Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 14664.11 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.12 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl
  • DST 67.50km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Podjazdy 1430m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wycieczka z BS-ową paczką

Niedziela, 2 listopada 2014 · dodano: 05.11.2014 | Komentarze 13

Oj, dużo czasu upłynęło od ostatniej wspólnej wycieczki z Anią, Ryjkiem i Feniksem (choć tu ciut częściej jeździliśmy), dlatego nie było opcji, żeby nie skorzystać z zaproszenia do wspólnego pokręcenia na rowerach i to jeszcze w naszych okolicach. Jak zwykle pierwotne  plany uległy w trakcie jazdy pewnym modyfikacjom, ale dzięki temu myślę, że każdy z nas znalazł jakiś fajny odcinek trasy, który mu szczególnie przypadł do gustu. Mapka jest dostępna u Bogdana, bo moje endomondo jak zwykle się zacięło (kiedyż ja zaopatrzę się w końcu w coś lepszego?)
Witamy się na dworcu, pogoda na razie nie zapowiada się dobrze - zimno i mgła, ale co to dla harcerzy :)

Na rozgrzewkę postanawiamy urządzić w Ogrodzie Muzycznym mały koncert dla mieszkańców - Ryjek z przewodnika zamienił się w dyrygenta Orkiestry.

Ania zajęła się harfą, a ja kontrabasem - toż to nasze ulubione instrumenty muzyczne. :)

(fot.Bogdan K.)
Jednak po chwili Ania wykazała się jeszcze jedną - skrywaną głęboko przed nami - umiejętnością  gry na fortepianie, więc nie zostało nam nic innego, tylko urządzić obok śpiew w kanonie - w końcu to miasto moniuszkowskie, tutaj to normalka. Bogdan - choć wyznaje zasadę, że śpiewać każdy może, tym razem nie uraczył naszych uszu  swym niewątpliwym talentem :). Postanowił pozostać nadwornym fotografem tego artystycznego przedsięwzięcia.

Potem panowie postanowili uzupełnić zapasy w bidonach, bo w końcu nie ma to, jak jajeczna woda z "Pająka", której zapach powala na kolana, ale za to smak uśmierza różne "bóle" w sposób wręcz cudowny.

Tutaj następuje pierwsza modyfikacja planu, gdy ekipa daje się namówić na trawers prowadzący na Pstrążną - taka terenowa alternatywa dla asfaltowej Małej Czermnej i Zdarek. Pogoda też postanawia zmienić swój humor i zaczyna być coraz łaskawsza dla nas. Mam nadzieję, że ten trawers się  podobał, bo jest naprawdę cudny, ciekawy i potrafi zrobić wrażenie. Bardzo lubię ten odcinek. Feniksowi pierwszy podjazd (zresztą następne też) nie sprawił najmniejszych trudności.

(Fot. Bogdan K.)

Po dojechaniu do kościółka w Pstrążnej Ryjek zaskoczył mnie tak, że kopara do ziemi mi opadła. Bo toż to jest nieprawdopodobne,  żeby aż ekipa z Kłodzka musiała przyjechać, abym wreszcie poznała skrót na Machovskie Konciny. Zawsze do tej pory cisnęłam aż na Bukowinę asfaltem o paskudnym nachyleniu, którego nie lubię i nie polubię, ale znosić go muszę w drodze do celu, czyli zjazdu z czerwonego szlaku do Machovskich Koncin właśnie. A tu się okazuje, że ONI ZNAJĄ SKRÓT, KTÓREGO NIE ZNAM JA. A co ciekawsze - Bodzio go również nie bardzo kojarzył - po dobrej chwili dopiero zaskoczył, gdzie wyjedziemy.  Świetny, ostry podjazd, kończący się bezpośrednio na łąkach...

... z których czeka nas ekstra zjazd do Machova. Choć utrudniała go trochę woda, która chlapała niemożliwie spod kół na wszystkie strony, a najbardziej na twarz. Tutaj Ryjek doznaje objawienia i dlatego później jedzie, jak natchniony.

Po drodze oczywiście przystanek na małe co nieco - nawet już było otwarte.

Potem jest asfaltowy podjazd do Bely i Slawny, gdzie początkowo planowaliśmy jakiś obiad, ale okazało się, że to trochę za wcześnie, więc nastąpiły konsultacje i kolejna modyfikacja - kierunek TELEWIZORY i AMERIKA !!!!!!!. Ja byłam tą decyzją uszczęśliwiona, jak małe dziecko, bo chciałam się przekonać do którego miejsca tym razem zjadę. Ryjek nie wyglądał na zadowolonego, ale poświęcił się dla reszty ekipy, za co składam mu wielkie dzięki. A w tym wszystkim nie zapytałam Ani i Feniksa, czy wcześniej tam byli. A w takim towarzystwie to były zupełnie odlotowe przeżycia.

Tu z kolei łaska boska spłynęła na Anię


W tym miejscu muszę podkraść kilka fotek Ani i Bogdanowi, bo naprawdę nie wiem, kiedy będę miała okazję doznać takiej sesji zdjęciowej i uwiecznić fakt, że w końcu powoli pokonujemy telewizory - krok po kroczku. Aniu, dziękuję ci za te zdjęcia i przepraszam, że je podkradłam - nie mogłam się oprzeć. :)



Bogdan oczywiście poczekał aż do końca i wtedy pokazał klasę i lekcję, jak ma wyglądać zjazd. Z tego powodu jego zdjęć brak niestety. Pierwszy kawałek telewizorów pokonałam na kole, aż do tego miejsca, w którym stoję poniżej. Naprawdę jeszcze mnie przerasta ten kamień.
Tak a propos: szacunek dla Lei, jako dziewczyny, że to zjeżdża, co widziałam na własne oczy.


Dalszy odcinek też jest hardcorowy, ale powoli uczę się, jak go zjeżdżać i udałoby mi się to w całości, gdyby nie wredny i podstępny zacisk w kole, który postanowił opuścić swoje miejsce i zrobić mi kuku. Się zdziwiłam, gdy nagle wydawałoby się bez powodu, przeleciałam przez kierownicę (chyba przez kierownicę, bo do końca nie ogarnęłam zdarzenia, tak szybko się to stało). Nachylenie terenu w tym miejscu jest takie, że roweru postawić nie ma jak, więc musiałam znieść pojazd poniżej i w ten sposób znowu mam powód, żeby tam wrócić - no jak się nie da zjechać ?!!!  Musi się dać :)



Rzeczywiście zjazdy siedzą w głowie - technikę można wyćwiczyć i tu rzeczywiście bez dwóch zdań pomógł i nauczył mnie tego Bogdan. Jeszcze wielu rzeczy nie umiem i kilka dobrych sezonów pewnie mi to zajmie, ale podpowiedzi i motywacja ze strony drugiej - bardziej doświadczonej - osoby są bezcenne. Może sama też bym do tego doszła, ale czy byłabym wtedy w stanie pokonać tyle lęków.? Nie wiem, ale wiem, że gdyby mi się to nie podobało i nie chciałabym próbować, to żadna siła i żaden (nawet najbardziej utalentowany i zawzięty) trener nie byłby w stanie wykrzesać ze mnie tej motywacji. A tak nawet upadki nie są takie straszne, choć ręka boli pieruńsko do dziś.

Dojeżdżamy dalej do Ameriki na obiadek, bo to już pora odpowiednia, a po odpoczynku Ania pozwala mi przejechać się na swoim Canyonie.  Ależ to jest inna jazda. W tej chwili mój rowerek (i trochę Feniksa) przy pozostałych wygląda, jak dziecinny - z 26" kołami. Pierwszą różnicę poczułam od razu na kierownicy, która Ania i tak skracała. Ale czuć, że jest szersza, niż moja i zupełnie inaczej ręce i w ogóle całe ciało się układa na takim rowerze. Przednie koło mi "uciekało" i wydawało mi się zbyt duże, ale to tylko takie pierwsze wrażenie i po chwili już się można przyzwyczaić. Miałam też wrażenie, że pod górę lżej mi się jechało, niż na Lycanie. Musiałabym wypróbować jak się prowadzi taki sprzęt w trudnym terenie (hmmm, a wcześniej były telewizory hahaha), tylko strach, że jeszcze niechcący uszkodziłabym nie swój rower. Ale wrażenia bardzo pozytywne i dylemat rośnie, co zmienić: auto czy rower?!!!

Wróciliśmy więc z powrotem tą samą drogą, aby odbić na Radków. I tu niepocieszony był Bogdan, który miał w planach zaciągnąć nas na uskok. Ale późno się już zrobiło i czasu mało na powrót przed zmrokiem.




W Radkowie ja i Bogdan skręciliśmy na drogę stu zakrętów i do Karłowa dotarliśmy już w całkowitej ciemności.


Na tym wyjeździe miałam też okazję sprawdzić swoje kolano, bo tak się złożyło, żew następnym dniu miałam akurat umówioną wizytę u chirurga. I muszę przyznać, że wreszcie jakiś lekarz zrobił na mnie bardzo pozytywne  wrażenie, bo nie tylko wysłuchał, ale się jeszcze zastanowił i na modelu nogi pokazywał, co mi może być. A potem dał skierowanie na rezonans, po którym zobaczymy co dalej. Nawet zażartował, że jak nic nie znajdziemy, to zawsze mogę zmienić ten sport na inny - szachy. No cóż.

Dzięki ekipo za to spotkanie.



Komentarze
ryjek
| 20:53 niedziela, 16 listopada 2014 | linkuj Ja też jestem pod wrażeniem Twoich postępów z zjazdach. Świetna wycieczka i nie mam pojęcia dlaczego tak długo razem nie jeździliśmy. Do zobaczenia :)
ankaj28
| 20:28 piątek, 7 listopada 2014 | linkuj O kurczę - kosmos, ile jest racji w tym co napisałaś. Tak właśnie miałam po przejechaniu czerwonego szlaku do Jakubowic, albo zjazd z Orlicy. A już całkowicie porobiło mi się tak po zjeździe z Grodźca, który na serio uważam za swój największy wysiłek psychiczny do tej pory. Po zjeździe czułam się tak, jakbym się wreszcie rozprawiła z moim nieodłącznym od lat lękiem wysokości i teraz myślę, że nie tyle boję się trudności, co właśnie zbyt dużego nachylenia terenu. Ale przynajmniej wiem, nad czym muszę popracować. :) Pozdrawiam
Lea | 18:18 piątek, 7 listopada 2014 | linkuj Czytając jakie postępy robisz myślę, że już nie bawem i Ty będziesz to przejeżdżać z palcem w .... nosie :-)
"Najgorszy" jest pierwszy raz. Potem człowiek się zastanawia o co było tyle hałasu. Sama już pewnie nie raz to zauważyłaś pokonując to co wcześniej było nie do pokonania, co? ;-)
Pozdrawiam Cię i ja.
ankaj28
| 16:34 piątek, 7 listopada 2014 | linkuj Hohoho - się rozszaleliście, cieszy mnie to niezmiernie i dziękuję Wam wszystkim.
Feniks:
Wasze wpisy u Bogdana mnie rozwaliły - super synchronizacja!
Patrycja:
Ten hardcor nie był aż tak długi, jakby się mogło wydawać, a ja nadal zaliczam tyły w tej ekipie, więc spoko - pozostałe odcinki da się przejechać "grzecznie" :)
Lea:
Bardzo proszę, ale cały czas mam w pamięci, że jesteś jedyną znaną mi dziewczyną, zjeżdżającą to w całości. Mam nadzieję, że jeszcze "chwila" i ja też dołączę do tego grona.
Zibi:
Dzięki za radę - zainstalowałam Strave, tylko na razie nie mam gdzie go (jej?) wypróbować, angielski mi nie przeszkadza, a mam nadzieję, że to będzie sensowniejsze - sprawdzę :)
Marta:
Dla mnie nasze tereny są ciągle numerem jeden do takiej jazdy i jeśli planujesz urlop na rowerze, to serdecznie zapraszam w nasze górki :)
Cerber27:
Hahaha - nie męcz się z wentylkami - wystarczy, że mi buty schowasz i już będę uziemiona :)
Greger:
Dziękuję ci bardzo, ale nie bądź taki skromny, bo do dzisiaj pamiętam na jakim przełożeniu wjeżdżasz do góry - :):):)

Pozdrawiam wszystkich razem i każdego z osobna.
Greger
| 13:24 piątek, 7 listopada 2014 | linkuj Wymiataczka z Ciebie rośnie :). Staram się przekładać widoczki tych terenowych zjazdów ze zdjęć na widok z perspektywy jadącego i myślę, że w wielu miejscach dałbym sobie spokój ze zjeżdżaniem dużo szybciej niż Ty :). Pozdrawiam!
cerber27
| 09:26 piątek, 7 listopada 2014 | linkuj Proszę nie narzekać na trenejro :) bo wykręcę wentylki jak kiedyś w Parku Zdrojowym ORMO :) czego zresztą doświadczyłem:)
Marta84
| 19:42 czwartek, 6 listopada 2014 | linkuj super są te terenowe ścieżki :)
z1b1
| 07:16 czwartek, 6 listopada 2014 | linkuj Aniu - proponuję Ci zainstalować Strave. Dużo lepsze niż Endomondo, nie zacina się i bez problemu można trasy wstawiać :) jedyny minus to że jest ENG ale jest na tyle intuicyjny że dasz radę.
Nie ma jak wspólna jazda, super taki wypad i mimo pory roku, wyszedł wspaniale. Pozdrower!!!
lea
| 21:55 środa, 5 listopada 2014 | linkuj Bardzo Ci dziękuję Aniu.
Pozdrawiam i gratuluję postępów.
xPATRYCJA
| 21:49 środa, 5 listopada 2014 | linkuj Ania, szacun dla Ciebie za te zjazdy, podziwiam, naprawdę podziwiam ! Ja jazdę na rowerze już pokochałam, ale taki hardcor to z pewnością nie dla mnie :))) Wolę inny rodzaj adrenaliny, taki, który mogę kontrolować, a w tym przypadku nie do końca to działa :))) Pozdrawiam.
FENIKS
| 21:13 środa, 5 listopada 2014 | linkuj Dzięki, dzięki Aniu za tą wyprawę po górkach i dolinach było super odlotowo, zresztą jak zawsze kiedy się spotykamy ;). Jeszcze raz dzięki i do szybkiego następnego ;).
ankaj28
| 20:48 środa, 5 listopada 2014 | linkuj No właśnie rower jest mi bliższy, a auto potrzebne i co wybrać?.
A wiesz ile razy zaciskałam zęby i "strzelałam focha" ze złości, że na mnie wrzeszczy? No, ale niech mu będzie, bo czegoś się przy tym nauczę. I fajnie było się tak zrelaksować, jak w niedzielę. Pozdrawiam.
anamaj
| 20:31 środa, 5 listopada 2014 | linkuj Aniu, ja też dziękuję za wspólna jazdę. Musimy spotykać się częściej, bo w grupie zawsze weselej. Też miałam dylemat: auto czy nowy rower i zdecydowałam: rower !!! Gratuluję tobie i trenerowi postępów. Jestem pod wrażeniem. Też tak chcę !!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa tynim
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]