Info
Więcej o mnie.
2013 r.:

2014 r.:

2015 r.:

2016 r.:

Dzienne odwiedziny bloga:
Kategorie bloga
- asfalt nie musi być nudny
17 - babskie wypady
7 - Beskidy
6 - BIEGANIE
12 - Biegówki
2 - Bikestats
47 - Broumovskie Steny
24 - Dolni Morawa
2 - FINALE LIGURE/WŁOCHY
7 - Góra Parkowa
13 - Góry Bardzkie
4 - Góry Bialskie
2 - Góry Bystrzyckie
14 - Góry Izerskie
2 - Góry Kamienne
2 - Góry Orlickie
49 - Góry Sowie
6 - Góry Stołowe
122 - Góry Suche
3 - Góry Złote
2 - Jeseniki
5 - Karkonosze
2 - KOUTY
2 - Lipovske Stezky
1 - Maratony
5 - Masyw Ślęży
4 - Pieniny
2 - Podgórze Karkonoszy
5 - rodzinka w komplecie
24 - ROLKI
0 - Rudawy Janowickie
1 - Rychleby
7 - Śnieznicki PK
7 - Srebrna Góra
24 - strefa mtb
24 - Tatry
3 - Treking
7 - Trening
71 - Trutnov Trails
9 - tv i uskok - razem lub osobno
12 - W pojedynkę
59 - Wyścigi
4 - Wzgórza Lewińskie
17
Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Sierpień2 - 0
- 2025, Lipiec8 - 0
- 2025, Czerwiec15 - 0
- 2025, Maj12 - 0
- 2025, Kwiecień12 - 0
- 2025, Marzec13 - 0
- 2025, Styczeń4 - 0
- 2024, Grudzień3 - 0
- 2024, Listopad1 - 0
- 2024, Październik6 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień9 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj8 - 0
- 2024, Kwiecień5 - 0
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień3 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Październik8 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień10 - 0
- 2023, Lipiec17 - 0
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj10 - 0
- 2023, Kwiecień4 - 0
- 2023, Marzec3 - 0
- 2023, Luty4 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec18 - 0
- 2022, Czerwiec16 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień12 - 0
- 2022, Marzec6 - 0
- 2022, Luty5 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień4 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik7 - 0
- 2021, Wrzesień3 - 0
- 2021, Sierpień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień10 - 0
- 2016, Sierpień14 - 1
- 2016, Lipiec18 - 4
- 2016, Czerwiec17 - 0
- 2016, Maj16 - 1
- 2016, Kwiecień12 - 1
- 2016, Marzec4 - 2
- 2016, Luty3 - 1
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień2 - 1
- 2015, Listopad5 - 1
- 2015, Październik12 - 5
- 2015, Wrzesień7 - 6
- 2015, Sierpień14 - 20
- 2015, Lipiec17 - 7
- 2015, Czerwiec16 - 8
- 2015, Maj14 - 21
- 2015, Kwiecień15 - 28
- 2015, Marzec11 - 30
- 2015, Styczeń1 - 4
- 2014, Listopad6 - 24
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień11 - 11
- 2014, Sierpień14 - 16
- 2014, Lipiec16 - 13
- 2014, Czerwiec16 - 44
- 2014, Maj15 - 59
- 2014, Kwiecień12 - 48
- 2014, Marzec6 - 21
- 2014, Luty1 - 7
- 2014, Styczeń3 - 11
- 2013, Grudzień3 - 13
- 2013, Listopad4 - 14
- 2013, Październik9 - 21
- DST 13.50km
- Teren 5.00km
- Czas 01:09
- VAVG 11.74km/h
- Podjazdy 428m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
BUKOWINA-CZERWONY Z LELKOWEJ - JAKUBOWICE
Piątek, 9 maja 2014 · dodano: 09.05.2014 | Komentarze 1
Start 17:40.Ćwiczę, ćwiczę i ćwiczę z uporem maniaka podjazd do Bukowiny.
Czas z licznika: Do rozjazdu w Pstrążnej (6 km) 28:40; Do szlabanu na Drogę Aleksandra (2 km): 14:00 - łącznie 42 min. hmmm.
Tym razem podjazd w pojedynkę akurat tą drogą był jak najbardziej uzasadniony, bo chciałam dotrzeć do czerwonego szlaku, który jest zaplanowany do zjechania na niedzielę. Nie znałam całości tego szlaku, więc zamiast wziąć mapę ze sobą, na Lelkowym rozdrożu sięgnęłam po najbardziej sprawdzony patent, czyli telefon do przyjaciela. Oczywiście Bogdan posłużył mi za zdalnego przewodnika i ustalił dalszy kierunek mojej jazdy. Bardzo, bardzo chciałam przejechać czerwonym szlakiem w całości i zobaczyć czy w pojedynkę, bez kibiców, też dam radę? DAŁAM!!!!!!! Tylko kawałek ok. 20-metrowy nie zjechałam, bo się go wystraszyłam, za to trzasnęłam fotki:




Kategoria Góry Stołowe, Trening, W pojedynkę
- Aktywność Wrotkarstwo
Rolki w rytmie tabaty
Wtorek, 6 maja 2014 · dodano: 06.05.2014 | Komentarze 4
Lycan po swoim pierwszym tysiącu kilometrów otrzymał należne mu SPA w gabinecie pana doktora - czyli u kolegi Bogdana. W związku z tym pojeździć by się chciało, ale jak? Przypomniałam sobie o rolkach zniesionych już nawet ze strychu. Myślałam, że będę miała więcej problemów po tak długiej przerwie, ale okazało się że czego Jaś się już nauczył, tego Jaś już nie zapomni. Rewelacyjnie się tempo nadaje do TABATA WORKOUTS w Tabata Songs: 1,2,3 go! 1,2,3 break! 3,2,1 go! 3,2,1 break! Niby się nie przemęczyłam, a tętno max było 172. Trening na wzmocnienie mięśni nóg rewelacyjny.
Tak leżą.

A tak stoją © cerber27

Ścieżka rowerowa w Nachodzie

Rzepaczek
Dystans: 10 km, czas trwania: 1 godzina
- DST 47.20km
- Teren 25.00km
- Czas 03:33
- VAVG 13.30km/h
- VMAX 53.20km/h
- HRmax 175 ( 97%)
- HRavg 138 ( 76%)
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Majówka w Jeseniku part. 2
Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 10
Dzień czwarty.
Pozostałości po 15-osobowej ekipie to: Alinka, Emi, Kuba, Ryjek, Wiktor, Bogdan i ja. Z racji uziemienia Emi oraz wielkiej mojej potrzeby pojeżdżenia po terenie obczajonym dwa dni wcześniej pieszo z Kubą, Aliną i Wiktorem dziewczyny zgodziły się zaopiekować najmłodszym uczestnikiem wyprawy i mogłam skorzystać z dobrodziejstwa terenu.
Plan był ogólnie rzecz biorąc lajtowy, ale z nastawieniem, że pozjeżdżamy w terenie trudnym. Punkty ważne to Velke Bradlo (1049) Rejviz, Zlaty Chlum (875) i Certowy Kameny (693), tak żeby na 16 wrócić do aut.
Kłopotów technicznych, zapoczątkowanych przez Leę, nie było końca. Na początek pulsometry moje i Ryjka tak się schynronizowały ze sobą, że zwariowały nie wiedząc kogo łapać i mój w końcu przestał mierzyć cokolwiek. Bogdana rower zaczął wydawać z siebie dziwne piszczenia, skrzypienia i postukiwania, a pod koniec trasy hak się wziął i wygiął, a także zgubiła się śruba od spd. Przerzutki w Lycanku obraziły się na mnie, że były brudne i zaczęły żyć swoim własnym życiem, czyli zmieniały się od czasu do czasu same, bez mojego udziału, a po drodze jeszcze staranowaniu uległy okulary me przeciwsłoneczne i szczątki na pamiątkę zgarnęłam z ziemi. Ale któż by się takimi drobiazgami przejmował: przygoda wzywa, nogi "swędzą", a zjazdy czekają!!!!!!!!!!!!!!!:)
Pozostałości po 15-osobowej ekipie to: Alinka, Emi, Kuba, Ryjek, Wiktor, Bogdan i ja. Z racji uziemienia Emi oraz wielkiej mojej potrzeby pojeżdżenia po terenie obczajonym dwa dni wcześniej pieszo z Kubą, Aliną i Wiktorem dziewczyny zgodziły się zaopiekować najmłodszym uczestnikiem wyprawy i mogłam skorzystać z dobrodziejstwa terenu.
Plan był ogólnie rzecz biorąc lajtowy, ale z nastawieniem, że pozjeżdżamy w terenie trudnym. Punkty ważne to Velke Bradlo (1049) Rejviz, Zlaty Chlum (875) i Certowy Kameny (693), tak żeby na 16 wrócić do aut.
Kłopotów technicznych, zapoczątkowanych przez Leę, nie było końca. Na początek pulsometry moje i Ryjka tak się schynronizowały ze sobą, że zwariowały nie wiedząc kogo łapać i mój w końcu przestał mierzyć cokolwiek. Bogdana rower zaczął wydawać z siebie dziwne piszczenia, skrzypienia i postukiwania, a pod koniec trasy hak się wziął i wygiął, a także zgubiła się śruba od spd. Przerzutki w Lycanku obraziły się na mnie, że były brudne i zaczęły żyć swoim własnym życiem, czyli zmieniały się od czasu do czasu same, bez mojego udziału, a po drodze jeszcze staranowaniu uległy okulary me przeciwsłoneczne i szczątki na pamiątkę zgarnęłam z ziemi. Ale któż by się takimi drobiazgami przejmował: przygoda wzywa, nogi "swędzą", a zjazdy czekają!!!!!!!!!!!!!!!:)

Utartym zwyczajem panowie jadą grzecznie za mną, dopingując do walki o przeżycie na podjazdach i pilnując z ogromnym zainteresowaniem. aby nic się nie stało ich jedynemu rodzynkowi w towarzystwie.

Po każdym zdobyciu hopki uśmiech nie schodził z mojej twarzy i z ogromnym wyrazem wdzięczności kłaniałam się chłopakom za popychanie pod górę.

Ryjkowa aplikacja za 9,99 zł obwieściła, iż pogoda będzie cudowna, więc Kuba pożyczył mi okulary, abym mogła dostrzec, z której strony nadchodzi to cudo.


Pradziad na wyciągnięcie ręki - piękne wspomnienia. :):):)

W końcu dojechaliśmy do punktu, w którym to Bogdan spadł z rowera ze zmęczenia, a dla pozoracji głupa przyciął, że zdjęcie będzie robił.


Tutaj Ryjek postanowił wziąć standardowy lek na wyluzowanie przed niedalekim już zjazdem do i ze Zlotego Chlumu. Uszczęśliwienie jego z tego powodu było wielkie i szacun dla fotografa, że moment ten tak idealnie uchwycił.

Kuba i Bogdan natomiast byli załamani czekającą ich przygodą, więc siedzieli przybici, że Ryjek znowu da im baty.

No, ale czas ruszyć dalej - do celu upragnionego.
Ostatni wdech przed cudownym terenem, a potem .....

ZJAZDY:
Ryjek się rozkręca


a Bodzio skręca

Kuba też daje czadu

I mi się też co nieco udało


Dzięki Wam wszystkim za ten wyjazd, czterodniowe szaleństwo i nawet za puzzle, które tak namiętnie próbowaliśmy poskładać.
Emi, dzięki Tobie mój Lycanek przekroczył na majówce swój pierwszy tysiąc!!!
Emi, dzięki Tobie mój Lycanek przekroczył na majówce swój pierwszy tysiąc!!!
- DST 29.30km
- Teren 15.00km
- Czas 02:15
- VAVG 13.02km/h
- VMAX 59.90km/h
- HRmax 168 ( 93%)
- HRavg 132 ( 73%)
- Podjazdy 830m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Majówka w Jeseniku part.1
Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 10
Dzień pierwszy.
15 osób z 6 miast, 7 aut, 12 rowerów, tak w skrócie można opisać skład wycieczki. Najważniejsze w tym były oczywiście dobre humory i radość z ponownego spotkania całej ekipy - nawet w powiększonym składzie. Takie spotkania chyba nigdy nie przestaną robić na mnie wrażenia - zorganizować i chcieć być z taką ekipą? Ryjku jesteś centralnym ogniwem tego towarzystwa!!!!!!
Tak więc przybyliśmy.


Szybkie przygotowania, omówienie kto, gdzie i z kim wyrusza, o której godzinie spotkanie powrotne i ruszamy. Na rozkręcenie święta trójca, czyli Kuba, Wiktor i ja ruszamy rowerami żółtym w stronę Bobrovnika, Javorika i Seraka. Podobnie - tyle, że piesza, dziewczyny (Alinka, Beata i Małgosia) ruszają w tą samą stronę. Później się okaże, że miały tak dobre tempo marszu, że kilkakrotnie udało nam się spotkać na trasie.


Dziewczyny na trasie .
Na trasie spotkaliśmy również imiennika Bobrovnik - tak sobie siedział i drzewo przygryzał.


W oddali Doluhe Strane.
W Javoriku chwila zastanowienia i start w stronę Seraka i Obrich Skal.

Okazało się to dobrą decyzją, bo zaliczyliśmy również spotkanie z drugą grupą rowerową - w silnym składzie.

Uzupełnienie ekipy o Bogdana, który dzielnie podprowadził dziecko swe do góry, popychając go pod siodełkiem.

Zdobyliśmy Obri Skaly i znowu zastanowienie, w którą stronę dalej?


Padło na zielony - zupełnie, jak stworzony dla rowerzystów. Kuba był zachwycony. Ja też, ale ze względu na młodego nie zjechałam go w całości.



W tym miejscu szlak nas nieco przystopował, bo zrobił się jeszcze bardziej rowerowy.
15 osób z 6 miast, 7 aut, 12 rowerów, tak w skrócie można opisać skład wycieczki. Najważniejsze w tym były oczywiście dobre humory i radość z ponownego spotkania całej ekipy - nawet w powiększonym składzie. Takie spotkania chyba nigdy nie przestaną robić na mnie wrażenia - zorganizować i chcieć być z taką ekipą? Ryjku jesteś centralnym ogniwem tego towarzystwa!!!!!!
Tak więc przybyliśmy.


Szybkie przygotowania, omówienie kto, gdzie i z kim wyrusza, o której godzinie spotkanie powrotne i ruszamy. Na rozkręcenie święta trójca, czyli Kuba, Wiktor i ja ruszamy rowerami żółtym w stronę Bobrovnika, Javorika i Seraka. Podobnie - tyle, że piesza, dziewczyny (Alinka, Beata i Małgosia) ruszają w tą samą stronę. Później się okaże, że miały tak dobre tempo marszu, że kilkakrotnie udało nam się spotkać na trasie.


Dziewczyny na trasie .
Na trasie spotkaliśmy również imiennika Bobrovnik - tak sobie siedział i drzewo przygryzał.


W oddali Doluhe Strane.
W Javoriku chwila zastanowienia i start w stronę Seraka i Obrich Skal.

Okazało się to dobrą decyzją, bo zaliczyliśmy również spotkanie z drugą grupą rowerową - w silnym składzie.

Uzupełnienie ekipy o Bogdana, który dzielnie podprowadził dziecko swe do góry, popychając go pod siodełkiem.

Zdobyliśmy Obri Skaly i znowu zastanowienie, w którą stronę dalej?


Padło na zielony - zupełnie, jak stworzony dla rowerzystów. Kuba był zachwycony. Ja też, ale ze względu na młodego nie zjechałam go w całości.



W tym miejscu szlak nas nieco przystopował, bo zrobił się jeszcze bardziej rowerowy.

Typowe miejsce dla rowerzystów:) Kuba poćwiczył nieco mięśnie, wnosząc wszystkie trzy rowery na górę - dżentelmeni nie wyginęli.

I ostatecznie przybyliśmy na miejsce zbiórki jako pierwsi.


- DST 23.00km
- Teren 22.00km
- Czas 02:26
- VAVG 9.45km/h
- VMAX 30.00km/h
- HRmax 170 ( 94%)
- HRavg 144 ( 80%)
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielka Sowa - prawdziwy chrzest bojowy mój i Lycanka
Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 6
Nie ma to, jak szybkie pomysły i jeszcze szybsza ich realizacja. Jeden telefon od Emi w sobotę i już następnego dnia z rana stawiamy się na zbiórce w Rzeczce. Emi "dostarcza" również swojego skarba - nie, nie rower tylko Kubę.:)Na początek nastąpiło tasowanie "piłeczek", zwolniliśmy bęben maszyny losującej i jedna para wylosowała kierunek: prosto, druga para szczęśliwie w lewo. Pewnie nikt by się nie domyślił, kto z kim i gdzie wyruszył? Tak, tak niewyżyci namierzyli kierunek: prosto - czerwonym do wieży. Na szczycie spotkaliśmy również Mariusza, który jednak dość szybko popędził dalej.
Oj, gdybym ja wiedziała na co się zapisuję? To była masakra tylko nie piłą mechaniczną a rowerem moim własnym. Takiej dawki adrenaliny dostarczonej mi przez Emi wystarczyłoby chyba na słonia. O podjazdach pisać nie zamierzam, żeby nie denerwować siebie i innych, ale te zjady !!!!!!!!!! W życiu jeszcze nie zjechałam tak daleko i tak długo po taaaaaakich luźnych kamolach i korzeniach i takim stopniu nachylenia, że gdybym sekundę dłużej myślała, to bym sprowadzała rower z każdej górki, przez którą przejeżdżaliśmy. Po zjeździe z żółtego szlaku moje kolana zaczęły wręcz żyć własnym życiem i nijak nie mogłam ich przywołać do porządku. Choć kolana Emi też dały jej coś od siebie.

Emila © cerber27

Nasza czwóreczka - Mała Sowa.

Końcówka żółtego.

Ale Kuba też był w swoim żywiole.
Kierunek Kalenica również wybrali hardcorowcy, a my maluczcy zostaliśmy sprawić dla nich godny posiłek

Zestaw obowiązkowy


Zimna Polana - rowery też muszą odpocząć

Dzięki stokrotne Emi za tą jazdę i wsparcie w kryzysie, a Kubie za cierpliwość i wyrozumiałość. Teraz rozumiem, co cię tam tak ciągnie i mam nadzieję, że jeszcze w tym sezonie zahukam jeszcze raz z Sową.
Kategoria Bikestats, Góry Sowie
- DST 30.00km
- Teren 13.00km
- Czas 02:15
- VAVG 13.33km/h
- HRmax 175 ( 97%)
- HRavg 139 ( 77%)
- Kalorie 1300kcal
- Podjazdy 550m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Taszów-Borova
Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 4
Druga wycieczka tego dnia. Po rozgrzewce z Wiktorem na Bukowinę tempem 7-8 km/h czułam lekki niedosyt, a ponieważ Bogdan wybierał się na rower, więc postanowiłam przejechać się z nim. Przed domem czekała na nas niespodzianka w postaci Agi przygotowanej na przejażdżkę, z odpowiednim sprzętem i nastawieniem. Superancko, tylko biedna nie wiedziała co ją czeka.Bogdan wybrał trasę: górkami przez ul. Słoneczną (tam mi Mundek odmówił współpracy i znowu nie mam trasy)


Kudowa z "lotu ptaka".

Bodzio na podjeździe między Jeleniowem a Lewinem.

Aga jeszcze zadowolona

Do Lewina terenem przez pola, tory kolejowe i wylądowaliśmy pod wiaduktem. Tym razem bez dziur w dętkach, ale za to z kompletnym ubłoceniem wszystkiego.

Gdzieś tam na trasie

Z Lewina pojechaliśmy przez Kocioł do Taszowa - oboje chcieli gryźć, ale każde z innego powodu :).

Taszów jesienno-wiosennie

Fantastyczna łąka do Borowej - ciekawe, kiedy w końcu jakiś rolnik nas pogoni?

Poplotkować też kiedyś trzeba, niezależnie od tego jak bardzo Bodzio nas popędzał.
Niestety przy tym plotkowaniu czas tak pędził, że trzeba było skrócić plan Bodzia i wrócić żółtym do Ceskiej Cermnej, a potem przez Brzozowie wrócić do Kudowy.

Więc na koniec, żeby Bodzio się już tak nie denerwował, pozwoliłyśmy mu łaskawie, aby się rozładował i umył nasze pojazdy.
Wycieczka była:
1. Dla mnie rewelacja
2. Dla Bodzia żółwiowo-rekreacyjna
3. Dla Agi traumatyczna - jak otrząśnie się z szoku to może się do nas odezwie :):)
Kategoria Góry Orlickie
- DST 15.90km
- Teren 1.00km
- Czas 01:00
- VAVG 15.90km/h
- VMAX 47.00km/h
- HRmax 155 ( 86%)
- HRavg 125 ( 69%)
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Bukowina z Wiktorem
Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 2
Ponieważ postanowiliśmy na długi weekend wziąć Wiktora wraz z jego rowerem, więc trzeba było potrenować troszkę podjazdy. Jak na to, że ma on dopiero lat 11, to poszło REWELACYJNIE - wszystkie miejsca trudne i męczące wjechał, czas przejazdu netto to 1 godzina. Odpoczywać oczywistym jest, że musiał, bo to jeszcze nie ta siła. A że ja się przy tym jeżdżeniu nie zmęczyłam, to po południu dodałam sobie jeszcze jeden przejazd, już taki bardziej dający w kość.

Pierwsza hopa w Czermnej.

Dzielny Wiciu.

Podjazd przy Saint George.

Dojazd już na samą Bukowinę.

Najtrudniejszy moment.

Dojeżdżamy do szlabanu. Potem to już przez Drogę Aleksandra i asfaltem do domku.

Pierwsza hopa w Czermnej.

Dzielny Wiciu.

Podjazd przy Saint George.

Dojazd już na samą Bukowinę.

Najtrudniejszy moment.

Dojeżdżamy do szlabanu. Potem to już przez Drogę Aleksandra i asfaltem do domku.
Kategoria Trening, Góry Stołowe
- DST 46.47km
- Czas 02:19
- VAVG 20.06km/h
- VMAX 48.40km/h
- HRmax 172 ( 95%)
- HRavg 139 ( 77%)
- Podjazdy 370m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Peklo-Oleśnice-Lewin-Kudowa
Środa, 23 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 4
Kategoria Trening
- DST 31.00km
- Teren 2.00km
- Czas 02:15
- VAVG 13.78km/h
- VMAX 54.20km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 162 ( 90%)
- HRavg 135 ( 75%)
- Kalorie 1267kcal
- Podjazdy 600m
- Sprzęt Lycan
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Stołowe - Pasterka
Niedziela, 20 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 0
W ten świąteczny dzień postanowiliśmy nie siedzieć przed telewizorem, tylko ruszyć swe szanowne zadki w teren - w trójkę.Po wczorajszym sprawdzeniu bloków i przetrwaniu 30 km w terenie w nowym osprzęcie, ten dzień był sprawdzeniem, czy rzeczywiście ułatwiłam sobie w końcu życie czy też nie? Ponieważ Bodzio ma plan na jazdę z Wiktorem do Leśnego Baru w trzeci dzień naszej oczekiwanej wycieczki, więc trzeba było zrobić mały trening na podjazdach.
W związku z tym kierunek mógł być na razie tylko jeden: Karłów - Pasterka - Kudowa.
W związku z tym kierunek mógł być na razie tylko jeden: Karłów - Pasterka - Kudowa.
Drobny przystanek na Czerwonej Skale.
W drodze na Pasterkę
Standardowy przystanek na Pasterce.
I do Szczelinki na całkiem pyszną pizzę.
Powrót przez Pasterskie Łąki - jedno z moich ulubionych miejsc na robienie fotek.
Kategoria Góry Stołowe
- DST 51.00km
- Teren 30.00km
- Czas 03:53
- VAVG 13.13km/h
- VMAX 42.60km/h
- HRmax 172 ( 95%)
- HRavg 139 ( 77%)
- Podjazdy 950m
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza jazda w SPD
Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 7
Cel Wielkosobotniej wycieczki był jeden: PRZETESTOWAĆ NOWE BLOKI SPD.Czasem zdarza się tak, że Bogdan lepiej ode mnie wie, czego mi trzeba i różnymi sposobami to wprowadza. Najpierw skusił mnie butami Shimano CLICK`R (nowość w ofercie SHIMANO). Jednak bez bloków podeszwy ślizgają się na samym pedale, o czym przekonałam się na wycieczce po Pogórzu Orlickim i robi się wtedy nawet niebezpiecznie. Tak więc w następnej kolejności Bodzio dostarczył pedały i bloki do kompletu. Jeszcze ostatnie chwile wahania i w końcu decyzja - raz kozie śmierć - zakładamy.
Procedura ćwiczebna oczywiście standardowa:
- Jak w tym się jeździ?
- Normalnie, wsiadasz, wpinasz się i jedziesz.
- A jak się przewrócę?
- To trudno, a jak cię mam złapać?.
Tak więc po uzyskaniu niesłychanego wsparcia psychicznego ze strony trenera i biorąc sobie do serca jego cenne wskazówki techniczne, ustawiłam rower na chodniku (bo prosto i trawa blisko), jedną nogę wpięłam i ......... ruszyłam.
LICZBA WYWROTEK: 0
Bloki prezentują się tak:
Rower prezentuje się tak:
Teraz czuję się "związana" z Lycanem na stałe.
Wrażenia są niesamowite:
1. Wpięcie jest bardzo intuicyjne i łatwiejsze, niż w nartach biegowych, poza tym można najpierw oprzeć stopę na całym pedale, więc nie ma obaw, że nie zdążę z wpięciem.
2. Wypięcie jest jeszcze bardziej intuicyjne, bo każde przesunięcie nogi w prawo czy w lewo, palcami czy piętą pozwala na uwolnienie nogi. Jest to bardzo lekkie i okazuje się łatwe.
3. Szarpanie nogą pionowo do góry nie spowoduje wyciągnięcia stopy z bloku.
4. Bloki w butach zupełnie nie przeszkadzają w chodzeniu.
5. Nie bolą mnie tak kolana przy jeździe pod górę.
6. Minus butów jest taki, że są całe z bardzo przepuszczalnego materiału i wystarczy lekki deszcyk, żeby natychmiast całe przemakały. Koniecznym wyposażeniem wycieczek muszą być więc ochraniacze na buty - który to zakup muszę uczynić jak najszybciej.
A to sprawca mojego szczęścia oraz zakwasów w dniu następnym:
Kategoria Góry Stołowe