Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 16001.99 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 20.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 11.11km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Podjazdy 553m
  • Sprzęt Canyon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kamole, korzenie i znajomy teren, czyli jak się tu odkuć?

Poniedziałek, 18 maja 2015 · dodano: 19.05.2015 | Komentarze 0

Po paskudnej niedzieli przyszedł lepszy poniedziałek, pocieszenie i nowa motywacja: inni mają zdecydowanie gorzej, więc czemu ja się rozczulam aż tak bardzo nad sobą? Biorąc sobie do serca rady życzliwych osób biorę byka za rogi, czyli jadę w teren. Bo w końcu jak się nie da, jak się da? Na wariata, bez ochraniaczy, w krótkich spodenkach, bez ogarniania terenu, bo znam go na pamięć.
Byle jak najkrócej asfaltem, więc po 5 km w kierunku Bukowiny skręcam w bezszlakową drogę leśną i podjeżdżam do powalonych drzew. I tu zaczyna mi się włączać agresor na podjazdy, który powoduje, że cisnę pod górę, aż miło. WSZYSTKO PODJECHAŁAM, a na szczycie nawet pomyślałam: to już? Korzystając z tego, że agresor mi rośnie wciskam się przez paskudny kilometrowy 15%-wy podjazd asfaltowy do Drogi Aleksandra i przy szlabanie znowu myśl: uff, nie zsiadłam.

No to teraz trzeba się wyżyć.
Szybko na Lelkową i bez zastanawiania niebieskim w dół - i nie boczkiem, boczkiem, tylko centralnie przez wszystkie kamienie, które spotkałam, a raczej najechałam. Nie ma litości, najwyżej się wy.....walę. Aż w rowerze mi wszystko stukało i skrzypiało. Aż mi się kask przekrzywił. I dobrze. Tego mi było trzeba. Nikogo nie spotkałam po drodze - też dobrze.

IMKA i z powrotem na niebieski - pod górę nie jest taki sam, a agresor jeszcze nie wyparował. Dojechałam do kamoli, których nie pdjechałam - no nadczłowiekiem jednak nie jestem. A szkoda.

A potem CZERWONY SZLAK, ale z najfajniejszego jego odcinka zrezygnowałam, bo by było za krótko. Tym razem wybrałam trasę mtb pod prąd, czyli dzida w dół w kierunku Urwiska Beaty i Góry Parkowej i chyba z trzymającej mnie adrenaliny podjechałam 3/4 góry. A potem singiel po szczycie urwiska - i walka z lękiem wysokości. Nawet nie zgubiłam skrętu do Przekaźnika.

Góra Parkowa - trasą ostatniego wyścigu, ale nie tak samo. Za Kościółkiem pojechałam prosto i przejechałam po wszystkich schodach, które spotkałam na swojej drodze. HUURRAA!!!!! Wróciłam z dalekiej podróży.

Tam 20 km i tu 20 km.
Tam rzeźnia (ponad 1000 w pionie) tu jazda (500 w pionie).
Tam i tu kamole - tamtych nie ogarniam, te uwielbiam.
Tam walka o przeżycie, tu radość z jady.
Tam rower prowadzi mnie, tu rower prowadzę ja.

Jednym słowem: MOJE GÓRY SĄ TU!



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa stawi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]