Info
Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 16001.99 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.15 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
2013 r.:
2014 r.:
2015 r.:
2016 r.:
Dzienne odwiedziny bloga:
Kategorie bloga
- asfalt nie musi być nudny
17 - babskie wypady
7 - Beskidy
6 - BIEGANIE
12 - Biegówki
2 - Bikestats
47 - Broumovskie Steny
24 - Dolni Morawa
2 - FINALE LIGURE/WŁOCHY
7 - Góra Parkowa
13 - Góry Bardzkie
4 - Góry Bialskie
2 - Góry Bystrzyckie
14 - Góry Izerskie
2 - Góry Kamienne
2 - Góry Orlickie
49 - Góry Sowie
6 - Góry Stołowe
122 - Góry Suche
3 - Góry Złote
2 - Jeseniki
5 - Karkonosze
2 - KOUTY
2 - Lipovske Stezky
1 - Maratony
5 - Masyw Ślęży
4 - Pieniny
2 - Podgórze Karkonoszy
5 - rodzinka w komplecie
24 - ROLKI
0 - Rudawy Janowickie
1 - Rychleby
7 - Śnieznicki PK
7 - Srebrna Góra
24 - strefa mtb
24 - Tatry
3 - Treking
7 - Trening
71 - Trutnov Trails
9 - tv i uskok - razem lub osobno
12 - W pojedynkę
59 - Wyścigi
4 - Wzgórza Lewińskie
17
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik6 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień9 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj8 - 0
- 2024, Kwiecień5 - 0
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień3 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Październik8 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień10 - 0
- 2023, Lipiec17 - 0
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj10 - 0
- 2023, Kwiecień4 - 0
- 2023, Marzec3 - 0
- 2023, Luty4 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec18 - 0
- 2022, Czerwiec16 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień12 - 0
- 2022, Marzec6 - 0
- 2022, Luty5 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień4 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik7 - 0
- 2021, Wrzesień3 - 0
- 2021, Sierpień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień10 - 0
- 2016, Sierpień14 - 1
- 2016, Lipiec18 - 4
- 2016, Czerwiec17 - 0
- 2016, Maj16 - 1
- 2016, Kwiecień12 - 1
- 2016, Marzec4 - 2
- 2016, Luty3 - 1
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień2 - 1
- 2015, Listopad5 - 1
- 2015, Październik12 - 5
- 2015, Wrzesień7 - 6
- 2015, Sierpień14 - 20
- 2015, Lipiec17 - 7
- 2015, Czerwiec16 - 8
- 2015, Maj14 - 21
- 2015, Kwiecień15 - 28
- 2015, Marzec11 - 30
- 2015, Styczeń1 - 4
- 2014, Listopad6 - 24
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień11 - 11
- 2014, Sierpień14 - 16
- 2014, Lipiec16 - 13
- 2014, Czerwiec16 - 44
- 2014, Maj15 - 59
- 2014, Kwiecień12 - 48
- 2014, Marzec6 - 21
- 2014, Luty1 - 7
- 2014, Styczeń3 - 11
- 2013, Grudzień3 - 13
- 2013, Listopad4 - 14
- 2013, Październik9 - 21
Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2014
Dystans całkowity: | 295.10 km (w terenie 135.00 km; 45.75%) |
Czas w ruchu: | 21:53 |
Średnia prędkość: | 13.49 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.40 km/h |
Suma podjazdów: | 3740 m |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 26.83 km i 1h 59m |
Więcej statystyk |
- DST 11.00km
- Teren 4.00km
- Czas 00:50
- VAVG 13.20km/h
- VMAX 35.20km/h
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorna przejażdżka
Wtorek, 30 września 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 0
Bardzo późno tym razem wróciłam z pracy i właściwie nie miałam w planie niczego, poza zjedzeniem wreszcie czegokolwiek. Więc gdy Bogdan rzucił hasło:: przebieraj się wracam z treningu młodych i gdzieś można jeszcze wyskoczyć, to właściwie średnio mi się chciało. W końcu była już 18 ! W sumie wiedziałam, że w tym tygodniu wiele nie pojeżdżę, więc się przemogłam i po chwili pod domem nastąpiła zmiana rowerzystów: Wiktor do domu, my w drogę.
Wyboru wielkiego nie było, bo oczywiście po co brać lampki? Ale teren zaliczony - za mostkiem w Czermnej (tam chyba nie ma żadnego szlaku) do rozjazdu w Pstrążnej. Podjechałam wreszcie podjazd pod szlaban i chyba gdyby nie Bogdan, który właśnie spod szlabanu pohukiwał, żebym nie pękała, to pewnie jak zwykle bym w tym miejscu wprowadziła rower. Potem to już asfaltem do domu.
Jednak taka forma relaksu jest zdecydowanie lepsza.
Wyboru wielkiego nie było, bo oczywiście po co brać lampki? Ale teren zaliczony - za mostkiem w Czermnej (tam chyba nie ma żadnego szlaku) do rozjazdu w Pstrążnej. Podjechałam wreszcie podjazd pod szlaban i chyba gdyby nie Bogdan, który właśnie spod szlabanu pohukiwał, żebym nie pękała, to pewnie jak zwykle bym w tym miejscu wprowadziła rower. Potem to już asfaltem do domu.
Jednak taka forma relaksu jest zdecydowanie lepsza.
Kategoria Góry Stołowe, Trening
- DST 50.00km
- Teren 28.00km
- Czas 03:30
- VAVG 14.29km/h
- VMAX 43.60km/h
- Podjazdy 900m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót do korzeni, czyli jazda rowerem decathlonowym
Niedziela, 28 września 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 2
Dawno już nie byliśmy nigdzie w trójkę, a że niedziela wyglądała pięknie, postanowiliśmy zrobić mocniejszy trening Wiktorowi przed sobotnim wyścigiem w Chojnowie. Poza tym chciałam się przyjrzeć, jak sobie młody radzi po niedawnym wypadku rowerowym, gdy jadąc na orlika zderzył się z karetką pogotowia. Miał przy tym więcej szczęścia, niż rozumu i skończyło się na szyciu nogi, ale strach mógł pozostać, tym bardziej, że dwa tygodnie później wystraszył się jadącego za blisko auta i znowu zaliczył lądowanie.
Piekło już nam się lekko znudziło, więc Bogdan wybrał kierunek w stronę przeciwną - czyli na Karłów. Panowie troszkę oszukiwali pod górę, tzn.: Bogdan popychał Wiktora, żeby było szybciej, ale ten przynajmniej się nie zniechęcił, bo w planach był dłuższy dystans. Szok natomiast zaliczyłam na IMCE, gdy zobaczyłam, jaką autostradę usiłują tam zrobić i za szlabanem wycięto kosmiczną ilość drzew.
I jak ma się do tego rowerzysta w lesie?!!!!
Do Batorówka docieraliśmy przez Sekstans i tam nastąpiła zmiana rowerów. Wiktor przesiadł się na mojego fulla, a ja na jego decathlona. O mój Boże, co za masakra! Już zapomniałam, że od tego właśnie cuda zaczynałam swoją przygodę z jeżdżeniem i nawet szlaki w Tatrach na nim zaliczyłam. Sztywny, wysoki, bez spd - każdy kamień czułam. Ale czego się nie robi dla dziecka, żeby tylko dało radę przeżyć tę podróż?
Moja prędkość na tym cudzie spadła od razu o co najmniej kilka kilometrów, za to Wiktor pomknął jak chart spuszczony ze smyczy. Dogonić go nie mogłam, zastanawiając się przy tym, jak ja mogłam kiedyś jeździć bez spd? Z mety wróciły obawy o kolano, co dodatkowo mnie spowolniło.
Piekło już nam się lekko znudziło, więc Bogdan wybrał kierunek w stronę przeciwną - czyli na Karłów. Panowie troszkę oszukiwali pod górę, tzn.: Bogdan popychał Wiktora, żeby było szybciej, ale ten przynajmniej się nie zniechęcił, bo w planach był dłuższy dystans. Szok natomiast zaliczyłam na IMCE, gdy zobaczyłam, jaką autostradę usiłują tam zrobić i za szlabanem wycięto kosmiczną ilość drzew.
I jak ma się do tego rowerzysta w lesie?!!!!
Do Batorówka docieraliśmy przez Sekstans i tam nastąpiła zmiana rowerów. Wiktor przesiadł się na mojego fulla, a ja na jego decathlona. O mój Boże, co za masakra! Już zapomniałam, że od tego właśnie cuda zaczynałam swoją przygodę z jeżdżeniem i nawet szlaki w Tatrach na nim zaliczyłam. Sztywny, wysoki, bez spd - każdy kamień czułam. Ale czego się nie robi dla dziecka, żeby tylko dało radę przeżyć tę podróż?
Moja prędkość na tym cudzie spadła od razu o co najmniej kilka kilometrów, za to Wiktor pomknął jak chart spuszczony ze smyczy. Dogonić go nie mogłam, zastanawiając się przy tym, jak ja mogłam kiedyś jeździć bez spd? Z mety wróciły obawy o kolano, co dodatkowo mnie spowolniło.
Dotarliśmy do Batorówka, gdzie nastąpił wreszcie oczekiwany przez dziecko odpoczynek i mały popas.
A potem kierunek najbardziej oczywisty z oczywistych - Pasterka. Błoto po drodze było straszne, ale to akurat najmniej nam przeszkadzało,
bo i tak było pięknie dookoła.
I wreszcie ukochana Pasterka.
No i oczywiście nie ma Pasterki bez opata, a żubrowy kufel tylko dla zmyły - ładne ujęcie mi wyszło:
Na powrocie jednak nie dałam rady nerwowo wytrzymać na decathlonie i odmienilismy się z Wiciem na pojazdy. Ale żeby jego z kolei nie dobijać, powrót do Karłowa zaliczyliśmy przez łąki pasterskie spod niebieskiego szlaku pod Szczelińcem.
Do domu postanowiliśmy wrócić z Wiktorem asfaltem i okazuje się, że chyba jeszcze trochę strachów zostało nam do pokonania, bo Wiciu zjeżdżał wyjątkowo ostrożnie, a jego prędkość nie przekroczyła 40 km/h, zwalniał zwłaszcza wtedy, gdy mijały nas auta. Ale to minie - dzieci szybko zapominają. A w terenie radzi sobie coraz lepiej. I nie znam dzieci w jego wieku, które dałyby radę z takim dystansem i to w terenie. Będą z niego ludzie - nasza krew. :)
Kategoria Góry Stołowe, rodzinka w komplecie
- DST 37.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:49
- VAVG 13.14km/h
- VMAX 35.30km/h
- Podjazdy 700m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza jazda z Kingą
Sobota, 27 września 2014 · dodano: 29.09.2014 | Komentarze 0
Takie wspaniałe tereny do jazdy są na naszym terenie, a tak mało dziewczyn, które chciałyby z tego skorzystać (mam nadzieję, że nie czytają tego bloga leśnicy z PNGS-u:):)). Z chłopakami nie ma się co umawiać, bo wszyscy są zbyt mocni, jak na moje możliwości. Oni podchodzą do tego poważnie i treningowo, ja rekreacyjnie. Ula nie jest z Kudowy, więc ciężko jej się wyrwać na co dzień. I w końcu objawiła mi się dziewczyna pełna zapału, dla której asfalt jest przereklamowany :) Moje zdanie na temat asfaltu jest podobne, choć są "okoliczności przyrody", po których wiem, że tak być nie musi:).
Ale do rzeczy: z kudowskiego wyścigu wyniosłam jeszcze jeden pozytyw, dzięki któremu wróciła mi ochota na rower. Poznałam wreszcie Kingę - rowerową kudowiankę, która jak się okazało wcale nie była taka nieznajoma. Niedużo czasu upłynęło i w końcu zgadałyśmy się na wspólny wyjazd. Nie mogłyśmy się do tej pory spotkać, bo ona "obstawia" raczej tereny Brzozowia i Pogórza Orlickiego, a ja Góry Stołowe, dlatego na pierwszy raz to ja wybrałam kierunek naszej trasy. Musiałam, po prostu musiałam, pokazać jej chociaż te najbardziej ulubione przeze mnie szlaki, czyli trawers z Czermnej do Pstrążnej, niebieski z Lelkowej do IMKI i Machovskie Konciny.
Super się jechało z kimś, kto ma podobne tempo jazdy i komu można przekazać to, czego się sama do tej pory nauczyłam. Poza tym mieszkamy razem w jednym mieście, co powoduje, że tematów do rozmów nie brakuje, a nawet osoby spotkane po drodze okazują się znane nam obu, a to wywołuje kolejne tematy do rozmów. Wrażenia są więc przemiłe i nie zatarła tego nawet przepiękna gleba na błocie, po której dołączyłam do kolekcji uszkodzeń na ciele obcierkę na lewej łopatce, gdy Lycan przerzucił mnie przez siebie, jak zapaśnik w judo.
Czyli do 3000 km w tym roku jednak dociągnę. W porównaniu z resztą bs-owców to oczywiście żaden rekord, ale jak na pierwszy rok jeżdżenia, to i tak będzie mój sukces. Następnym razem obstawimy jej rejony i już się cieszę na to spotkanie.
Ale do rzeczy: z kudowskiego wyścigu wyniosłam jeszcze jeden pozytyw, dzięki któremu wróciła mi ochota na rower. Poznałam wreszcie Kingę - rowerową kudowiankę, która jak się okazało wcale nie była taka nieznajoma. Niedużo czasu upłynęło i w końcu zgadałyśmy się na wspólny wyjazd. Nie mogłyśmy się do tej pory spotkać, bo ona "obstawia" raczej tereny Brzozowia i Pogórza Orlickiego, a ja Góry Stołowe, dlatego na pierwszy raz to ja wybrałam kierunek naszej trasy. Musiałam, po prostu musiałam, pokazać jej chociaż te najbardziej ulubione przeze mnie szlaki, czyli trawers z Czermnej do Pstrążnej, niebieski z Lelkowej do IMKI i Machovskie Konciny.
Super się jechało z kimś, kto ma podobne tempo jazdy i komu można przekazać to, czego się sama do tej pory nauczyłam. Poza tym mieszkamy razem w jednym mieście, co powoduje, że tematów do rozmów nie brakuje, a nawet osoby spotkane po drodze okazują się znane nam obu, a to wywołuje kolejne tematy do rozmów. Wrażenia są więc przemiłe i nie zatarła tego nawet przepiękna gleba na błocie, po której dołączyłam do kolekcji uszkodzeń na ciele obcierkę na lewej łopatce, gdy Lycan przerzucił mnie przez siebie, jak zapaśnik w judo.
Czyli do 3000 km w tym roku jednak dociągnę. W porównaniu z resztą bs-owców to oczywiście żaden rekord, ale jak na pierwszy rok jeżdżenia, to i tak będzie mój sukces. Następnym razem obstawimy jej rejony i już się cieszę na to spotkanie.
Kategoria Góry Stołowe, babskie wypady
- DST 17.00km
- Czas 00:51
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 32.10km/h
- Podjazdy 100m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybciutko wieczorkiem
Środa, 24 września 2014 · dodano: 25.09.2014 | Komentarze 3
Godz. 18.Jechać? Nie jechać?
Późno, ciemno już prawie, lekko zimnawo.
Oj kurczę, zbieraj się kobieto i choć na chwilkę i na króciutko rozruszaj kości!
Ok., ale tylko po asfalcie po ścieżce rowerowej i do domu.
Dobra, tylko się rusz.
Przeprowadziwszy ze sobą prawdziwie męską rozmowę, pozbierałam się w 5 minut i ruszyłam. Jednej małej góreczki nie mogłam sobie odmówić, tym bardziej, że po drodze trzeba było zajrzeć na Orlika i zostawić klucz od domu Wiktorowi i ustalić godzinę powrotu do domu.
Ale potem rzeczywiście skierowałam się na Beloves, bo w tym pośpiechu zapomniałam o tym, że nie mam lampki na rowerze. Ale słuchawek do telefonu na szczęście nie zapomniałam. Polubiłam ostatnio jazdę z muzyką w głowie, a szczególnie ciepło, wakacyjnie i rowerowo kojarzy mi się Jubel Klingande i A Real Hero Electric Youth. A że dostałam nowy telefon służbowy, w którym słuchawki są zdecydowanie lepsze niż w moim, więc była okazja je przetestować. Sprawdziłam też przy okazji możliwości fotograficzne tegoż cuda, no ale tu wyszło na razie słabo, chyba, że jeszcze muszę się douczyć. Na razie zdjęcia wyszły z niego takie:
Co prawda, jak będę jeździć takie kosmiczne dystanse, to nie dociągnę do 3 000 km w tym roku, ale co zrobić - okazji i ochoty, jakby coś mniej ostatnio. Liczę jeszcze na rzut weny rowerowej w październiku. A potem to już chyba zapadnę w sen zimowy, aż do zimy i biegówek.
Kategoria Trening, W pojedynkę, asfalt nie musi być nudny
- DST 8.50km
- Teren 6.00km
- Czas 00:47
- VAVG 10.85km/h
- VMAX 30.90km/h
- Podjazdy 400m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Kudowski Wyścig Serc dla Jakuba
Niedziela, 21 września 2014 · dodano: 23.09.2014 | Komentarze 4
Nadszedł wreszcie dzień wyścigu zorganizowanego na terenie własnym, czyli w Kudowie. Nazwa wielce obiecująca: Międzynarodowe Mistrzostwa Cross-Country (XC) Kudowski Wyścig Serc dla Jakuba - organizator, to przede wszystkim: KKZK Kłodzko, Cyklon PRO-AL Kudowa i Urząd Miasta. Kategorii całe mnóstwo, jak na prawdziwym wyścigu przystało. Ale najważniejszy był oczywiście cel tej akcji, czyli zbiórka kasy na kosztowną rehabilitację małego Kubusia. A jeśli przy tak zacnej okazji można się świetnie pobawić, to tylko motywuje do wzięcia aktywnego udziału w wyścigu.
W pomoc organizacyjną zaangażowało się wielu ludzi dobrego serca, w tym m.in.: Monika i Dorota - nierozłączne połówki chłopaków z KKZK.
Chętnych do wyścigu było nawet, nawet, ale za serce najmocniej chwytały najmłodsze dzieciaczki, które w zasadzie ledwo chodziły, a już jeździły:
Przecudowny zawodnik - prawda? Dostał największe owacje ze wszystkich uczestników.
Dystansów było kilka i gdy już przejechały dzieci i młodzież, wystartowali dorośli. Zabawy było co niemiara, bo gdy jedni mieli straszne ciśnienie na wynik, inni mieli naprawdę wielką zabawę. Zwłaszcza ja, gdy zobaczyłam, że startują 34 osoby, z czego 33 facetów i ja !!!!. Po prostu już na starcie byłam bezkonkurencyjna, a motywacja do ścigania się nie wiadomo z kim wzrosła do poziomu maksymalnego.
Tak więc, gdy jedni z zacięciem ruszyli do boju, my ucinaliśmy sobie jeszcze pogawędki, zaliczając koniec ekipy startującej. Zaliczanie końca generalnie zostało mi do samego końca, choć znaleźli się mocarze, którzy przybyli za mną.
8 km trasy - czyli 2 pętle dla kobiet (hm.... hahaha) oczywiście nie powaliło na kolana, ale chłopcy o trudniejsze momenty też się postarali i zaplanowali dwa zjazdy, na których niejeden z facetów rower sprowadzał. A ja sobie je dzielnie zjechałam.
Tutaj zaprezentowałam również znajomym, oblegającym pobocza, metody zjazdu po schodach, wraz z braniem zakrętów między drzewami. Przy drugim zjeździe (gdy dopadł mnie chwilę wcześniej Bogdan) - przy okazji skupienia mojej uwagi na schodach i drzewach - nie zauważyłam, jak piękne spotkanie z pieńkiem i glebą zalicza właśnie Bodzio. Zdziwiłam się tylko dlaczego Rysiu krzyczy, że żona właśnie wyprzedziła męża, skoro jechał przede mną?
A tak wyglądał zadowolony Bodzio na sekundę przed wywrotką: koło scentrowało się nieziemsko.
W pewnych momentach okazało się, że wniesienie roweru przyniesie bardziej oczekiwane efekty czasowe, niż beznadziejne i rozpaczliwe próby wjechania wydawałoby się prostego odcinka. Tak więc można było zaprezentować również przeróżne sposoby taszczenia się na szczyt.
Sposoby noszenia roweru zaprezentował również Wojtas, który gdzieś na szczycie złapał naprawdę efektowną gumę i dzielnie przemaszerował resztę dystansu z pojazdem pod pachą. I ogromne ukłony dla niego, że nie skrócił trasy, tylko przemaszerował ją w ustalonym dystansie - przez wszystkie zjazdy i alejki w Parku.
Ostatecznie na metę dotarliśmy razem, bo jak fun to fun, a nie ściganie się na smierć i życie.
A oto organizatorzy tej kilkukilometrowej zabawy w szczytnym celu:
I bezkonkurencyjna ja: :):) dwa medale, dyplom i świetna koszulka tematyczna (I think bike) to moje trofea, ale największą radością była po prostu sama jazda.
I nawet znalazł się filmik z TVK Kłodzko, na którym - o dziwo - się załapałam.
Tak więc, gdy jedni z zacięciem ruszyli do boju, my ucinaliśmy sobie jeszcze pogawędki, zaliczając koniec ekipy startującej. Zaliczanie końca generalnie zostało mi do samego końca, choć znaleźli się mocarze, którzy przybyli za mną.
8 km trasy - czyli 2 pętle dla kobiet (hm.... hahaha) oczywiście nie powaliło na kolana, ale chłopcy o trudniejsze momenty też się postarali i zaplanowali dwa zjazdy, na których niejeden z facetów rower sprowadzał. A ja sobie je dzielnie zjechałam.
Tutaj zaprezentowałam również znajomym, oblegającym pobocza, metody zjazdu po schodach, wraz z braniem zakrętów między drzewami. Przy drugim zjeździe (gdy dopadł mnie chwilę wcześniej Bogdan) - przy okazji skupienia mojej uwagi na schodach i drzewach - nie zauważyłam, jak piękne spotkanie z pieńkiem i glebą zalicza właśnie Bodzio. Zdziwiłam się tylko dlaczego Rysiu krzyczy, że żona właśnie wyprzedziła męża, skoro jechał przede mną?
A tak wyglądał zadowolony Bodzio na sekundę przed wywrotką: koło scentrowało się nieziemsko.
W pewnych momentach okazało się, że wniesienie roweru przyniesie bardziej oczekiwane efekty czasowe, niż beznadziejne i rozpaczliwe próby wjechania wydawałoby się prostego odcinka. Tak więc można było zaprezentować również przeróżne sposoby taszczenia się na szczyt.
Sposoby noszenia roweru zaprezentował również Wojtas, który gdzieś na szczycie złapał naprawdę efektowną gumę i dzielnie przemaszerował resztę dystansu z pojazdem pod pachą. I ogromne ukłony dla niego, że nie skrócił trasy, tylko przemaszerował ją w ustalonym dystansie - przez wszystkie zjazdy i alejki w Parku.
Ostatecznie na metę dotarliśmy razem, bo jak fun to fun, a nie ściganie się na smierć i życie.
A oto organizatorzy tej kilkukilometrowej zabawy w szczytnym celu:
I bezkonkurencyjna ja: :):) dwa medale, dyplom i świetna koszulka tematyczna (I think bike) to moje trofea, ale największą radością była po prostu sama jazda.
I nawet znalazł się filmik z TVK Kłodzko, na którym - o dziwo - się załapałam.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embed...
Kategoria Góra Parkowa, Wyścigi
- DST 17.70km
- Teren 9.00km
- Czas 01:39
- VAVG 10.73km/h
- VMAX 28.90km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 500m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Parkowa
Czwartek, 18 września 2014 · dodano: 18.09.2014 | Komentarze 1
Objazd Góry Parkowej po przygotowanej do niedzielnego wyścigu trasie. Wpis łączy właściwie dwudniowy wypad.
Ogłoszenie.
Kategoria Góra Parkowa, Trening
- DST 45.00km
- Teren 15.00km
- Czas 03:09
- VAVG 14.29km/h
- VMAX 48.40km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Radków i nowa ścieżka
Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 18.09.2014 | Komentarze 0
Kolejna jazda po okolicy, Bogdan pojechał przez Miechy i zielonym na Lelkową, ja asfaltem do IMKI, a że Bogdana jeszcze nie było, wjechałam kawałek niebieskim w stronę Lelkowej. W połowie drogi się spotkaliśmy i wróciliśmy do asfaltu na Karłów. Potem Pasterka tym razem zjechana przeze mnie asfaltem, a dojazd do niej niebieskim szlakiem pod Szczelińcem. Machowski Krzyż, zjazd niebieskim do Bożanowa, zalew w Radkowie, tam trochę pokręciliśmy się po lesie szukając nowych ścieżek, jedna znaleziona, która kończy się przy wodospadzie Pośny jednak końcówka noszona. Powrót to asfalt do Stroczego zakrętu, i praskim traktem do Karłowa, asfalt na Ymca, ja już asfaltem wróciłam do Kudowy a Bodzio jeszcze pojechał zaatakować swój ulubiony zjazd czerwonym szlakiem do Jakubowic. Kategoria Góry Stołowe
- DST 35.50km
- Teren 10.00km
- Czas 02:10
- VAVG 16.38km/h
- VMAX 42.40km/h
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogórze orlickie
Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 14.09.2014 | Komentarze 0
Statystyka. Kategoria Góry Orlickie, Trening
- DST 33.10km
- Teren 25.00km
- Czas 02:42
- VAVG 12.26km/h
- VMAX 41.50km/h
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Miechy-Pasterka-IMKA-Czerwony
Sobota, 6 września 2014 · dodano: 14.09.2014 | Komentarze 0
Statystyka. Choć mój sukces sobie zapiszę - zjechałam w całości czerwonym szlakiem na Jakubowice. Kategoria Góry Stołowe
- DST 23.30km
- Teren 13.00km
- Czas 01:55
- VAVG 12.16km/h
- VMAX 45.60km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 500m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Ulubione szlaki
Piątek, 5 września 2014 · dodano: 14.09.2014 | Komentarze 0
1.Czermna do mostku przed Saint George2. Trawersem do szlabanu
3. Dojazd do Drogi Aleksandra
4. Drogą Aleksandra dojazd do niebieskiego szlaku i do IMKI
5. Powrót asfaltem do czerwonego szlaku
6. Powrót Drogą Aleksandra przez Czermną
Kategoria Trening, W pojedynkę, Góry Stołowe