Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 17521.47 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 20.00km
  • Czas 00:57
  • VAVG 21.05km/h
  • VMAX 34.40km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 174 ( 96%)
  • HRavg 139 ( 77%)
  • Podjazdy 50m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimno, mokro i gradowo

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 5

Tak mnie poniosło, że nie do końca zastanowiłam się jaka jest pogoda. Po 10 minutach jazdy wjechałam w ścianę deszczu i kryjąc się pod daszkiem sklepu zastanawiałam się co dalej ? Chciałam na Bukowinę, ale nieboskłon skierował mnie w drugą stronę. Żeby nie rezygnować już zupełnie z dalszej wycisnęłam treningowo asfalt do Beloves i z powrotem. Na powrocie już z daleka jednak widziałam, że będzie kiepsko, bo jadę prosto w totalną ścianę deszczu, a jak już w nią wjechałam, to się okazało, że to jest wręcz grad. Masakra. Taką siebie brudną, przemoczoną i zmarzniętą to pamiętam ostatnio chyba w dzieciństwie - z butów wylewałam wodę, a resztę wykręcałam.
Ale było fajnie!!!!!
Przed tym uciekałam i w to się wbiłam
Przed tym uciekałam.....
Deszczyk
i w to się wbiłam.
Kaczuszka
Kaczuszka  i ......
Prawie ja
Prawie ja.
Kto mi powie co to jest, ten jest gość
Kto mi powie co to jest, ten jest gość:):):)


Kategoria Trening, W pojedynkę


  • DST 15.60km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 12.48km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 139 ( 77%)
  • Kalorie 909kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bukowina i z powrotem

Piątek, 11 kwietnia 2014 · dodano: 11.04.2014 | Komentarze 0

Od soboty już tak się stęskniłam za siodełkiem, że w nosie miałam jaka jest pogoda, byle już nie padało. Czasu jak zwykle mało, więc jak się startuje o 16.30, to gdzież tu można pojechać z moim tempem? Tylko Bukowina do szlabanu, bo przynajmniej poćwiczę podjazdy. Ale najpierw przejechałam się po Górze Parkowej, zobaczyć jak tam wygląda. No i nie wygląda, bo trwają prace remontowe na wszystkich schodach, wszędzie zryte dróżki, zagrodzone taśmami i ogólnie jeździć się nie da. Tak więc odwrót i na  Bukowinę. Przystanek na rozdrożu i już dzielnie do szlabanu. Te 2 km podjazdu zajmują mi 10 minut, ale jest to cholernie ostry podjazd. A napisałam sobie to po to, żeby przeczytać we wrześniu i porównać jaki wtedy będzie mój czas. Zdecydowanie wolę podjeżdżać przez Czermną do Bukowiny, niż do IMKI przez Karłów, choć w sumie odległość ta sama.


  • DST 39.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 11.14km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 174 ( 96%)
  • HRavg 120 ( 66%)
  • Kalorie 2200kcal
  • Podjazdy 950m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Góry Złote ze złotą jedenastką

Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 9

Od samego początku patrząc na zaplanowaną przez Zbyszka  trasę, miałam wątpliwości czy powinnam się tam wybierać. Zapowiadało się bardzo  ostro i ciężko i jeszcze dodatkowo zgasiła mnie pogoda, która od razu w Kudowie dała popis i zapowiedziała co nas jeszcze dodatkowo może czekać. No ale rowery i plecaki spakowane, więc trudno: ruszyliśmy wraz z Cerberem27 z nastawieniem, że jakoś to będzie.

No i było.

Po dojeździe na parking w Lądku okazało się, że cała ekipa już na nas czeka w bardzo klimatycznej bramie - chowając się, a jakże, przed deszczem. Szybkie przywitanie i zapoznanie się z nowymi członkami ekipy i start.

Pierwszy podjazd okazał się tak zabójczy, że musieliśmy zrobić przystanek na uzupełnienie wody w organizmach. W tym czasie deszcz również postanowił wziąć trochę na wstrzymanie i w końcu puścił nas w dalszą drogę.

Na mały rozruch Zibi postanowił zrobić nam najpierw mały labirynt i wspinaczkę alpejską, ale z braku czekanów pomocnym sprzętem okazały się rowery.


Następną atrakcją był tor przeszkód i ścieżka zdrowia, gdzie mogliśmy poćwiczyć inne mięśnie, nie używane raczej podczas jazdy, np.: biecpsy przy podnoszeniu ciężarów, lub rzucie rowerem na odległość przez zwalone pnie.

Gdy w końcu Wodzu ulitował się nad nami maluczkimi i zezwolił niektórym na dalszy wjazd szutrówą, za przewodnika dając nam Anię, zrobiło się wesoło, wycieczkowo i niezbyt męcząco. Druga część grupy niestety zezwolenia od trenera nie dostała i pojechała ćwiczyć skłony, przysiady i skoki nad przeszkodami.

Nasza szósteczka, czyli: Ania, Bogdano, Ryjek,Feniks, Gregor (albo Greger) i ja dotarła do przepięknego miejsca - nie mam bladego pojęcia gdzie - ale możliwości rozjazdu naliczyłam aż siedem i stamtąd zaatakowaliśmy "podjaździk" do ruin, który potem z ogromną przyjemnością zjechałam.


Cały zjazd zarezerwowali sobie najlepsi, więc trudno musiałam się pogodzić ze stratą zjazdu po kamolach i zadowoliłam się błotem i korzeniami, niech mają.

Dalszej jazdy, aż do jedzenia w Travnej, nie ogarniam. Przy podjazdach, na których litościwie Wódz i reszta oczekiwali na mnie wymiękałam, ale nie wypadało krzyczeć na Przewodnika z obawy, że jeszcze większy hardcor mi zafunduje więc gromy leciały w kierunku dobrze mi znanym. Na szczęście Ryjek zmotywował mnie do dalszych ćwiczeń i dostarczył kalorii, bo nie ma to jak wzajemne zrozumienie uciśnionych.

Przyznaję jednak, że Wodzu też wiedział czym opornych zachęcić i skierował nas na przecudowne zjazdy, zwłaszcza zjazd po jakiejś łące przed Travną mi się spodobał.

Technicznie był to bardzo trudny wyjazd i cieszę się, że Zibi nie zrealizowł go do końca, bo byłoby ze mną kiepsko. Ale z drugiej strony to tylko powoduje, że na pewno w Góry Złote wrócę.

Niektóre zdjęcia pożyczyłam od EMI, a mapka jest do wglądu u Cerbera27, bo u mnie nie koniec kłopotów ze sprzętem.


  • DST 15.50km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 13.68km/h
  • VMAX 48.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 459m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bukowina-YMCA-Kudowa

Piątek, 4 kwietnia 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 2

Przed sobotnim wyjazdem nie wolno się zbytnio forsować, ale potrenować trzeba. Tak więc dla sprawdzenia uskuteczniłam trasę na Bukowinę, gdzie wdrapałam się po 40 minutach - jest to poprawa do poprzedniego razu o jakieś 8 minut. To dużo zwłaszcza, że do szlabanu zatrzymałam się już tylko raz - na rozjeździe do Pstrążnej i Bukowiny. Potem był oczywiście młynek, ale jednak wjechany w całości. Tym razem nawet nie brałam aparatu. Na Drodze Aleksandra kusił czerwony, ale jednak niebieski do IMKI zwyciężył, bo jeszcze w tym roku na nim nie byłam. 10-metrowy odcinek na kamieniach nadal nie zjechany, reszta już ok. Cieszy mnie to bardzo. A asfalt do domu to już tylko sprawdzenie prędkości maksymalnej - na razie przy 48 pojawiły się czaszki w oczach.

A z braku mundka mapka z października 2013, ale trasa ta sama.




  • DST 51.50km
  • Teren 18.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 13.67km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 175 ( 97%)
  • HRavg 130 ( 72%)
  • Kalorie 3375kcal
  • Podjazdy 1080m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Masarykowa Chata

Czwartek, 3 kwietnia 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 7

"Nadejszła wiekopomna chwila", czyli dwa dni wolne w tygodniu po zakończeniu maratonu zebrań w pracy.
Jak można go spędzić inaczej, niż na rowerze i to jeszcze w towarzystwie własnego, osobistego faceta?

Cel: Zieleniec - Orlica - Masarykowa Chata, bo tam mnie jeszcze na dwóch kółkach nie było, a jak przewodnik pokaże,
to mogę potem pojechać sama.

Pierwsze 25 km to mniejsze lub większe, ale SAME  PODJAZDY!!!!!
Na początek do Lewina pojechaliśmy trochę okrężną drogą, która jest przepiękna, ale skończyła się niestety gumą w Lycanku.



Po przymusowej przerwie ruszyliśmy dalej na Oleśnice. W Kotle umówiliśmy się, że Bodzio poczeka na rynku w Oleśnicach i on oczywiście uskutecznił zająca, ja żółwia, ale ostatecznie myślę, że nie było tak źle: czekał "tylko" ok. 10 minut. Potem też czekał w różnych miejscach, ale już nie mówił ile.
Przy Cihalce jednak w tym oczekiwaniu nie wytrzymał nerwowo i wziął coś na uspokojenie


Potem kolejne kilometry pod górę - asfaltem do Zieleńca.

I wreszcie Orlica - a właściwie pod nią. W tym miejscu Bodzio, żeby uśpić moją czujność tylko delikatnie wspomniał, że tędy będziemy wracać - bez wchodzenia w szczegóły. Potem dopiero się okazało o czym on w ogóle mówi!! Kto był, ten wie, co to znaczy zjeżdżać (?!!!!) stąd czerwonym szlakiem. Naprawdę spróbowałam, ale po dwukrotnym spadnięciu na ramę dałam sobie spokój - pierwsze 300-400 metrów zjazdu to jeszcze nie dla mnie.

Stąd trasa na Masarykową jest już teraz śliczna i urokliwa, a latem będzie jeszcze piękniejsza.


No i znowu postój - ale już u celu - i tym razem napój dla przyjemności.

Po odpoczynku odwrót.
I oto właśnie  ulubiony Bodzia zjazd szalonym czerwonym i potem po łąkach.




Kategoria Góry Orlickie


  • DST 24.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzieciakowo-zwierzakowo

Środa, 2 kwietnia 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 2

Pogoda piękna, pomysł na przejazd opracował się sam, gdy Wiktor z kolegą Michałem chcieli spotkać się po lekcjach.

Wycieczka rowerem po bezpiecznych ścieżkach rowerowych okazała się atrakcyjna dla chłopaków, więc wybraliśmy się do sąsiadów na mały rekonesans.
Pierwsza hopeczka - dali radę.

Odpoczywamy, żeby się moi podróżnicy nie zniechęcili/

Panowie ćwiczą wszystkie mięśnie - nie tylko kciuki.

I w końcu dojeżdżamy do Zwierzakowa w Beloves.







Kategoria Trening


  • DST 61.78km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 12.65km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • HRmax 180 (100%)
  • HRavg 140 ( 77%)
  • Kalorie 4274kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pogórze Orlickie z BS

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 01.04.2014 | Komentarze 5

I znowu razm w cudownym składzie. Każdy się stawił a miejsce z innej strony i inaczej, więc niemal każdy ma inny czas i dystans tej wycieczki - oczywiście nietrudno zgadnąć kto miał najdłuższy. Pozdrowienia dla naszej rakiety Lei, która jak burza nadciągnęła oczywiście na dwóch kółkach, tak samo jak Ania z Ryjkiem i Bogdanem, a Toomp i Artur dotarli autami. O tyle istotne, że nie mieli odwrotu i musieli pokonać calutką trasę chcąc trafić z powrotem do auta. Myślę, że byli jednak zadowoleni.

Że trasa będzie ambitna, wiedziałam od razu, bo miałam ją częściowo przejechaną w zeszłym roku. Ale oczywiście było jeszcze bardziej hardcorowo, o czym siodełko dało mi po koniec mocno znać. Nie zmienia to faktu, że w takiej ekipie to i glebę gryźć można z uśmiechem (no, na ostatnim zjeździe to już mi tak do śmiechu nie było, ale następnym razem się poprawię).  Licznik na rowerze i pulsometr spowodował, że wreszcie mogłam zacząć cokolwiek kontrolować w swoich przejazdach, zwłaszcza prędkość zjazdu do Kotła, gdzie palce zacisnęły mi się na hamulcu przy 50 km/h. To na razie chyba moja graniczna szybkość - jest co poprawiać. Licznik poza tym ma to, czego nie ma moje endomodo, mianowicie rzeczywisty czas przejazdu. Ta opcja szczególnie mi się podoba.

Trasa wycieczki objęła tym razem następujące check pointy:
1. Kudowa (fot.:Ryjek)

2. Nachod-Beloves. Szybkie i płaskie 12 km dla dojechania do właściwej trasy.
3. Jiraskova Chata - pierwszy konkretny wodopój


4. Peklo - takiej zbiorówki jak Ryjek to nikt nie robi, więc....wybacz Ryjku ale znowu pożyczka, bo to zdjęcie naprawdę oddaje klimat tego dnia.


5. Ceska Cermna

A potem przecudowny zjazd żółtym szlakiem

Ryjek i Ania również na nim zaszaleli

Tak, jak i Bogdano

Choć kto wygrał?



6. Novy Hradek.
Zapytałam Hradka, czy jestem najlepszym kolarzem w ekipie? Odpowiedział, że tak i proszę co mu się stało..

Nie wiem, o co zapytał Toomp, ale chyba nie spodobała mu się odpowiedź.

7. Oleśnice
Zasłużony odpoczynek. Przemiła obsługa, nieprawdopodobnie niskie ceny, klimatyczne miejsce.

8. Kocioł - Taszów


9. Borowa
Ten skrót do Borowej jest przepiękny wizualnie


10. Nachod-Kudowa
Po rozstaniu się w Bororwej z Anią, Ryjkiem i Bogdanem pomknęliśmy na niebieski trawers urwiskiem nad Peklem, który odkrylismy z Bogdanem jesienią. Wtedy wrażenia były ogromne i teraz też było superancko.

Pozdrawiamy wszystkich......

A potem szukamy skrótu - lotem koszącym w dół jakieś dwie minuty.

My małe, to dołem, a oni wysocy to którędy?

Jeszcze ostatni zjazd do Beloves
I to już koniec

Po takiej podróży  mogę się już sama wypuścić w te tereny, nie bojąc się, że się zgubię. Dzięki wszystkim za ten cudownie męczący reset od codzienności.
Mapkę  pożyczyłam od Bodzia, więc bardzo proszę nie patrzeć na dane z boku trasy. Z braku własnej komórki i tym samym endomondo nie mam w czym rejestrować przejazdów. No i trasa poniżej jest wydłużona o ok. 7 km, które pozostała ekipa przejechała bez mła.





  • Aktywność Wędrówka

Przywitanie wiosny w Karkonoszach

Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 4

Po zmierzeniu zamiarów do sił oraz namówieniu na wyjazd Mariusza, nie było innej opcji poza pieszą.
Tak więc gdy całym BS-em dotarliśmy do Janskich Laźni, przeliczyliśmy ogromną ekipę i w liczbie trzy ruszyliśmy ku naszemu przeznaczeniu.
Całe szczęście, że panowie w poszukiwaniu parkingu dojechali do Hoffmanovej boudy, bo to nam w nieoczekiwany sposób ułatwiło  start:parking okazał się również wejściem na żółty szlak. Pożałowaliśmy przy tym Janusza i Kasi, z którymi na pewno cudnie byśmy się bawili, ale cóż ze zdrowiem żartów nijak nie ma (mocne uściski dla Was przy okazji. Mam nadzieję, iż Ryjek przekazał smutne wieści o tym co spotkało Kwasnicaka :).

Tak więc bikerowcy w jedną.........
I tyle ich widzieli
....a my w drugą stronę świata.
Beata, Maniek i mła (hmmm)
Beata, Maniek i mła (hmmm)
Pierwsze oznaki wiosny zostały wreszcie odnalezione.....
Zdjęcie może d... nie urywa, ale mało nie starnowałam Beaty, żeby przyłapać gościa na jej plecaku
Zdjęcie może d... nie urywa, ale mało nie staranowałam Beaty, żeby przyłapać gościa na jej plecaku.

Nazwy czeskie czasem powalają prostotą: Nad Hoffmanovą Boudą - któżby się mogł domyślić o co chodzi?
Odcinek żółty się skończył
Szlak żółty się skończył i dzielnie wznieśliśmy się na niebieski odcinek, po drodze mijając przepiękne miejsca.
Nie sądziłam jeszcze, że to jest nasza droga do celu.
Jest pięknie
U Zrcadlovych Bud - nadszedł czas na zrzucenie małego co nieco: dosłownie i w przenośni - musimy podejść ok. 300 m w pionie.
Po raz kolejny zmieniamy barwy i teraz naszym ulubionym kolorem jest żółty.
U Zrcadlovych Bud
Mariusz oczywiście rozanielony się zrobił na sam widok podejścia, no ale cóż - dzielnie podreptałyśmy za nim.
Zaczyna się
Mariusz już leży, a piwa jeszcze nie było - dopiero się zastanawia czy zmniejszyć ciężar plecaka, Beatka zaś kontempluje widoczki, które rzeczywiście są...... ach brak słów, jak piękne.
Odpocząć też czasem trzeba

Kilka widoczków
Tą wstążeczką na dole dopiero co podążaliśmy.
I jeszcze jeden
Koniec lasu, ale nie atrakcji, które sobie fundnęliśmy w postaci ....
Nam też się troszkę zimowo w końcu zrobiło

..... ominięcia samego szczytu Cernej Hory. Oj, tak to jest gdy się biwakuje nie tam gdzie trzeba :):):)
Nad Horskim Hotelem czekał na nas
Przy Cernej Boudzie Mariusz obmyśla kolejne atrakcje...
CernaBouda
........ tam?
W tle jawi się nasz plan na dzień następny
No dobra - to nasz plan na dzień następny.
No to może tam?
No to może tam?
Ok. ciśniemy na Luciny czerwonym - czas mamy dobry, więc dodatkowe 4 km w jedną stronę nie powinny zrobić na nas większego wrażenia.
No i ok nie czołgamy się, ale żeby aż tak ????
To dla nas?????
Czy ekipa rowerowa poznaje miejscówkę?
Znacie to ?
I znów te nazwy, ale grzybek oznacza Peca pod Śneżku
I znów te nazwy
Docieramy do Kolińskiej Boudy, ale sprawdzamy jeszcze co jest za następnym zakrętem....
Kolińska bouda - pyszne jedzenie
okazuje się ,że stoi tam sobie Pan bezrobotny przy Prazskiej Boudzie, więc wracamy na pyszny obiadek i piwko.
Pan bezrobotny
Toast za zwycięzców.
Toast za zwycięzców
No: pojedli? Popili? To ..... w drogę powrotną czas wyruszyć.
Trasa  do Cernej Boudy już nam znana, a jednak proszę jaka niespodzianka może spotkać? Nasi tu byli!!!!
Byli tu nasi
Szlaku nie uświadczysz - ma być czerwony.
Szlaku właściwie nie widać
W związku z tym Mariusz postanowił zbadać czy czasem pod śniegiem się nie ukrył.
Ominąć czy przeskoczyć?
Ominąć czy przeskoczyć?
Trawersujemy
My też mieliśmy swoje singielki, proszę jakie ładne.
Zakręty
Mimo bolących kolan humory dopisują na powiedzmy, że końcówce trasy.
Jest pięknie
W końcu znaleźliśmy cywilizację i zamówiliśmy upragniony transport do Upy.
Koniec podróży na dziś - może nas kto weźmie?

A na sam koniec mapa zamiast wykresu, gdyż mój kolega Mundek  postanowił zrobić sobie kilka przerw.
Tym razem mapa zamiast wykresu

A potem była Bałkanica....
Dystans: 20 km, czas trwania: 5 godzin


  • DST 17.57km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 11.21km/h
  • VMAX 34.21km/h
  • HRmax 138 ( 76%)
  • HRavg 172 ( 95%)
  • Kalorie 880kcal
  • Podjazdy 247m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Treningowo koło domu

Poniedziałek, 10 marca 2014 · dodano: 10.03.2014 | Komentarze 4

Po pracy, czyli wyjazd o 17.00. Niby już ciepło, niby jeszcze jasno, a jednak daleko się jeszcze nie można wypuścić o tej porze. Dlatego pomyślałam o Górze Parkowej, a co potem to się zobaczy.  Na tętnie 172 osiągnięcie przekaźnika zajęło mi prawie 15 min, ale dlatego, że uparłam się wracać i podjeżdżać jeszcze raz te miejsca, z których spadałam przez korzenie i luźne kamienie. Najtrudniej było od schodów przy altance miłości, bo zrobiłam na tym odcinku aż trzy podejścia, ale w końcu wyszło i dotarłam szczęśliwie do przekaźnika.
I znowu przekażnik
Pooglądałam Czermną i co dalej?
Widok na Czermną
Zdecydowałam, że przejadę się Urwiskiem Beaty póki jeszcze jasno, bo ostatnio Bogdan mnie tu przytargał, ale było tak ciemno, że już nic nie widziałam. Postanowiłam zobaczyć którędy tak naprawdę jechałam
Tam dalej dojechałam
Zaczęło się

Zaczyna się robić szarawo

Singiel

Przejazd przez łąkę i dalej

Singile po szczycie

Singiel
I ten singiel naprawdę mnie przestraszył, bo z prawej urwisko ma co najmniej kilkadziesiąt metrów w dół. Natychmiast włączył się mój lęk wysokości i na ten moment jest to dla mnie kawałek nieprzejezdny. A wtedy go przejechałam, czyli wniosek: czego oczy nie widzą, tego mózg nie blokuje.
Po wyjechaniu w końcu na łąki w Jakubowicach skręciłam na Czermną i na ścieżkę rowerową, bo przejechałam dopiero 6 km, więc  głupio z takim osiągiem do domu wracać - 17 brzmi trochę lepiej.

Kategoria Trening, W pojedynkę


  • DST 34.78km
  • Czas 02:30
  • VAVG 13.91km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Kalorie 883kcal
  • Podjazdy 455m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Pekla

Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 3



Start pod domem
Start pod domem © cerber27
Drobny przystanek
Drobny przystanek © cerber27
Droga pod Parkową Górą
Droga pod Parkową Górą © cerber27
Dojeżdżamy od Plebanii w Czermnej i Bodzio przypomina sobie, że nie ma dokumentów
Dojeżdżamy od Plebanii w Czermnej i Bodzio przypomina sobie, że nie ma dokumentów © cerber27
Bodzio wraca do domu, a my dalej - na małą Czermną
Bodzio wraca do domu, a my dalej - na małą Czermną © cerber27
Czekamy na Górce
Czekamy na Górce © cerber27
Przekaźnik z innej perspektywy
Przekaźnik z innej perspektywy © cerber27
No i po chwili dojeżdża Bogdan
No i po chwili dojeżdża Bogdan © cerber27
Pierwsza hopka w Beloves
Pierwsza hopka w Beloves © cerber27
Kolejna hopka
Kolejna hopka © cerber27
Podjaździk terenowy
Podjaździk terenowy © cerber27
Trasa za oczyszczalnią
Trasa za oczyszczalnią © cerber27
Pomysłowy mostek - przed samym peklem jest jeszcze jeden
Pomysłowy mostek - przed samym peklem jest jeszcze jeden © cerber27
I w końcu Cel przejażdżki - ale niestety jeszcze zawreno
I w końcu Cel przejażdżki - ale niestety jeszcze zawreno © cerber27
Lans musi być
Lans musi być © cerber27