Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 16001.99 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:187.70 km (w terenie 61.30 km; 32.66%)
Czas w ruchu:15:34
Średnia prędkość:12.06 km/h
Maksymalna prędkość:41.40 km/h
Suma podjazdów:3713 m
Suma kalorii:1264 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:17.06 km i 1h 24m
Więcej statystyk
  • DST 5.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 7.50km/h
  • VMAX 20.50km/h
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Canyon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze kilometry na Spalonej

Poniedziałek, 2 marca 2015 · dodano: 02.03.2015 | Komentarze 3

Teoretycznie wstawiać wpis o pięciu kilometrach to obciach, ale potraktuję to jako pretekst do zrobienia wpisu o świetnej imprezie biegowej na Spalonej. Niedzielny bieg narciarski był świetnym pomysłem na spotkanie w większym gronie - i to nie tylko biegowym. Ja potraktowałam ten wyjazd rehabilitacyjno-sprawdzająco-antydepresyjnie, bo z przykrością i nieukrywaną zazdrością obserwowałam przez ostatnie dwa tygodnie aktywność pozostałych znajomych. No, ale skoro kolano goi się w tempie piorunującym, ćwiczenia są zdecydowanie zdrowsze, niż brak ćwiczeń, a biegówki to za duże ryzyko, więc co mi pozostało? Tylko spróbować choć chwilkę pokręcić na rowerze, tym bardziej, że kilkudniowe ćwiczenia na trenażerze przyniosły nadspodziewanie dobre rezultaty w postaci braku bólu i zwiększeniu ruchomości kolana.

Na miejsce przybyła całkiem spora ekipa chętna na zgarnięcie kasy: Bogdan (zdrowy), Tomek ("schorowany"), Artur (zdrowy), Tomek (chory), Ania (zdrowa) oraz Karolina i Paweł. Próby namówienia Karoliny na start praaawie przyniosły pozytywny skutek, ale ostatecznie zdrowie wygrało i na żeńskim placu boju pozostała Ania - oraz 4 inne uczestniczki.

Zbliżyła się godzina W, więc ekipa stanęła na starcie.  Numer Ani wiele mówi o jej późniejszym wyniku: 2 = 2 miejsce w kategorii wiekowej, a 1+3 = 4 miejsce w open, no i jak tu nie wierzyć we wróżby hihihi.

Tomek się nam gdzieś zawieruszył, pewnie przyjmował już pozycję w blokach startowych. :)

Pogoda nie była najcudowniejsza na świecie, ale nikomu to nie przeszkodziło w starcie i humory utrzymywały się cały czas. Arturowi przypadła też zaszczytna funkcja otwarcia biegu i wystartowania wszystkich zawodników, co nie omieszkał "wykorzystać" jako ucieczkę przed resztą, w końcu coś z tego trzeba mieć :):):)

Reszta ruszyła więc w pogoń za króliczkiem, a właściwie żółwikiem.

Gdy oni ruszyli, ja postanowiłam wyjąć mój sprzęt z samochodu i wreszcie po trzech miesiącach jego bezczynności dać mu trochę popracować. Bardzo, bardzo delikatnie - praktycznie na młynku - przejechałam się wreszcie !!!!!!!!!!! Jak już napisałam - 5 km to żaden wyczyn, dystans, ani osiągnięcie. Ale NIC NIE BLOKOWAŁO KOLANA, NIE ZABOLAŁO I RADOCHĘ SPRAWIŁO MI NIEZIEMSKĄ. Więc jest sukces mój maleńki. A gdy o 12. pakowałam rower z powrotem do auta, ze zdziwieniem zobaczyłam Bogdana na stadionie. TAK SZYBKO? No nieee, przecież planowali dłużej jechać. "Popędziłam" więc z aparatem uwieczniać zwycięzców.

Ania od razu udzielała wywiadu i wskazówek pokoleniom, jak wygrywać klasykiem, gdy wszyscy dookoła cisną łyżwą.

A potem było jeszcze więcej niespodzianek, gdy się okazało, że nikt ze startujących nie wyszedł bez medalu, dyplomu i co niektórzy innych gadżecików. Oczywiście sponsorem imprezy musiała się okazać zwyciężczyni, zgarniając fajną pulę (oj, gul mi skoczył że nie mogłam wystartować). Gratuluję całej ekipie, zwłaszcza, że niektórzy nie spodziewali się miejsc na pudle.

W trakcie rozdawania nagród zjawiła się też mocarna trójka rowerowa, której pogoda ani troszkę nie wystraszyła i w końcu zrobił się komplet. Miejscówkę mieliśmy tak rewelacyjną, że czuliśmy się, jak na domówce. Integracja z pozostałymi zawodnikami nastąpiła również - nawet hierarchowie kościoła złączyli się we wspólnym uścisku. Niech Wojtyła i Biskup mi wybaczą. :):) Myślałam, że zobaczę na żywo nową zabawkę Ryjka, ale jeszcze nie było mi dane, za to przekonałam się na żywo, że rower Feniksa jest SREBRNY, a na zdjęciach wydawał mi się biały.

Żal było się zbierać, ale trudno. To był naprawdę świetny dzień. Dzięki wszystkim. No i gratuluję Emi pierwszej setki w tym roku. :)