Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 14664.11 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.12 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl
  • DST 19.00km
  • Teren 19.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 7.60km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Canyon
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Finale Ligure Dzień 3: Isallo Extasy - moja ekstaza

Wtorek, 6 października 2015 · dodano: 15.10.2015 | Komentarze 2

Wtorek.
No to opisy tras zacznę od tej, która mi się najbardziej spodobała.
Po dwóch dniach hardcoru, armagedonu i rzeźni oraz myśli o tym, co my tu w ogóle robimy, wreszcie niespodzianka: zjazd na miarę moich możliwości.

Wojtek wywozi nas i nasze rowery busem poza Finale w okolice miejscowości Isallo  i zjeżdża na dół, żeby nas potem odebrać i znowu podrzucić na start. Podjazdy podjazdami, ale żeby z tego rodzaju wyjazdu jak najwięcej skorzystać, to opcja podwózki jest najlepsza z możliwych. W końcu podjeżdżać można wszędzie, ale taaakich zjazdów to już na pewno nie ma "wszędzie" i tutaj rzeczywiście jazda pod górę na rowerze poza granicami miasta mija się po prostu z celem. Szkoda czasu.



Jestem wystraszona i sfrustrowana tym, co nas czeka, bo już wiem, że to, co dla innych jest lajtowe, dla mnie oznacza walkę o przeżycie. Oczywiście dodatkowo martwię się o Wiktora, choć okazuje się, że młody znosi trudy jazdy zdecydowanie lepiej ode mnie. 
Na początek zaplanowany jest trzykrotny zjazd 3-kilometrową trasą Toboga Canova. Trasa jest podzielona na 3 sekcje, pierwsza wydaje mi się najbardziej techniczna: wąskie, kamieniste ścieżki, uskoki, trochę zakrętów. Wąsko "rozstawione" drzewa, wśród których trzeba uważać na kierownicę i balansować ciałem i rowerem, żeby nie zaliczyć gleby.


Pierwszy zjazd był zwiadowczy, dlatego znalazła się chwilka na zrobienie zdjęcia. Za pierwszym razem rower w takich miejscach,  jak powyżej po prostu sprowadzałam. Ale po ścieżkach, takich, jak poniżej było ekstra: prawie, jak u nas.

Koniec drugiej sekcji wygląda tak: lajcik, prawda?

Trzecia sekcja dla tych, co potrafią już jeździć, to zdecydowanie flow. Dla mnie i Wiktora za pierwszym razem przeprowadzanie roweru przez ciasne zakręty i uczenie się ścieżki oraz podpierania nogą na nich.



Nauka wychodziła różnie, ale powyższy zakręt za pierwszym razem wyszedł mi koncertowo, czyli tak, jak Wiktorowi poniżej:

Nie wygląda, ale niezła ścianka tu była. Nie zjechałam jej ani razu, a byłam tu łącznie cztery razy.
Mimo trudniejszych momentów Bogdan pozjeżdżał sobie z wielkim funem i rogalem na twarzy.

Ja prawdziwą frajdę miałam dopiero za drugim i trzecim razem, gdy przestałam się bać o to, że sobie nie poradzę.

3 kilometry to dużo czy mało?
W tym przypadku dużo, moje czasy przejazdu zresztą mówią same za siebie:
1 zjazd: 33:27
2 zjazd: 32:10
3 zjazd: 27:34
Dla porównania Bogdana Personal Record na tym odcinku wyniósł: 21:00. Byłby o połowę lepszy, ale w ten czas wliczyły się postoje i oczekiwania na mnie i Wiktora.
Pozostali faceci to dla mnie inna liga, więc nie mam się co z nimi równać. Cieszyłam się z własnych postępów i pracy nad pozycją.

Po tych zjazdach zaplanowany był zjazd trasą Isallo Extasy, ale Wiktor był już bardzo zmęczony, więc powstał dylemat, kto ma z nim zjechać na kwaterę? Na szczęście dla mnie Bogdana napier...dzielał palec ręki, uszkodzony wcześniej i wspaniałomyślnie zaopiekował się młodym, a ja mogłam pojechać z ekipą na dalszą trasę.

I to była najfajniejsza i najciekawsza trasa, jaką udało mi się poznać na całym obozie. Po prostu cudo. Tak jakby połączyć Srebrną Górę, Broumovsko i Śnieżnik w jeden trail. Najpierw był 3-km podjazd, który o dziwo bardzo mi przypadł do gustu, niespecjalnie trudny czy stromy, dał nogom rozgrzewkę, której brakło wcześniej jeżdżąc tylko w dół.

Dotarliśmy na szczyt :

Przygotowania do zjazdu i ogarnianie trasy na tracku, bo w tym sezonie żaden z nich jeszcze tam nie był, więc niespodzianek należało się spodziewać. Czyli znowu, poczułam się jak w domu.

Już wiedziałam, że lekko nie będzie, bo trasa miała 7 km. Zaczęło się świetnie: chaszczowaniem  -  huraaa! Ja to umiem. W noszeniu roweru przez krzaki jestem dobra. Aż musiałam się zatrzymać i fotkę trzasnąć.


Po zboczu góry najpierw trawers, potem zrobiło się skaliście i wąsko. Były rynny i hopki, jazda w lasku i na otwartej przestrzeni. A ponieważ chłopaki pocisnęli na dół w ogóle się za siebie nie oglądając nie miałam ciśnienia, żeby ich gonić. No i czekał na mnie Wojtek, który zaopiekował się najsłabszym członkiem ekipy. A dzięki temu miałam bezcenne lekcje jazdy tylko dla siebie. Wskazówki co do techniki jazdy i wyboru ścieżki naprawdę zapamiętam i z całych sił będę się ich uczyć, bo teraz już wiem, jak ma to wyglądać.

No i gdy trafiłam na najlepszy odcinek tej trasy, czyli włoskie "telewizory" ZŁAPAŁAM   PIERWSZEGO  W ŻYCIU  SNEJKA !!!!!!   Ja !!!!!

Miałam ze sobą wszystko - poza pompką, która pojechała z Bogdanem do domu. Buuuuu. Późno i ciemnawo (już koło 19 godziny było). Ostatni kilometr trasy przebiegłam w dół z rowerem, gdzie przy asfalcie czekała na mnie Karolina. Nie było czasu już na więcej, więc poprosiłam ją tylko, żeby zjechała asfaltem do chłopaków, powiedzieć, im że za moment dotrę. Kamil się przy okazji okrutnie zdziwił, że nigdy do tej pory mi się snake nie przytrafił, myślał, że żartuję.

"Pierwszy raz" w takich okolicznościach przyrody zapamiętam na zawsze.




Komentarze
Marta84
| 20:41 piątek, 16 października 2015 | linkuj super teren :)
Kloss
| 09:26 piątek, 16 października 2015 | linkuj Gratulacje za hart ducha i dążenie do rowerowej doskonałości!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa akzes
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]