Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 14664.11 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.12 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl
  • DST 42.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:41
  • VAVG 11.40km/h
  • VMAX 40.10km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 1150m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Trzecie podejście do Broumovskich Sten

Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 19.11.2014 | Komentarze 3

Podejście pierwsze - 22 czerwca 2014 r.
Podejście drugie - 2 listopada 2014 r.
Podejście trzecie - 11 listopada 2014 r.

Jak to mówią: do trzech razy sztuka.

Emi rzuca cichutkie hasło: mamy z Kubą ochotę pokręcić po Broumovskich, może by tak razem? No jak nie, jak tak? Decyzja krótka i jedyna możliwa: yes, yes, yes!! Broumovskie zawsze!

Żeby można było, jak najwięcej skorzystać z dobrodziejstw trasy wymyślonej przez Bogdana i nie robić pustych kilometrów umawiamy się na parkingu ok. 5 km przed Ameriką i ruszamy. Niedużo czasu mija na pierwszy postój, bo na podjeździe zaraz się ciepełko robi.

Jeszcze moment i robi się jeszcze bardziej gorąco - zobaczyłam w końcu osławiony podjazd z Ameriki, z którym ciągle mierzą się Bogdan i Emi - z różnym skutkiem.  Mógł mi się wyrwać tylko jeden komentarz i ze względów oczywistych nie będę go cytować. Nastawiłam się już wcześniej, że podjeżdżać go nie będę, skoro takie harpagany nie zawsze dają mu radę, tak więc spasowałam niemal od razu. Ale potem były miejsca, które pokonałam na rowerze, niedużo tego było, ale zawsze. Sądziłam, że Bogdan osłabiony sprzętowo nie da rady, ale gdzie tam - tak samo zresztą Emi. Kubę widziałam przed sobą i szło mu zdecydowanie lepiej, niż mi, tak, że gdy dotarłam na szczyt to padłam jak kawka.Pozostali też, tyle, że oni od jeżdżenia, a ja od wnoszenia.
Ale, żeby nie było: ten podjazd jest naprawdę wymagający, a tym trudniejszy, im więcej liści na nim leży, tak więc czuję się usprawiedliwiona :):):)


Mina mówi sama za siebie - dałam radę!

A teraz nagroda: zjazd do uskoku. :):):)  I znowu miejsce, na którym jestem po raz pierwszy, o którym tyle się nasłuchałam i nie sądziłam, że zobaczę go jeszcze w tym sezonie. Bo przecież jeszcze tak niedawno Bogdan mówił: poczekaj, cierpliwości, Broumovskie jeszcze nie są dla ciebie. A tu proszę!!!!
Szczególne ukłony dla chłopaka, który śmierci się nie boi - jego pierwszy zjazd wyglądał tak, jakby był już setnym i nie sprawił mu najmniejszych trudności. Prawa? Lewa? A co za różnica - chcecie? Proszę bardzo.


Emi to pewnie i na drzwiach od stodoły by zjechała, a nie tylko na malutkim sztywniaczku.

Bogdan na fotkę nie zdążył, choć sam miał obawy, czy też na malutkim sztywniaczku da radę, ale skoro Emi zjechała, no to jak on nie?
A moje pierwsze spotkanie z uskokiem zakończyło się tak:


Mój fullik oraz ekipa robili, co mogli, żeby mi pomóc, ale nie mogłam im się odwdzięczyć pięknym zjazdem, bo najgorzej to stanąć i zacząć myśleć. Ale widok wieeelkich kamoli tam, na miejscu naprawdę robi piorunujące wrażenie i na ten moment mnie sparaliżował i oszołomił i żadne zdjęcie nie odda tego widoku. Na razie zrobiłam wizualizację swojego zjazdu z uskoku i z tym widokiem do realizacji poczekam do przyszłego sezonu. Jest na co czekać.:):)
Dalszy odcinek trasy niebieskim szlakiem do Suchego Dolu to również nowość ukrywana dotychczas przez Bogdana przede mną. A te korzenie są po prostu świetne. Co prawda, skupienie uwagi na trasie nie dalej niż na metr przed kołem powoduje brak oglądu co do całej ścieżki i kończy się lotem przez kierownicę, ale radość z pokonania wydawałoby się niemożliwego jest tak wielka, że chwilowy wkurw na popędzanie przez przewodnika stada szybko mija i w głowie zostaje tylko euforia, że zjechałam. Lycanek też wytoczył wszystkie działa i płynął przez korzenie, jak po prościutkiej ścieżce.

Po zderzenie z ziemią chyba za mocno się w głowę uderzyłam, bo przez chwilę w ogóle nie ogarniam, gdzie jest ścieżka i którędy dalej?


Na korzeniach Kuba przypomina Emi, żeby nie zapomniała, że pamięta, jak się podbija rower i potem cały asfalt od Suchego Dolu do Panuv Kryza Emi ćwiczy intensywnie,a  ja próbuję próbować, ale w tym temacie nie jestem pojętną uczennicą, chyba, że mam za ciężki rower (hihihi - dobrza mieć na co zwalić).. Od Pańskiego Krzyża zjeżdżamy wydawałoby się w stronę Pasterki, ale nie - odbijamy w prawo na żółty szlak i znowu pędzimy w dół ścieżką, której znowu nie znałam.


A wydawało mi się, że już tyle schodziłam i zjeździłam te tereny - nic bardziej mylnego. Do Pasterki owszem dojechaliśmy, ale dopiero po zrobieniu kolejnej pętelki. Gdzieś po drodze zaliczam następną glebę, tak że w sumie naliczyłam ich około pięciu na całej wycieczce. Ale każdy upadek, podpórka czy lot przez kierownicę uczy, bo  w tempie błyskawicznym następuje analiza: no, co znowu?! Jeszcze szybsze wnioski i wio! Choć jedna gleba na śliskim wzdłużnym korzeniu była  naprawdę nieprzyjemna i bolesna, bo jak zwykle spadłam na lewe kolano, piznęłam z całej siły lewą dłonią o korzeń na skarpie i walnęłam się w prawe ramię o kierownicę - czyli wszystko to, czego powinnam unikać. Ale co tam - byle do przodu.
W niektórych miejscach nawet najbardziej szalona trójka musiała uznać wyższość Broumovskich i przyjąć do wiadomości fakt, że niektóre szlaki są jednak piesze. Choć już w głowie słyszę odpowiedź każdego z nich: ale w dół dałoby radę hahahahaha.

Dojeżdżamy w końcu do rozdroża, które nareszcie wygląda znajomo - chwila dyskusji i ruszamy w kierunku Pasterki i baaardzo zasłużonego OPACIKA!


Akumulatory naładowane, więc w drogę - w kierunku telewizorów !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Po drodze oprotestowuję kolejny pomysł Bogdana, na jeszcze jedną pętelkę z nielichym podjazdem i proponuję, że poczekam na Pańskim Krzyżu, żeby nie opóźniać reszty. Ale ekipa solidarnie postanowiła mnie nie zostawiać i rezygnujemy z tego kawałka na rzecz Bożanowskiego Szpiczaka - za co jestem Wam ogromnie wdzięczna, 
Hmmm - Bodzio wygląda tu, jakby pożyczył rower od młodszego brata.


A mój cel wyglądał w tym dniu tak:

Jak się zapewne wszyscy domyślają Wielka Trójca zjechała to bez zająknięcia, a Kuba nawet chyba nieszczególnie zauważył zeskok z kamienia, co znaczy że pozostałej dwójce wyrosła w ciągu kilku miesięcy naprawdę spora konkurencja w wariackich zjazdach. A ja nie sądziłam - naprawdę nie sądziłam - że z tego zjadę do końca. Pierwszym razem - zwiadowczo sprowadziłam rower i uwieczniałam zjazdy Emi i Bogdana. Za drugim razem dojechałam do kamienia, o sekundę za długo się wahałam i stanęłam. Więc jak będzie tym razem?

Tutaj Kuba ciśnie po tv :):)



A tu ja:





W końcu mi się udało !!!!!
W Dniu Niepodległości ja też wreszcie odniosłam swoje małe - wielkie - zwycięstwo: nad własnym strachem, nad obawą, że koła za małe, że przelecę przez kierownicę, że spadnę itd. itd. Nic z tych rzeczy się nie stało, a ja z wrażenia spadłam z roweru, ale dopiero poniżej i to ze szczęścia i niedowierzania, że się udało. 

Emi i Kubo - po stokroć dzięki za wyciągnięcie nas na tą wyrypę, a Bogdanowi za ułożenie trasy, w której 90% było w terenie, a w pionie ponad 1000 - i to na takiej końcówce sezonu.
Mapka jest dość okrojona w okolicach Pasterki, ale tam każdy sprzęt elektroniczny głupieje i potem te głupoty nanosi na mapki.





Komentarze
z1b1
| 12:14 piątek, 28 listopada 2014 | linkuj Gratuluję zjazdów na tym ciężkim terenie, a wiem coś o tym skoro Bogdan tam każdego testuje czy przeżyje :))))
Pozdrower!!!
Marta84
| 23:36 środa, 19 listopada 2014 | linkuj wyjazd na maksa :) boskie tereny :)
cerber27
| 19:56 środa, 19 listopada 2014 | linkuj Gratuluję zjazdu z telewizorów!!!, szczerze mówiąc czy pisząc, to nie spodziewałem się, że to zjedziesz, a tu proszę jaka niespodzianka, a uskok czeka na następny rok :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa onych
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]