Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 14664.11 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.12 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl
  • DST 45.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 15.00km/h
  • VMAX 48.90km/h
  • Podjazdy 850m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rehabilitacja w pięknych okolicznościach przyrody

Niedziela, 15 czerwca 2014 · dodano: 17.06.2014 | Komentarze 1

Rehablitację wróbelka rozpoczęliśmy już w zasadzie w piątkowe popołudnie, w sobotę po wycieczce nastąpiła kontynuacja. Sprawdzaliśmy wytrzymałość głównie Emi, ale i Kubie się prądem oberwało - i to dosłownie. W niedzielę chcieliśmy dalej drążyć temat prądu, niestety Kuba musiał wracać, więc to Emi została porażona prądem  i zapadła decyzja, żeby drugą część odnowy przeprowadzić w terenie. Żeby za szybko nie odjechała dołożyliśmy dodatkowe obciążenie w postaci dziecka do pilnowania. Na trochę pomogło.

Nagrodą za dobre sprawowanie (czyli jazda poniżej 50 km/h) miały być Baszty Radkowskie i Opat w Pasterce. Okazało się, że dołożyliśmy do tego Ochotę Magdaleny, którą dnia poprzedniego ekipa BS-owa pominęła.

To był nasz cel wycieczki:

Najpierw Wiktor złożył ślubowanie, że nie będzie cioci zbyt często wyprzedzał i wystartowaliśmy:

Oczywiście nie dało się tej kobiety usadzić na miejscu, więc puszczona została objazdem - do ochrony dostając Bogdana - więc gdy ja z Wiktorem pocisnęliśmy prosto na Karłów asfaltem - oni pojechali dookoła. Spotkaliśmy się dopiero na IMCE. Następny przystanek na Lisiej Przełęczy - no i widać, że konieczna jest dalsza rehabilitacja - a Pasterka daleko jeszcze :)

Bodzio postanowił ułatwić nam życie, a kuracjuszce leczenie i skierował nas najpierw zjazdem do Baszt Radkowskich, żeby potem tylko króciutko podjechać asfaltem na Drogę Nad Urwiskiem do Pasterki. Fotka poniżej autorstwa Emi - jak w 3D.


To był bardzo dobry pomysł, bo w ten sposób bardzo szybko dotarliśmy do najciekawszej części naszej wyprawy, czyli niebieskiego szlaku prowadzącego do Baszt. Mniej więcej w tym miejscu gdzie jedzie Emi zaliczyłam w dniu poprzednim przepiękną nieplanowaną glebę, gdy zjechałam z kamienia, więc dzisiaj tym bardziej chciałam ten zjazd powtórzyć i sprawdzić co i jak.
Najpierw spróbował Bogdan, ale wjeżdżając od strony drzewa zatrzymały go wystające gałązki - no trudno albo one albo on, padło, że one musiały zniknąć. Wtedy pofrunął wróbelek i oczywiście płynnie sobie poszybował w całości to wjeżdżając.


Znak dla paparazzi, że mogę ruszać robić następną sesję.

Wiktor w terenie również przepięknie dawał radę i wjeżdżał dokąd tylko się dało.

Jak widać dla Emi najlepszą rehabilitacją jest po prostu jazda - im trudniej tym ciekawiej i bardziej uzdrawiająco.

Bodzio oczywiście w niczym nie ustępował koleżance i cisnął pod górę, jak huragan na Nerwusie.

A ją mogły zatrzymać dopiero pionowe ściany i szczeliny, że roweru nie przepchniesz :)






I tak okoliczności przyrody zaczęły działać cuda:

Piękne miejsce i piękny obiekt na planie pierwszym.


A tu Emi oświadcza ekipie kłodzkiej, że Ochota Magdaleny zdobyta!


W końcu leczenie przyniosło taki efekt, że jak się Emi puściła to tyle ją widzieli i gdy dotarliśmy z Wiktorem do Pasterki, opata już prawie nie było.
W nagrodę za udane leczenie sanatoryjne Bogdan pozwolił Emi ujarzmić Nerwusa - ale nerwowo przy tym spoglądał na swą zabawkę, czy czasem krzywda go jaka nie spotka.  Tylko po tych testach potem sama musiała na swoim rowerze dokręcać kilometry, które dorobiła Nerwusowi.

Z Pasterki czas już zaczął mocno nas gonić, więc postanowiliśmy wrócić na skróty niebieskim szlakiem pod Szczelińcem. Ale było cudownie - i znowu Wiciu pięknie ten odcinek tak pocisnął, że sama byłam w szoku, jak chłopak daje radę.




Tak więc zakończyliśmy rehabilitację w pięknych okolicznościach przyrody i musi na kilka dni wystarczyć. Za cały ten weekend stukrotne dzięki Świdniczanie.




Komentarze
lea
| 20:47 środa, 18 czerwca 2014 | linkuj No co tu dużo gadać - genialna relacja z fantastycznego wypadu. Wielkie dzięki za wspomożenie mojej rehabilitacji. Bez wątpienia to, że stanęłam na nogi jest w ogromnej mierze Waszą zasługą :*
Do jutra :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa kjakw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]