobyliśmy Obri Skaly i znowu zastanowienie, w którą stronę dalej?
Padło na zielony - zupełnie, jak stworzony dla rowerzystów. Kuba był zachwycony. Ja też, ale ze względu na młodego nie zjechałam go w całości.
W tym miejscu szlak nas nieco przystopował, bo zrobił się jeszcze bardziej rowerowy.
Typowe miejsce dla rowerzystów:) Kuba poćwiczył nieco mięśnie, wnosząc wszystkie trzy rowery na górę - dżentelmeni nie wyginęli.
I ostatecznie przybyliśmy na miejsce zbiórki jako pierwsi.
Jeseniki Pradziad dzień drugi z ekipą BS
Niedziela, 26 stycznia 2014 · dodano: 01.02.2014 | Komentarze 4
Drugi dzień zgrupowania rozpoczął się pysznym śniadaniem w pełnym składzie i ustaleniami co kto robi i jak się umawiamy. Miałam mały dylemat, bo piesza ekipa dnia poprzedniego mnie po prostu oczarowała. Ostatecznie wygrały jednak narty, które "przemówiły" błagalnie do mnie, że taki kawał jechały, i co? Same na Pradziada nie wjadą, potrzebują narciarza.Chciałam też pojechać z Anią, Zbyszkiem i Januszem na Wysokie Hole, ale tam wiedziałam na 100% co mnie czeka. A ponieważ narciarz ze mnie średni, więc trzeba było znaleźć bezpieczny punkt oparcia, którym oczywiście jest Bodzio - mąż mój, trener mój i krytyk mój największy (hihihi-będzie zły), ale jak trwoga to tylko do niego, więc cóż mi zostało? Cisnąć z Arturem i Bodziem na Pradziada.
I się zaczęło:
Zdjęcia mogłam oczywiście zrobić tylko stojąc, albo jadąc pod górę - w dół to już była walka o przeżycie - a tam jeszcze kiedyś będę.
Mój przepiękny cel.
Czas, czas kobieto - do szczytu już blisko.
No cóż - zdarza się, że razem załapiemy się na jakąś fotkę
Lans numer 2
Czas na lans się skończył, do roboty - Artur pocisnął......
Bogdan pocisnął......
I tyle ich widzieli.
Ale zdążyli jeszcze uwiecznić moje wysiłki.
Ostatni zakręt przed szczytem,
Kto pierwszy? Bo właściwie nie widać.
I oto wyłonił się zza zakrętu on - cel mój upragniony.
A wraz z nim ONI: ekipa piesza.....LEA,
....FENIKS Z ALINKĄ.....
I Ryjek z Feniksem, który zasłonił Alinę.
Refleksja mnie naszła, że jak tu nie wierzyć w wyższość nóg nad deskami? No bo proszę: ja tu się męczę, podbiegam niemal jak Justyna, daję z siebie wszystko, a oni??? Plaża, słońce tylko strojów brak.
Chłopaki kontemplują naszą wczorajszą trasę (częściową oczywiście) - ja również nie mogłam się napatrzeć, szukaliśmy nawet Ani, Zbyszka i Janusza, ale niestety wzrok już nie ten, a wspomagaczy nikt nie wziął.
To zdjęcie zdobi teraz nasz pulpit w komputerze.
Zjazdu do Svycarny nie zrelacjonuję,bo to naprawdę była walka o przeżycie. Powiem tylko, że po tych zjazdach na moich udach pojawiła się przepiękna iryzacja wielkości pomarańczy. Cudownie!
Kolejny punkt zbieżny - pyszne ciastko tam mieli.
Dziewczyny żałując, że Feniksowi skończyły się zapasy zadowoliły się herbatką i ciastkiem.
Artur odpoczywa, a Bodzio udziela rad trenerskich.
Ostatnie tańce radości, że wszyscy przeżyli.....
I w końcu pożegnania nadszedł czas - chłopcy nie omieszkali znowu zbliżyć się do siebie, Więc ja właściwie nie wiem za co Feniks wylądował w piwnicy :):):):):)
Dystans: 10,85 km, Czas trwania: 2:42
Jeseniki Pradziad dzień pierwszy z ekipą BS
Sobota, 25 stycznia 2014 · dodano: 31.01.2014 | Komentarze 5
Po przeczytaniu relacji Feniksa aż obawiam się przystąpić do napisania czegokolwiek, gdyż mój dowcip przy nim wysiada - zdobycie się na jakże oryginalny (IIIII) tytuł to już wyżyny myślowe.
To był naprawdę wspaniały wypad, ostatni taki swój pamiętam sprzed trzech lat, ale tam wtedy było tylko 5 osób i wszystkie z Kudowy.
A tutaj zgrało się nas 12 osób i - o ile dobrze obliczyłam - z 5 miast. Naprawdę wielka sprawa, Cóż ten Ryjek w sobie ma, że tak za nim wszyscy ciągną?
Po przybyciu na miejsce każda część ekipy zaczęła swoje przygotowania do startu. Zbyszek rozpoczął od powrotu do auta po bagaże, a Ania od oczekiwania na niego, narciarze rozpakowywali sprzęt i resztę pakowali na skuter do schroniska. Ale największą zagwozdkę miała Emi z Ryjkiem usiłując bezpiecznie przymocować rakiety do plecaka:
No i jak to działa?
Tak więc biegacze w prawo......
.........a piesi w lewo
Myśleliście, że podrywacze to tylko w przeciwną płeć celowali? Nic z tego - ku sobie też się mieli :)
Oj, niedobre rakiety, niedobre.
I kto powiedział, że pod górę to jakaś trudność? Krokiem tanecznym szczyty zdobywać też można - i jeszcze drzewa się przyłączyły do ogólnej radości :)
Feniks tak dobrze wtopił się w tło, że prawie go nie widać.
A tu wyglądamy, jak byśmy zdobywali co najmniej K2.
No i w końcu na szczycie nasza EMI odfrunęła w siną dal.
A panowie z żalu znów zbliżyli się do siebie pocieszając się po nieodżałowanej stracie.
Jednak ostatecznie Emi postanowiła dać nam jeszcze jedną szansę i wróciła do nas.
Co ryjek z Feniksem postanowili uczcić w godny sposób.
Tak, tak - musiałyśmy bardzo ładnie poprosić, żeby się podzielił.
Vysoka hole i Nad Malym Kotlem (1335) zdobyta - teraz w dół do 860.
Po uszczknięciu zapasów Feniksa Ryjek zgubił szlak, a Emi dzielnie usiłowała trzymać pion.
I tylko Feniks oganiał się od nas, chcąc jak najdłużej zatrzymać przy sobie piersióweczkę, a raczej jej zawartość.
Zachwyt na piękną i dziwną tęczą szybko nam wybiła z głów Emi oświecając nas w tym temacie.
Z czystej ciekawości potem zapytałam wujka gogla co to iryzacja i naprawdę ciekawych rzeczy się dowiedziałam.
I w ten sposób dotarliśmy niemal na "dno".
W tym miejscu pojawiły się atrakcje obiecane przez Ryjka.
A jedną z nich miała być zabawa w chowanego.
Zaklepane! Wszyscy odnaleźli się na vyhlidce.
Ryjek próbuje pokonać atrakcje, a Emi zastanawia się nad okrężną trasą - oczywiście na tym wszystkim wygrał Feniks, który wziął nas od tyłu.
Aż w końcu nadejszła wiekopomna chwila.... tu musi być jakaś cywilizacja. Nasza radość z bliskości schroniska była przeogromna.
Zajęcia w podgrupach dobiegły końca i naszedł czas na zgrupowanie całej kadry.
W tym dniu ubawiłam się, uśmiałam, zmęczyłam, zmarzłam, naoglądałam i wypoczęłam - WIELKIE DZIĘKI WAM ZA TO.
Dystans: 16,30 km, Czas trwania: 5:37, Max prędkość: 11,2 km/h
To był naprawdę wspaniały wypad, ostatni taki swój pamiętam sprzed trzech lat, ale tam wtedy było tylko 5 osób i wszystkie z Kudowy.
A tutaj zgrało się nas 12 osób i - o ile dobrze obliczyłam - z 5 miast. Naprawdę wielka sprawa, Cóż ten Ryjek w sobie ma, że tak za nim wszyscy ciągną?
Po przybyciu na miejsce każda część ekipy zaczęła swoje przygotowania do startu. Zbyszek rozpoczął od powrotu do auta po bagaże, a Ania od oczekiwania na niego, narciarze rozpakowywali sprzęt i resztę pakowali na skuter do schroniska. Ale największą zagwozdkę miała Emi z Ryjkiem usiłując bezpiecznie przymocować rakiety do plecaka:
No i jak to działa?
Tak więc biegacze w prawo......
.........a piesi w lewo
Myśleliście, że podrywacze to tylko w przeciwną płeć celowali? Nic z tego - ku sobie też się mieli :)
Oj, niedobre rakiety, niedobre.
I kto powiedział, że pod górę to jakaś trudność? Krokiem tanecznym szczyty zdobywać też można - i jeszcze drzewa się przyłączyły do ogólnej radości :)
Feniks tak dobrze wtopił się w tło, że prawie go nie widać.
A tu wyglądamy, jak byśmy zdobywali co najmniej K2.
No i w końcu na szczycie nasza EMI odfrunęła w siną dal.
A panowie z żalu znów zbliżyli się do siebie pocieszając się po nieodżałowanej stracie.
Jednak ostatecznie Emi postanowiła dać nam jeszcze jedną szansę i wróciła do nas.
Co ryjek z Feniksem postanowili uczcić w godny sposób.
Tak, tak - musiałyśmy bardzo ładnie poprosić, żeby się podzielił.
Vysoka hole i Nad Malym Kotlem (1335) zdobyta - teraz w dół do 860.
Po uszczknięciu zapasów Feniksa Ryjek zgubił szlak, a Emi dzielnie usiłowała trzymać pion.
I tylko Feniks oganiał się od nas, chcąc jak najdłużej zatrzymać przy sobie piersióweczkę, a raczej jej zawartość.
Zachwyt na piękną i dziwną tęczą szybko nam wybiła z głów Emi oświecając nas w tym temacie.
Z czystej ciekawości potem zapytałam wujka gogla co to iryzacja i naprawdę ciekawych rzeczy się dowiedziałam.
I w ten sposób dotarliśmy niemal na "dno".
W tym miejscu pojawiły się atrakcje obiecane przez Ryjka.
A jedną z nich miała być zabawa w chowanego.
Zaklepane! Wszyscy odnaleźli się na vyhlidce.
Ryjek próbuje pokonać atrakcje, a Emi zastanawia się nad okrężną trasą - oczywiście na tym wszystkim wygrał Feniks, który wziął nas od tyłu.
Aż w końcu nadejszła wiekopomna chwila.... tu musi być jakaś cywilizacja. Nasza radość z bliskości schroniska była przeogromna.
Zajęcia w podgrupach dobiegły końca i naszedł czas na zgrupowanie całej kadry.
W tym dniu ubawiłam się, uśmiałam, zmęczyłam, zmarzłam, naoglądałam i wypoczęłam - WIELKIE DZIĘKI WAM ZA TO.
Dystans: 16,30 km, Czas trwania: 5:37, Max prędkość: 11,2 km/h