Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 17273.90 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Stołowe

Dystans całkowity:3747.63 km (w terenie 1819.70 km; 48.56%)
Czas w ruchu:295:29
Średnia prędkość:12.68 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:79197 m
Maks. tętno maksymalne:176 (97 %)
Maks. tętno średnie:144 (80 %)
Suma kalorii:23131 kcal
Liczba aktywności:120
Średnio na aktywność:31.23 km i 2h 27m
Więcej statystyk
  • DST 45.40km
  • Teren 18.00km
  • Czas 03:04
  • VAVG 14.80km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zwiadowcza pętla nr 3: Batorówek-Sekstans-Buddyści

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 6

Wyjechałam nieśpiesznie, o 15.00, aby spokojnie bez pośpiechu, ogarnąć trzecią część trasy szykowanej na sobotę. Jadąc już ze dwa zakręty  przed Lisią Przełączą dostrzegłam przed sobą parę rowerzystów, którzy twardo pociskali do góry. Widać było, że dziewczyna z przodu daje radę lepiej, niż chłopak jej towarzyszący. Pomyślałam sobie: no co nie dogonię ich?
No to dogoniłam.....
Jakież było moje zdziwienie, gdy rozpoznałam w końcu w rowerzystach brata swego z żoną :):) Agnieszka dokonała cudu i wyciągnęła go na rower i to od razu na Karłów, a właściwie do wioski za Wambierzycami - powrót na drugi dzień. Biedaczek :)
Agnieszka na Lisiej
Agnieszka na Lisiej
Marek dotarł
Marek dotarł i nawet był zadowolony.
Podjechaliśmy więc razem kawałek, tzn.: do Stroczego Zakrętu, gdzie oni skręcili w prawo ja w lewo - odwiedzić znowu Radkowskie Baszty. Po krótkim zapatrzeniu się na Broumovskie Steny i zamianie paru zdań z turystą z fajnym aparatem, ruszyłam w stronę Batorówka, sprawdzić czy naprawdę byłoby gdzie zrobić tam ognisko. Jest miejsce:
Batorówek
Batorówek.
Palenisko na Batorówku
Dla zapamiętania drogi - chociaż mapę wyciągałam na każdym skrzyżowaniu - oznaczyłam sobie drogowskazy:
Kolejny drogowska

I znowu drogowskaz
Kociołek
Widoki na tej trasie są takie:
Przed Sekstansem
Ale potem wjeżdża się w Mroczny Las i widoki już są takie:
Mroczny Las
Mroczny Las.

A po przejechaniu go intensywnie się pilnowałam, żeby dobrze wyjechać na klasztor buddystów - trafiłam, więc będzie dobrze. Z tej części trasy najfajniejszy był mroczny Las i Sawanna oczywiście.

Tak więc trasa całości ogarnięta, nic tylko ruszać i trafić z pogodą.






  • DST 22.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:42
  • VAVG 12.94km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 500m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zwiadowcza pętla nr 2: Machovskie Konciny - Pstrążna

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 5

Tym razem postanowiłam sprawdzić następną część trasy zaplanowanej na sobotę, a właściwie jej fragment, który nie do końca pamiętałam, jak jechać, żeby wyjechać przy łowisku pstrąga w Pstrążnej. Udało mi się nie przestrzelić szlaku niebieskiego w Zavrchu i trafić idealnie tam gdzie chciałam. Tempa strasznie porażającego nie zamierzałam od początku trzymać, bo nie wiem ile fotek zrobię w sobotę, więc tym razem nie mogłam sobie odpuścić tej przyjemności.

A oto efekty zwiadu:
Najpierw autoportret, bo to zdjęcie akurat mi się bardzo spodobało to tak sama sobie posłodzę :):):)

Przepiękne i przecudowne do jazdy Machovskie łąki - rower po prostu po nich płynie - zalety fulla wychodzą tu w całej okazałości.

I widok spod lasu, w który będziemy wjeżdżać i krajobraz zmieni się diametralnie, ale na razie..... jest tak:

I oto właśnie następuje zmiana krajobrazu:


Momentami nawet robi się plażowo i nadmorsko:

A gdyby ktoś jednak chciał przefrunąc i nie jechać, to Czesi wypożyczają też śmigła:

Znak charakterystyczny, przy którym trzeba skręcić..................,

aby trafić do....tego właśnie miejsca.

Po drodze jest fantastyczny zjazd czerwonym szlakiem, którym ląduje się niemal u jakiegoś gospodarza czeskiego, jest też mini singiel niebieski, no a potem jest podjazd od łowiska do rozjazdu w Pstrążnej. Tutaj odnotuję pełen sukces, jak na moje możliwości: wjechałam go na młynku, ale w całości. Nie wiem dokładnie ile ma nachylenia, ale myślę że dobrze ponad 20% i do tej pory nigdy go nie wjechałam. Ciekawa jestem czy uda mi się to samo w sobotę, gdy już nogi będą zmęczone.

Tak więc słodząc sobie znowu na koniec rzeknę tylko: CHŁOPAKI SZYKUJCIE SIĘ!!! 
Jutro jadę sprawdzić sawannę i klasztor buddystów (od drugiej strony, niż do tej pory jechałam).




  • DST 38.50km
  • Teren 24.00km
  • Czas 02:41
  • VAVG 14.35km/h
  • VMAX 47.70km/h
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zwiadowcza pętla nr 1: Pasterka - Radkowskie Skały

Czwartek, 5 czerwca 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 5

Testowanie pierwszej części trasy, którą chciałam zaplanować na przyszłą sobotę. Asfaltem do Karłowa - 50 minut (ja). Potem przez Pasterskie łąki (podmokłe i już zarastają, ale nadal piękne) do Pasterki. Tam oczywisty z oczywistych postój na opata (ostatnie dwa z lodówki) i dalej Drogą na d Urwiskiem (zielony rowerowy) do szlabanu przy Drodze Stu Zakrętów i w dół asfaltem do Stroczego Zakrętu.
Tam własnie jest przepiękna miejscówa pod tytułem: Radkowskie Baszty. Da się dojechać do niej rowerem i tam koniecznie się zatrzymamy, bo widoki na Broumovskie są stamtąd cudowne.

Potem przez Burzowe Łąki dotarliśmy do Praskiego Traktu (którym zimą biegnie trasa biegówek) i skierowaliśmy się z powrotem na Karłów. Jednak nie pojechaliśmy przez łąki, tylko koło Brukseli starym asfaltem dotarliśmy do drogowskazu przy Karłowie. Potem już do domu, bo się ciut późno zrobiło. Trasę na sobotę chciałabym odrobinkę w tej części zmodyfikować tak, abyśmy odnaleźli sekstans.

I kilka fotek, może nie najlepszych, ale to komórka.
Pasterskie łaki
Pasterskie łąki.
Pasterskie łąki
Miejsca było tylko na dwie stopy - w dół przepaść. Ale co to dla B.?
Baszty Radkowskie
Widok na Broumovskie Steny
Baszty Radkowskie





  • DST 31.35km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 13.44km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 172 ( 95%)
  • HRavg 139 ( 77%)
  • Kalorie 1310kcal
  • Podjazdy 700m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Grodziec - Lewin - Kudowa

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 22.05.2014 | Komentarze 3

Słonecznie, pięknie, grzech takiej pogody nie wykorzystać. Cel główny: przekaźnik na Grodźcu i zmęczenie ile się da. Plan zakładał zdecydowanie dłuższą trasę, ale jak zwykle życie (czyli ja) zweryfikowało te plany. Trener uprzedzał co prawda, że podjazdy strome będą, ale że aż tak to nie. Ale co sobie do ... nóg dałam to moje, choć dla zachęty Bogdan postanowił wypożyczyć z pewnej łąki motywatora: 
Motywator
Wierzbowe witki poganiacza to jest to, co trenerzy kochają najbardziej, choć nie wszyscy stosują (a może piłkarscy powinni?)
Najpierw było ładnie przez łąki czerwonym szlakiem.....,
Łąki na czerwonym szlaku
Razem
potem było klimatycznie przez las,
Nowa torebka zamiast plecaka
Przy okazji następuje prezentacja nowej torebki na pas, zamiast plecaka. Sprawdziła mi się, rewelka: plecy mam suche, nie muszę zakładać koszulki rowerowej z kieszeniami, mieści się w niej całkiem sporo (mała woda 0,3l, telefon, klucze, koszulka z długim rękawem, woda utleniona, okulary, chusteczki i dalej jest miejsce) i na letnie wypady blisko domu będzie niezastąpiona.
Krasnoludek w lesie
Krasnoludek w lesie napotkany przypadkowo :)
Następnie odpoczynek pod przekaźnikiem.
Odpoczynek na Grodźcu
Potem były zjazdy.
Początkowo próbowałam zjeżdżać, ale pewne krzaki wyglądały tak zachęcająco, że postanowiłam sprawdzić ich miękkość, wykładając na nich siebie i rower. Bogdan ze śmiechu się niemal przewracał, więc nawet nie zafocił tegoż faktu, choć dawałam mu szansę nie mogąc się wygrzebać z gałęzi. Patrząc na dalszą trasę w dół odezwały się jednak moje demony wysokościowe i zastosowałam metodę Ryjkową - szybki bieg z rowerem na dół.

Ale Bodzio do strachliwych nie należy, więc oczywiście spłynął ku fotografowi płynnie, aby fotograf mógł przećwiczyć zdjęcia seryjne.
Bodzio zjeżdża
Po drodze krzaki i błotniste, wstrętne, zdradliwe kałuże próbowały nas zatrzymać i załamać, ale się nie daliśmy. Za to wreszcie przypominaliśmy prawdziwych mtb-owców.
Ja też - a potem
Ja też - a potem.......
Błoto
Jeszcze odwiedziny jakiegoś Jelenia przy skrzydlatych wojskowych pod Zieleńcem i zjazd (super, ale trener krzyczał, że za wolno). Po dojechaniu fajną szutrowo-kamienistą drogą prawie do Kotła, odbiliśmy na Jerzykowice Małe - ale masakra podjazd, na którym rower mi dęba niemal stawał - i stamtąd do Lewina. Powrót trochę terenowo, trochę przez E8.

Nie powiem, ja się zmęczyłam, funduję jutro sobie i Lycankowi odnowę biologiczno-mechaniczną. :) W końcu trzeba zebrać siły przed sobotą.





  • DST 28.30km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 14.51km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 172 ( 95%)
  • HRavg 144 ( 80%)
  • Kalorie 1100kcal
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

Machovskie Konciny - Hronov - sama

Środa, 21 maja 2014 · dodano: 21.05.2014 | Komentarze 1

Dla zapamiętania trasy to samo, tylko że w pojedynkę.
Pstrążna - rozjazd do Bukowiny: 27:30; do szlabanu: 10:00. Za to tętno 172.
W tle Karkonosze
W tle Karkonosze.
Zjazd do Zavrcha
Zjazd do Zavrcha
Zavrchy
Machowskie łąki
Machowskie Konciny







  • DST 29.50km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 14.16km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 171 ( 95%)
  • HRavg 120 ( 66%)
  • Kalorie 1200kcal
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Machovskie Konciny -Hronov - we dwójkę

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 21.05.2014 | Komentarze 0

Stara - nowa trasa, którą w części jechałam w zeszłym roku. Fajne zjazdy w kilku miejscach.
Bukowina
Bukowina.





  • DST 23.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 11.90km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • HRmax 173 ( 96%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 1589kcal
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Klasztor Buddystów - Sawanna - Czerwony

Środa, 14 maja 2014 · dodano: 16.05.2014 | Komentarze 3

Wycieczka w dwójkę  z Bogdanem przez Dańczów, Darnków, Sawannę Afrykańską, Lisia Przełęcz, Lelkową, czerwonym do Jakubowic i do domu. Ostatnio coś nie mam szczęścia do sprzętu elektronicznego i oczywiście telefon padł w trakcie jazdy, mundek poszedł spać, trasy na mapie niet.

Przejeżdżając obok klasztoru buddystów postanowiliśmy podjechać trochę bliżej i pooglądać klasztor, ku naszemu zaskoczeniu zostalismy zaproszeni do obejrzenia klasztoru w środku.

Z zaproszenia skwapliwie skorzystaliśmy, a to kilka zdjęć ze środka zrobionych niestety telefonami.





Ja wyszłam na tym wyjeździe lepiej, bo się cieplej ubrałam - gwizdało na sawannie nieźle.


Zjazd czerwonym do Kudowy - teraz już ta rynna wcale nie jest tak straszna, jak kiedyś.




  • DST 55.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 11.79km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 5113kcal
  • Podjazdy 1100m
  • Aktywność Jazda na rowerze

BS w GS i BS

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 12.05.2014 | Komentarze 6

EKIPA BIKESTATS W GÓRACH STOŁOWYCH I BRUOMOVSKICH STENACH!!!

Spotkanie z Emi i Kubą na ten weekend w naszych górkach zaplanowaliśmy już jakiś czas temu. Różne historie chciały nam te plany pokrzyżować, psotnikiem największym była oczywiście pogoda, ale nie daliśmy się i wszystkie przeszkody zostały pokonane.

Do "parzystych" (Kuba+Lea; Bogdan+ja) doszły jeszcze dwa "single" (Artur i Toomp) i w składach: 2+1; 2+1 mogliśmy wyruszyć w zupełnie przeciwnych kierunkach po to, żeby trasy między sobą zaplątać, zostawić sobie ślady i wiadomości na trasie, zdobyć każdy swój cel i spotkać się znowu w miejscu startu. Tak właściwie można by było podsumować nasze dwa w jednym, ale ja skrobnę szerzej o "jeden", a Cerber27 i Lea opiszą "dwa" (mam przynajmniej taką nadzieję :)).

Tym razem przewodnikiem stada nr 1 byłam ja, czego oczywiście w stosownym momencie przewodnik stada nr 2 nie omieszkał mi wytknąć - w sytuacji, o której za chwilę. Modyfikacje trasy następowały już od samego początku, łącznie z pomysłem dotarcia autem do Karłowa, ostatecznie wygrała opcja zjazdu niebieskim szlakiem z Lelkowej do IMKI. Tyle, że najpierw trzeba się do niego dostać: ćwiczenia podjazdu do Bukowiny przydały się, jak nic, gdyż goniąc chłopaków znowu poprawiłam swój czas o 2 minutki. W Czermnej Artur pomknął do góry, jak chart wypuszczony ze smyczy, ale grzecznie czekał tam, gdzie nie wiedział co dalej. Choć i to nic pewnego, jak się potem okaże.

Dotarliśmy do szlabanu na Drogę Aleksandra i można to opisać tekstem Tuwima:
Jest przy szlabanie lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha, żar z rozgrzanego jej brzucha bucha
Ekipa przy szlabanie
(...)
Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!

Uff, zawsze mam powyższe skojarzenia na szczycie po podjazdach. Ale wreszcie fun zaczął się robić, bo teren to jest to, co tygryski kochają najbardziej.

A każdy następny zjazd można dalej pocisnąć luźnym tekstem Lokomotywy::
I kręci się, kręci się koło za kołem,  I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Po łąkach,kamieniach,korzeniach, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las i spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,

Niebieski zjazd był cudowny i to jest taki kawałek, w którym kryje się namiastka wszystkiego, co mają w sobie GS i BS: korzenie, singielek, ściółkowo, "mini-telewizory", błoto i kałuże, po prostu konspekt terenu. I zawsze czegoś na nim nie załatwię. Zresztą nie tylko ja: pierwszy kontakt Kuby z niebieskim był bardzo intensywny, rzekłabym: głęboko dotykający i utkwi mu zapewne na długo w pamięci.
Na niebieskim po raz pierwszy drugi skład ekipy zostawił nam ślady, że tu byli i zjechali, co raczyliśmy zauważyć.

Następny cukierek czekał na nas pod Szczelińcem, czyli niebieski szlak przez piaski, kamienie i korzenie, aż do Pasterki przez łąki. Było mokro, więc było brudno, ale Artur jakimś cudem dojechał czysty, niezbyt pochlapany i ubłocony. Postanowiłam mu to potem zmienić: teren to teren, a nie przedszkole.:):):)
Początek pod Szczelińcem
Początek niebieskiego pod Szczelińcem.
Ruszyli

Na skrzyżowaniu łąki i szlaku zielonego dokonałam, jako przewodnik,  małego rozeznania terenowego, czyli którędy będziemy wracać? Bo choć tereny są moje, to równie słynna jest moja ponad przeciętna orientacja w terenie, z którego to powodu mapa była pierwszym wyposażeniem plecaka na tą podróż.
Postanowiliśmy, że na razie omijamy schronisko w Pasterce i pędzimy w BS-y, bo szkoda czasu - i tak tu będziemy za kilka godzin.  Oznaczało to przejazd kolejnym odcinkiem tak wspaniale terenowym, że koła same po nim pędziły - zatrzymała nas dopiero hopka na Machowskim Krzyżu, gdzie druga grupa była już dużo wcześniej. Tym razem chłopcy trzymali się za przewodnikiem, z racji nieznajomości terenu, a ja starałam się nie zatrzymywać i nie dać się pokonać absolutnie żadnym korzeniom i kamolom.
Kuba pod krzyżem
Kuba pod krzyżem.
Artur - jeszcze czysty
Artur - jeszcze czysty.
Przewodnik
Przewodnik.
Dla Kuby jestem pełna uznania po wjechaniu przez niego trzech hopek kamienistych, ja i Artur polegliśmy. W końcu dotarliśmy do Pańskiego Krzyża, gdzie postanowiliśmy podnieść sobie poziom cukru i uzupełnić zapasy energii, za chwilę okazało się, że Kubie bardzo się ten zapas przydał. Uzgodniliśmy, że jedziemy  zielono-żółtym na Bożanowski Spicak. Kuba ogarnął ogólnie kierunek i pomknął. Na błotnistym i podmokłym terenie mi i Arturowi szło nieco wolniej, ale do wyhlidki dotarliśmy. Tyle, że Kuby tam wcale nie było. Upsss - trzeba go dogonić i zawrócić, bo dalej szlak jest nieprzejezdny dla rowerów!!!!!! Ten sposób zawiódł, bo nie wiadomo było, jak daleko odjechał. No więc trzeba zadzwonić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak, tylko że nie mamy do siebie numerów telefonów. Wielkie upsss:) Coś jednak nad nieszczęsnym przewodnikiem, który nie ustalił tak istotnej informacji przed wyjazdem, czuwało - JEST ZASIĘG! Telefon do przewodnika stada nr 2, który właśnie w tym momencie włączył swoją niezwykłą tolerancję dla mych poczynań i zamiast śpieszyć z pomocą (nawet zdalną), okazał radość wielką z błędów moich. A Kuba jedzie i trzeba go zawrócić!!!!! Gdy w końcu złapałam telefonicznie Kubę, ten już był z powrotem przy Pańskim Krzyżu. Widoki z wyhlidki piękne, szkoda nie zobaczyć, więc biedak postanowił dobić jeszcze raz pętlę. Jako znak rozpoznawczy zostawiłam rower na skrzyżowaniu i wiadomość dla niego.
Znaki rozpoznawcze
Znaki rozpoznawcze © cerber27
Podchody
Podchody.
Oznakowanie okazało się teraz już ok. i Kuba do nas dotarł, choć po drodze znów postanowił nawiązać osobisty kontakt z glebą.
Dojazd Kuby
W nagrodę za wykonanie niemal niemożliwego pozwolił rowerkowi zdobyć wyhlidkę.
Kuba i jego rower

Widok z Bożanowskiego Spicaka
Widok na słonika z Bożanowskiego Spicaka.
Ale ta przygoda jeszcze jednak nie wszystkich nauczyła nie spać, zwiedzać, obserwować.......
Ruszyliśmy więc dalej na wzywający nas zielony i dotarliśmy do początków telewizorów. Spędziliśmy tutaj trochę czasu, próbując i próbując i w końcu zjeżdżając, obiłam się przy tym zdrowo. Refleksja naszła mnie jednocześnie, że może rzeczywiście na telewizory jeszcze za wcześnie i niechęć Bogdana do zabrania mnie tam rzeczywiście bierze się z jego trzeźwej oceny moich aktualnych umiejętności i troski o me bezpieczeństwo. Bo jak to była tylko namiastka, to co tam jest dalej? Ale kiedyś tam dotrę.

Zaczęło lekko mżyć i postanowiliśmy wracać do Pasterki na obiad i opata, bo na nagrodę taką jak najbardziej zasłużyliśmy. W schronisku  zostawiliśmy kolejną wiadomość dla stada nr 2, że byliśmy, jedliśmy i jesteśmy cali. Przekazane było.

No to zielonym rozpoznanym wcześniej przeze mnie ruszyliśmy do kolejnego cudownego zjazdu na Ostrą Górę. Naprawdę był hardcorowy, jak na moje obecne umiejętności. Kuba oczywiście poradził sobie na nim znakomicie, jakby urodził się z tymi umiejętnościami. Arturo zjechał i ja też obniżyłam siodło i wystawiałam za niego tyły. Oj, podobało mi się to nieziemsko. Ale te chwile szczęścia szybko minęły i co dostaliśmy trzeba było oddać, wjeżdżając pod górę. 
Pasterskie łąki

Dojazd  do zielonego
Zielony na Ostrą Górę
Zielony na Ostrą Górę.
Zadowolony Arturo
Zadowolony Arturo.

I się porobiło. Te akurat miejsca miałam mniej obczajone, potem sobie skojarzyłam, że pieszo nimi szłam, ale mapa się przydała. Zwłaszcza, jak minęliśmy zjazd z asfaltu na Zieloną Drogę. Kubie też ten zjazd nie dawał spokoju, więc poczekał, aż do niego dojadę i zrobiliśmy szybką naradę wojenną, po czym zawezwaliśmy Artura charta z powrotem do stada. Dotarł. Ustawiliśmy się na powrót i zjeżdżamy w kolejności następującej: Kuba, ja, Artur. Skręciliśmy, dojechaliśmy do kolejnego rozdroża - nie ma Artura. Po chwilowym oczekiwaniu Kuba postanowił sprawdzić i wrócił. Po kolejnych 5 minutach nie ma ani tego, ani tego, więc i ja wracam. Dojeżdżam do rozjazdu i okazuje się, że amba zjadła obu. No pieknie - i co teraz? W końcu nadjeżdża Kuba - sam, bez Artura. Sprawdził nawet urwisko, czy go tam nie ma, ale nie!!! No i tym razem zasięg nie był taki łaskaw i też się zgubił. W końcu z drugiego numeru nasza zguba się odezwała. Całe szczęście, że na Spicaku uzupełniliśmy swoje informacje o numery telefonów, bo tu byłoby naprawdę cienko. Jak Artur to zrobił, że wylądował z powrotem w Ostrej Górze jadąc mi niemal na plecach nie mam pojęcia, on też. Ale tym sposobem na jednej wycieczce trzy osoby mają trzy różne dystanse przejechane - najdłuższy Artur, najtrudniejszy - Kuba. Przewodnik za to inne wpadki zaliczył :):):)

Po dojechaniu do Karłowa dalsza trasa ustaliła się w zasadzie sama - kierunek dom. Ale na koniec to, co najlepsze, czyli znowu niebieski na Lelkową i dłuuuugi, czerwony zjazd do Kudowy. Posłużyłam chłopakom za królika doświadczalnego i pojechałam pierwsza - aż do momentu, w którym dwa dni wcześniej testowałam jego drugą część. Tam to już Kuba zaszalał i tym razem to on zostawił drugiej grupie znaki ziemne, że tu byliśmy - odczytali. Artur w końcu się pobrudził, a Kuba zapoznał z myjką kudowską, bo pojazdom naszym też się w końcu coś należało.
Myjka


To te chwile są z nami i nigdy nie zabierze nam ich już nikt. Stokrotne dzięki chłopaki za tą przygodę.


  • DST 13.50km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:09
  • VAVG 11.74km/h
  • Podjazdy 428m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze

BUKOWINA-CZERWONY Z LELKOWEJ - JAKUBOWICE

Piątek, 9 maja 2014 · dodano: 09.05.2014 | Komentarze 1

Start 17:40.
Ćwiczę, ćwiczę i ćwiczę z uporem maniaka podjazd do Bukowiny.
Czas z licznika: Do rozjazdu w Pstrążnej (6 km) 28:40; Do szlabanu na Drogę Aleksandra (2 km): 14:00 - łącznie 42 min. hmmm.
Tym razem podjazd w pojedynkę akurat tą drogą był jak najbardziej uzasadniony, bo chciałam dotrzeć do czerwonego szlaku, który jest zaplanowany do zjechania na niedzielę. Nie znałam całości tego szlaku, więc zamiast wziąć mapę ze sobą, na Lelkowym rozdrożu sięgnęłam po najbardziej sprawdzony patent, czyli telefon do przyjaciela. Oczywiście Bogdan posłużył mi za zdalnego  przewodnika i ustalił dalszy kierunek mojej jazdy. Bardzo, bardzo chciałam  przejechać czerwonym szlakiem w całości i zobaczyć czy w pojedynkę, bez kibiców, też dam radę? DAŁAM!!!!!!! Tylko kawałek ok. 20-metrowy nie zjechałam, bo się go wystraszyłam, za to trzasnęłam fotki:

CZerwony szlak do Jakubowic

CZerwony szlak do Jakubowic

CZerwony szlak do Jakubowic

CZerwony szlak do Jakubowic




  • DST 15.90km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 15.90km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • HRmax 155 ( 86%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bukowina z Wiktorem

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 2

Ponieważ postanowiliśmy na długi weekend wziąć Wiktora wraz z jego rowerem, więc trzeba było potrenować troszkę podjazdy. Jak na to, że ma on dopiero lat 11, to poszło REWELACYJNIE - wszystkie miejsca trudne i męczące wjechał, czas przejazdu netto to 1 godzina. Odpoczywać oczywistym jest, że musiał, bo to jeszcze nie ta siła. A że ja się przy tym jeżdżeniu nie zmęczyłam, to po południu dodałam sobie jeszcze jeden przejazd, już taki bardziej dający w kość.
Pierwsza hopa w Czermnej
Pierwsza hopa w Czermnej.
Dzielny Wiciu
Dzielny Wiciu.
Podjazd przy Saint George
Podjazd przy Saint George.
Dojazd już na samą Bukowinę
Dojazd już na samą Bukowinę.
Najtrudniejszy moment
Najtrudniejszy moment.
Startujemy
Dojeżdżamy do szlabanu. Potem to już przez Drogę Aleksandra i asfaltem do domku.