Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 16065.66 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.09 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Orlickie

Dystans całkowity:2202.50 km (w terenie 861.00 km; 39.09%)
Czas w ruchu:155:00
Średnia prędkość:14.30 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:40535 m
Maks. tętno maksymalne:180 (100 %)
Maks. tętno średnie:140 (77 %)
Suma kalorii:15963 kcal
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:45.89 km i 3h 09m
Więcej statystyk
  • DST 47.20km
  • Czas 02:24
  • VAVG 19.67km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura 23.8°C
  • Podjazdy 350m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Peklo - Oleśnice bez ciśnienia

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 1

Następny dzień po Bardzkich, czyli niedziela. Spokojnie, bez żadnego ciśnienia i spinki, że muszę... pojechaliśmy w trójkę do Pekla, gdzie Wiktor tych 19 kilometrów praktycznie nie odczuł. Odpoczynek, po parku w rohliku (a właściwie po dwóch - taka okrutna ilość tego tam była) i co dalej? Wybór padł na Oleśnice. 
Postój w Beloves
Wiktor z parkiem w rohliku, a nad nim znajomy w takiej samej koszulce, jak Bodzio tego dnia.
Wiktor z parkiem w rohliku
W trójkę zaliczamy jeszcze spotkanie z sąsiadami i znajomymi - przynajmniej miał kto zrobić zdjęcie.
Peklo

Jadę
Beloves wodopój
Beloves
Ja też tu jestem.
W trójkę






  • DST 31.35km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 13.44km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 172 ( 95%)
  • HRavg 139 ( 77%)
  • Kalorie 1310kcal
  • Podjazdy 700m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Grodziec - Lewin - Kudowa

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 22.05.2014 | Komentarze 3

Słonecznie, pięknie, grzech takiej pogody nie wykorzystać. Cel główny: przekaźnik na Grodźcu i zmęczenie ile się da. Plan zakładał zdecydowanie dłuższą trasę, ale jak zwykle życie (czyli ja) zweryfikowało te plany. Trener uprzedzał co prawda, że podjazdy strome będą, ale że aż tak to nie. Ale co sobie do ... nóg dałam to moje, choć dla zachęty Bogdan postanowił wypożyczyć z pewnej łąki motywatora: 
Motywator
Wierzbowe witki poganiacza to jest to, co trenerzy kochają najbardziej, choć nie wszyscy stosują (a może piłkarscy powinni?)
Najpierw było ładnie przez łąki czerwonym szlakiem.....,
Łąki na czerwonym szlaku
Razem
potem było klimatycznie przez las,
Nowa torebka zamiast plecaka
Przy okazji następuje prezentacja nowej torebki na pas, zamiast plecaka. Sprawdziła mi się, rewelka: plecy mam suche, nie muszę zakładać koszulki rowerowej z kieszeniami, mieści się w niej całkiem sporo (mała woda 0,3l, telefon, klucze, koszulka z długim rękawem, woda utleniona, okulary, chusteczki i dalej jest miejsce) i na letnie wypady blisko domu będzie niezastąpiona.
Krasnoludek w lesie
Krasnoludek w lesie napotkany przypadkowo :)
Następnie odpoczynek pod przekaźnikiem.
Odpoczynek na Grodźcu
Potem były zjazdy.
Początkowo próbowałam zjeżdżać, ale pewne krzaki wyglądały tak zachęcająco, że postanowiłam sprawdzić ich miękkość, wykładając na nich siebie i rower. Bogdan ze śmiechu się niemal przewracał, więc nawet nie zafocił tegoż faktu, choć dawałam mu szansę nie mogąc się wygrzebać z gałęzi. Patrząc na dalszą trasę w dół odezwały się jednak moje demony wysokościowe i zastosowałam metodę Ryjkową - szybki bieg z rowerem na dół.

Ale Bodzio do strachliwych nie należy, więc oczywiście spłynął ku fotografowi płynnie, aby fotograf mógł przećwiczyć zdjęcia seryjne.
Bodzio zjeżdża
Po drodze krzaki i błotniste, wstrętne, zdradliwe kałuże próbowały nas zatrzymać i załamać, ale się nie daliśmy. Za to wreszcie przypominaliśmy prawdziwych mtb-owców.
Ja też - a potem
Ja też - a potem.......
Błoto
Jeszcze odwiedziny jakiegoś Jelenia przy skrzydlatych wojskowych pod Zieleńcem i zjazd (super, ale trener krzyczał, że za wolno). Po dojechaniu fajną szutrowo-kamienistą drogą prawie do Kotła, odbiliśmy na Jerzykowice Małe - ale masakra podjazd, na którym rower mi dęba niemal stawał - i stamtąd do Lewina. Powrót trochę terenowo, trochę przez E8.

Nie powiem, ja się zmęczyłam, funduję jutro sobie i Lycankowi odnowę biologiczno-mechaniczną. :) W końcu trzeba zebrać siły przed sobotą.





  • DST 47.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:57
  • VAVG 15.93km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 171 ( 95%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 2269kcal
  • Podjazdy 920m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pogórze Orlickie we dwójkę

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 5

Padało w sobotę - strasznie, już wyglądało, jakby chciało zawisnąć na dłużej. Przyszła niedziela i ...... nie no pięknie się nie zrobiło, ale przede wszystkim NIE PADAŁO!!!!! Czekaliśmy i czekaliśmy, aż w końcu o 15.00 zapadała decyzja, że jedziemy. Ponieważ wybór padł na asfalt, bo w terenie nie wiadomo było, czego się spodziewać, więc Bodzio przesiadł się tym razem na swojego sztywniaka. Miał przez to potem trochę "pod górkę" gdy się okazało, że jednak teren też był.

Trasa na Peklo, do Borowej i Iraszkowej Chaty wygrała z trasą do Karłowa i nie wiadomo gdzie dalej? Do Pekla dotarliśmy dość żwawo i potem zaczął się podjazd do Ceskiej Cermnej. Długie 4 kilometry, spędzone sam na sam..... ze sobą, dobry czas na poukładanie myśli chcianych i niechcianych. W ten sposób podjazd minął tak szybko, że ze zdziwieniem odkryłam, że już dotarłam na szczyt.

Jednak na górze okazało się, że Bodzio stracił już nadzieję na mój dojazd i postanowił wystrugać sobie klona:

Ale się zreflektował i przyfocił z oryginałem. Potem się okazało, że to była jedyna okazja zaprezentowania nowych pikolaków - zagadka pojawia się w tym miejscu: szto eta pikloaki?

Po asfaltowym dojeździe do Borowej skręciliśmy na niebieski, który prowadził (w dużym skrócie) do Iraszkowej Chaty. Teren był tym razem miękki, mokry i śliski, ale i tak było cudownie. Udało mi się nawet w tych warunkach zjechać kawałek "niebieską" rynną, a miałam motywację, bo chciałam mężu swemu uwiecznić zjazd. Oto on:

A on mi się odwdzięczył pokazując mi język - taki jest:):)

Trzeba będzie wrócić w to miejsce, bo pierwsza lekcja robienia zdjęć seryjnych trochę mi nie wyszła, a może powstać z tego niezłe coś.
Próbując dalej zjeżdżać (bo stanęłam w połowie trasy) wyłożyłam się przez kierownicę i uszkodziłam lekko kolanko, więc już dalej zeszłam. Ale tak sobie myślę, że jak będzie tam bardziej sucho to chyba dam radę - może nie w całości, ale duży kawałek powinnam już zjechać.

Na trasie zaskoczyło nas coś jeszcze:

Tak, tak, amba przyszła i zjadła nasze drzewo, przez które czy raczej pod którym tak dzielnie się ostatnio przedzieraliśmy.

Mniam, mniam, ale szybko weszło, a jak potem szybko zjazd mi minął, lekko, płynnie i z polotem - tak cudowny lek zadziałał.
Bodzio też zażył, za oknem już regularnie sobie padało, ale od czego są kurteczki przeciwdeszczowe?:

Na powrocie dostrzegł Bodzio w oddali Szczeliniec, więc jak go nie ukazać?


Uwielbiam wyjazdy grupowe - to jest coś niepowtarzalnego, ale uwielbiam też wycieczki tylko we dwójkę. Potów wielkich z siebie Bodzio przy mnie nie wyleje (JESZCZE!!!), a ze mnie owszem. Ale ma wtedy dla mnie czas na naukę techniki zjazdu i podjazdu, ale przede wszystkim jak to Ryjek określa - ma czas na pogaduchy o wszystkim i o niczym. Thank you very much:)


Kategoria Góry Orlickie


  • DST 30.00km
  • Teren 13.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 13.33km/h
  • HRmax 175 ( 97%)
  • HRavg 139 ( 77%)
  • Kalorie 1300kcal
  • Podjazdy 550m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Taszów-Borova

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 4

Druga wycieczka tego dnia. Po rozgrzewce z Wiktorem na Bukowinę tempem 7-8 km/h czułam lekki niedosyt, a ponieważ Bogdan wybierał się na rower, więc postanowiłam przejechać się z nim. Przed domem czekała na nas niespodzianka w postaci Agi przygotowanej na przejażdżkę, z odpowiednim sprzętem i nastawieniem. Superancko, tylko biedna nie wiedziała co ją czeka.

Bogdan wybrał trasę: górkami przez ul. Słoneczną (tam mi Mundek odmówił współpracy i znowu nie mam trasy)
Słonecnza
Kudowa z
Kudowa z "lotu ptaka".
Bodzio na podjeździe
Bodzio na podjeździe między Jeleniowem a Lewinem.
Aga jeszcze zadowolona
Aga jeszcze zadowolona
Lewin
Do Lewina terenem przez pola, tory kolejowe i wylądowaliśmy pod wiaduktem. Tym razem bez dziur w dętkach, ale za to z kompletnym ubłoceniem wszystkiego.
Gdzieś tam
Gdzieś tam na trasie
Kocioł
Z Lewina pojechaliśmy przez Kocioł do Taszowa - oboje chcieli gryźć, ale każde z innego powodu :).
Taszów
Taszów jesienno-wiosennie
Borowa to na pewno
Fantastyczna łąka do Borowej - ciekawe, kiedy w końcu jakiś rolnik nas pogoni?
Poplotkować też kiedyś trzeba
Poplotkować też kiedyś trzeba, niezależnie od tego jak bardzo Bodzio nas popędzał.
Niestety przy tym plotkowaniu czas tak pędził, że trzeba było skrócić plan Bodzia i wrócić żółtym do Ceskiej Cermnej, a potem przez Brzozowie wrócić do Kudowy.
I na koniec, żeby Bodzio miał co robić pozwoliłyśmy mu łaskiwe, aby umył nasze pojazdy
Więc na koniec, żeby Bodzio się już tak nie denerwował,  pozwoliłyśmy mu łaskawie, aby się rozładował i umył nasze pojazdy.
Wycieczka była:
1. Dla mnie rewelacja
2. Dla Bodzia żółwiowo-rekreacyjna
3. Dla Agi traumatyczna - jak otrząśnie się z szoku to może się do nas odezwie :):)



Kategoria Góry Orlickie


  • DST 51.50km
  • Teren 18.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 13.67km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 175 ( 97%)
  • HRavg 130 ( 72%)
  • Kalorie 3375kcal
  • Podjazdy 1080m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Masarykowa Chata

Czwartek, 3 kwietnia 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 7

"Nadejszła wiekopomna chwila", czyli dwa dni wolne w tygodniu po zakończeniu maratonu zebrań w pracy.
Jak można go spędzić inaczej, niż na rowerze i to jeszcze w towarzystwie własnego, osobistego faceta?

Cel: Zieleniec - Orlica - Masarykowa Chata, bo tam mnie jeszcze na dwóch kółkach nie było, a jak przewodnik pokaże,
to mogę potem pojechać sama.

Pierwsze 25 km to mniejsze lub większe, ale SAME  PODJAZDY!!!!!
Na początek do Lewina pojechaliśmy trochę okrężną drogą, która jest przepiękna, ale skończyła się niestety gumą w Lycanku.



Po przymusowej przerwie ruszyliśmy dalej na Oleśnice. W Kotle umówiliśmy się, że Bodzio poczeka na rynku w Oleśnicach i on oczywiście uskutecznił zająca, ja żółwia, ale ostatecznie myślę, że nie było tak źle: czekał "tylko" ok. 10 minut. Potem też czekał w różnych miejscach, ale już nie mówił ile.
Przy Cihalce jednak w tym oczekiwaniu nie wytrzymał nerwowo i wziął coś na uspokojenie


Potem kolejne kilometry pod górę - asfaltem do Zieleńca.

I wreszcie Orlica - a właściwie pod nią. W tym miejscu Bodzio, żeby uśpić moją czujność tylko delikatnie wspomniał, że tędy będziemy wracać - bez wchodzenia w szczegóły. Potem dopiero się okazało o czym on w ogóle mówi!! Kto był, ten wie, co to znaczy zjeżdżać (?!!!!) stąd czerwonym szlakiem. Naprawdę spróbowałam, ale po dwukrotnym spadnięciu na ramę dałam sobie spokój - pierwsze 300-400 metrów zjazdu to jeszcze nie dla mnie.

Stąd trasa na Masarykową jest już teraz śliczna i urokliwa, a latem będzie jeszcze piękniejsza.


No i znowu postój - ale już u celu - i tym razem napój dla przyjemności.

Po odpoczynku odwrót.
I oto właśnie  ulubiony Bodzia zjazd szalonym czerwonym i potem po łąkach.




Kategoria Góry Orlickie


  • DST 61.78km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 12.65km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • HRmax 180 (100%)
  • HRavg 140 ( 77%)
  • Kalorie 4274kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pogórze Orlickie z BS

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 01.04.2014 | Komentarze 5

I znowu razm w cudownym składzie. Każdy się stawił a miejsce z innej strony i inaczej, więc niemal każdy ma inny czas i dystans tej wycieczki - oczywiście nietrudno zgadnąć kto miał najdłuższy. Pozdrowienia dla naszej rakiety Lei, która jak burza nadciągnęła oczywiście na dwóch kółkach, tak samo jak Ania z Ryjkiem i Bogdanem, a Toomp i Artur dotarli autami. O tyle istotne, że nie mieli odwrotu i musieli pokonać calutką trasę chcąc trafić z powrotem do auta. Myślę, że byli jednak zadowoleni.

Że trasa będzie ambitna, wiedziałam od razu, bo miałam ją częściowo przejechaną w zeszłym roku. Ale oczywiście było jeszcze bardziej hardcorowo, o czym siodełko dało mi po koniec mocno znać. Nie zmienia to faktu, że w takiej ekipie to i glebę gryźć można z uśmiechem (no, na ostatnim zjeździe to już mi tak do śmiechu nie było, ale następnym razem się poprawię).  Licznik na rowerze i pulsometr spowodował, że wreszcie mogłam zacząć cokolwiek kontrolować w swoich przejazdach, zwłaszcza prędkość zjazdu do Kotła, gdzie palce zacisnęły mi się na hamulcu przy 50 km/h. To na razie chyba moja graniczna szybkość - jest co poprawiać. Licznik poza tym ma to, czego nie ma moje endomodo, mianowicie rzeczywisty czas przejazdu. Ta opcja szczególnie mi się podoba.

Trasa wycieczki objęła tym razem następujące check pointy:
1. Kudowa (fot.:Ryjek)

2. Nachod-Beloves. Szybkie i płaskie 12 km dla dojechania do właściwej trasy.
3. Jiraskova Chata - pierwszy konkretny wodopój


4. Peklo - takiej zbiorówki jak Ryjek to nikt nie robi, więc....wybacz Ryjku ale znowu pożyczka, bo to zdjęcie naprawdę oddaje klimat tego dnia.


5. Ceska Cermna

A potem przecudowny zjazd żółtym szlakiem

Ryjek i Ania również na nim zaszaleli

Tak, jak i Bogdano

Choć kto wygrał?



6. Novy Hradek.
Zapytałam Hradka, czy jestem najlepszym kolarzem w ekipie? Odpowiedział, że tak i proszę co mu się stało..

Nie wiem, o co zapytał Toomp, ale chyba nie spodobała mu się odpowiedź.

7. Oleśnice
Zasłużony odpoczynek. Przemiła obsługa, nieprawdopodobnie niskie ceny, klimatyczne miejsce.

8. Kocioł - Taszów


9. Borowa
Ten skrót do Borowej jest przepiękny wizualnie


10. Nachod-Kudowa
Po rozstaniu się w Bororwej z Anią, Ryjkiem i Bogdanem pomknęliśmy na niebieski trawers urwiskiem nad Peklem, który odkrylismy z Bogdanem jesienią. Wtedy wrażenia były ogromne i teraz też było superancko.

Pozdrawiamy wszystkich......

A potem szukamy skrótu - lotem koszącym w dół jakieś dwie minuty.

My małe, to dołem, a oni wysocy to którędy?

Jeszcze ostatni zjazd do Beloves
I to już koniec

Po takiej podróży  mogę się już sama wypuścić w te tereny, nie bojąc się, że się zgubię. Dzięki wszystkim za ten cudownie męczący reset od codzienności.
Mapkę  pożyczyłam od Bodzia, więc bardzo proszę nie patrzeć na dane z boku trasy. Z braku własnej komórki i tym samym endomondo nie mam w czym rejestrować przejazdów. No i trasa poniżej jest wydłużona o ok. 7 km, które pozostała ekipa przejechała bez mła.





  • Czas 01:00
  • VMAX 27.30km/h
  • Podjazdy 167m
  • Aktywność Narciarstwo

Biegówki

Sobota, 7 grudnia 2013 · dodano: 07.12.2013 | Komentarze 9

Sezon zimowy rozpoczęty!
Jamrozowa Polana przygotowana na najazd narciarzy biegowych. Trasa wyratrakowana, śniegu mnóstwo, temperatura do biegania super. Na dzień dzisiejszy możliwości jest kilka: mała pętla 1,30 km, duża pętla: 2,20 km, można też kombinować i przejechać obie pętle. Wystartowaliśmy z Bogdanem razem i po małej pętli każdy biegł już swoim tempem, w związku z czym w ciągu godziny mi udało się zrobić 4 małe pętle, Bogdan oczywiście 2 razy tyle, co ja. Wywrotkę zaliczyłam tylko jedną - na pierwszej hopce. Ale nogi i ręce szybko sobie przypomniały, jak to się robi. Trasa na małej pętli absolutnie nadaje się dla początkujących - nie jest wymagająca, wręcz po drugim razie robi się lekko nudno, podbiegów około 400m, pozostałe to wypłaszczenia i zjazdy. Nowe narty sprawdzone, odcisków na nogach nie ma, czego chcieć więcej?! Trasy na Karłowie są ciekawsze, ale tam jak zwykle obudzą się pewnie dopiero w styczniu, więc do tego czasu będę zajeżdżać Jamorozową.
/11873032

  • DST 40.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 12.63km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 2265kcal
  • Podjazdy 784m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zemsta Bogdana za pitu pitu

Sobota, 2 listopada 2013 · dodano: 04.11.2013 | Komentarze 6

Zapowiedzi pogodowe na ten dzień nie były najlepsze, ale na następne dni były jeszcze gorsze, więc nie zważając na nic postanowiliśmy jednak popedałować. Szczególny nacisk na wyjazd kładł tu Bogdan, który postanowił zastawić na mnie pułapkę za wpis o pitu pitu.

No bo on tu eksploruje nowe ścieżki, zachwyca się mapami od Zbyszka poznanymi, stara się jak może, a ja?!!!
Pitu pitu bez zachwytu.

Początek lajtowy: na rozgrzewkę przez Czermną, do ścieżki rowerowej i rozlewni wody w Beloves - czyli praktycznie po płaskim. Dalej pierwszy podjaździk jak do Pekla, ale tu jest pierwszy haczyk, bo zamiast pojechać prosto, Bodzio kieruje nas w lewo, na niebieski szlak.
Ja - nieświadoma podstępu - ciągnę za przewodnikiem, jak owca na rzeź.
Początek słodkiej zemsty © cerber27

To startujemy!!! © cerber27

Podjazd wzdłuż wyciągu © cerber27


I tu pojawił się haczyk numer dwa: tak masakrycznie stromy podjazd, że szczęka opadła mi na kierownicę, a buty same spadły z pedałów, tym bardziej, że Bodzio jechał sobie, jakby nigdy nic.

DO CZASU.............!!!!!!!

Bodzio pokonany przez podjazd © cerber27


Prowadzenie rowera po raz pierwszy © cerber27


A tak wyglądało to z góry - korzeni nie widać © cerber27


Quo vadis Aniu? © cerber27


Minęliśmy Iraszkową chatę i dalej niebieskim szlakiem, aż do następnego podjazdu.
Bogdan obmyśla dalszy plan zemsty © cerber27


Tutaj haczyk numer trzy, choć nie do końca zaplanowany, bo okazało się że również Bodzio tej akurat trasy nie zna. Satysfakcji mojej nie było końca, gdy się okazało, że również tego odcinka trasy Bodzio nie dał rady wjechać - więc cóż dopiero ja mam rzec?
Treking z balastem - przydała się rada od Ani co do noszenia roweru © cerber27


Po zdobyciu podejścia czekała jednak na nas wspaniała nagroda w postaci zjazdów: - techniczny żółty - stromy - ale tym bardziej dający satysfakcję z pokonania go w całości na rowerze
- niebieski trawersujący po zboczu góry nad rzeką Olesenką - przecudowny, przepiękny, przypominający single pod Smrekiem.
Pokonać swoje lęki i nie patrzeć w dół - to moje cele © cerber27

Ta droga jest chyba szersza, ale przez leżące liście wrażenie niesamowite © cerber27

Niby żadna wysokość, ale przyjemność ogromna © cerber27

Szczyty zdobywa Bodzio - KTM grzecznie czeka © cerber27


Po zakończeniu zjazdów doszłam do wniosku, że zdecydowanie wolę wnieść te 500m rower i potem długo zjeżdżać przecudownymi ścieżkami, bo to wynagradza wszystkie trudy. W drugą stronę nie byłoby dla mnie aż tak fajnie.

Po dojechaniu do Borowej Bodzio postanowił, że odszukamy skrót którego nie mogliśmy znaleźć dnia poprzedniego, więc znowu w łąki.
Odnaleziony szlak i jednocześnie odkryty skrót © cerber27

Mały szczyt - Borowa - zdobyty © cerber27

Klimaty, jak w Mordorze © cerber27

Nawet taka pogoda ma swoje uroki - było tajemniczo © cerber27


Tak więc z zamiarów Bodzia odgryzienia się za niedocenienie jego wysiłków w poszukiwaniu nowych szlaków, zrodził się piękny pomysł na przyszłosezonową podróż - mapkę już umieścił.
/11873032
Kategoria Góry Orlickie


  • DST 34.27km
  • Czas 02:05
  • VAVG 16.45km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Kalorie 1170kcal
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Pekla

Sobota, 12 października 2013 · dodano: 13.10.2013 | Komentarze 2

Treningowe sprawdzenie Lycana - pod okiem fachowca, czyli Bogdana. Różnicę w jeździe do poprzedniego roweru można było odczuć od razu, ale minimum możliwości fulla można było sprawdzić tak naprawdę tylko na kilku podjazdach. Wrażenia są nieziemskie: rower "przykleja się" do terenu, a komfort jazdy jest niesamowity. Po asfalcie opony mocniej szumią, ale Lycan MA MOC, co zobaczyłam porównując czasy przejazdu z poprzednimi na tej trasie. To tak jakbym wcześniej jeździła na kwadratowych kołach. Rady od Bodzia w trakcie jazdy - BEZCENNE, a jest się czego uczyć.
/11873032