Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ankaj28 z miasteczka Kudowa-Zdrój. Mam przejechane 16001.99 kilometrów w tym 5565.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 r.:
button stats bikestats.pl
2014 r.:
button stats bikestats.pl
2015 r.:
button stats bikestats.pl
2016 r.:
baton rowerowy bikestats.pl

Dzienne odwiedziny bloga:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ankaj28.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 67.50km
  • Teren 45.00km
  • Czas 04:34
  • VAVG 14.78km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • HRmax 179 ( 99%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Lycan
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Góry Bardzkie z ekipą BS- Veni Vidi Vici?

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 6

Nadszedł czas żeby zobaczyć, co się zmieniło od zeszłego pobytu mojego w Bardzkich. Podchodząc ostrożnie do tematu poprosiłam o pomoc Ryjka, który zaplanował trasę taką, która by mnie drugi raz nie dobiła. Rzucając hasło pozostałym BS-owiczom nie sądziłam, że propozycja spotka się z aż tak dużym odzewem i na miejsce spotkania zjawi się aż 15 osób (w tym oczywiście mła).

Pogoda zapowiadała powtórkę z Lądka, ale skoro przeżyliśmy tak wspaniale "Londyn", to cóż mogło nas wystraszyć w Bardzkich?

Tak więc Veni.
Skład przybył mocny.
Tomek i Janek.

Bogdan, Emi, Kuba i Michał
(jeszcze nie ogarnięty nagłym atakiem narkolepsji :):))

Ania i Feniks

Artur i ja
(oraz - o dziwo!!! -  ktoś za nami)

Ryjek

Greger, Bogdano i znowu Feniks
(który przymierzał się do zjazdu motorem, ale zapomniał, że ma trochę inny pojazd, a Bogdano w tym czasie sprawdzał, czy żyje)

Arek i Sergiusz
- z prawej, reszta przedstawiona wyżej - z lewej.

A tak dla wyróżnienia żeńskiej - niewielkiej części - tego wspaniałego składu przedstawiam nas trzy. Chłopaków razem ogarniemy na następnym wypadzie.

Potem nastąpiło vidi.
Podjazd pod Kukułkę oczywiście spowodował, że moje straszaki wróciły, dodatkowo wzmocnione przez obawy o łańcuch, który już już wcześniej dwukrotnie spłatał mi figla, spadając sobie nie tak jak powinien i powodując zdecydowany koniec jazdy. Ale moje obawy sprzętowe były niczym w porównaniu do późniejszych przeżyć pozostałych członków ekipy.  Około 6 km podjazd upłynął mi na walce z tętnem, ale za to w przemiłym towarzystwie Feniksa i Gregera.
Potem była przełęcz Łaszczowa i nareszcie dość długi i ciekawy zjazd w dół niebieskim (?) szlakiem, aż do Barda. Pierwsza grupa tak popędziła, że oczywiście punkt widokowy na Bardo ominęła. Druga grupa popędziła więc za nimi i tylko Feniks zaszalał, zaliczając krzyż (chyba, że to był ukryty przed resztą szybki wypad na modlitwę o cud pogodowy, co w efekcie podziałało i to na dość długo).

Ten kawałek przypadł mi bardzo do gustu: korzenie, kamienie, drzewa, które trzeba ominąć. Poprzednim razem pojechałam górą, omijając to, co najlepsze na tym szlaku, ale wtedy o tym nie wiedziałam. Dalszy zjazd od źródełka to też cudeńko, nawet dzisiejsze siniaki i zadrapania po wyborze nie tej ścieżki co trzeba, więc zakończonej przepięęęękną glebą, są dla mnie przemiłe


O flakach, kapciach i snakach w ilości niebotycznej polecam i pooglądać i poczytać w relacji Emi.Ja wspomnę o przypadkach innych, tzw.: niezależnych od okoliczności.
Poniżej przykład nieziemskiego zmęczenia (?:):)) niezwykle trudną trasą Gór Bardzkich, gdzie regeneracja w każdej formie i o każdej porze jest jak najbardziej wskazana. Ryjek dla odmiany tak się rozkręcił w kursowaniu między barem, a ławkami, że ostatecznie gdy przyszło do wyruszenia na trasę musiał się wrócić.....po rower, o którym troszkę zapomniał.

Tutaj z kolei mamy przykład niedosytu trasą, w związku z czym następują czynności zastępcze w postaci połykania węża, .......

co skutkuje potem .... tymże wężem w żebrach, choć Feniks usiłował nas przekonać, że to wynik uprawiania sportów ciężkich, czyli atleta w stylu lat 20-tych XX wieku.

Po wielu bojach i przebojach pod tytułem: zgubiliśmy się, gdzie jesteście? dotarliśmy z powrotem na Przełęcz Łaszczowa

Bardo, rezerwat cisów, których jakoś dziwnie nie obejrzeliśmy, pokręciliśmy się potem gdzieś po okolicach i rozpoczęliśmy powrót. I tutaj wreszcie było moje vici.!!! Wjechałam w całości od Barda do Przełęczy Łaszczowej!!!!!. Hura trauma pokonana:):)

Cieszę się niezmiernie ze spotkania z naprawdę wspaniałymi ludźmi - dzięki Greger za dotrzymywanie kroku słabszym :) - niestety nie oznacza to jednak, że Góry Bardzkie pokocham miłością wielką. Lokalny patriotyzm bierze we mnie górę i jednak Stołowe i Orlickie to mój numer 1 i chyba długo się to nie zmieni. Co prawda Góry Bardzkie to świetne tereny do trenowania podjazdów, bo drogi są tutaj szutrowe, a nie asfaltowe (pominę kilka takich fragmentów), więc to zdecydowany plus.

Tym razem przybyłam, zobaczyłam i zwyciężyłam ... własne słabości, a to jest na razie najważniejsze.

Mapka niestety nie jest dokończona, bo komórka po drodze padła.




Komentarze
Greger
| 06:54 piątek, 30 maja 2014 | linkuj He he :) Stara polska szkoła kolarska! Pozdrawiam i życzę dalszych postępów w jeździe pod górkę! :)
ankaj28
| 16:06 czwartek, 29 maja 2014 | linkuj Trener buziaka? Aniaaaa, on witkę z plecaka wytargał i jak po nogach pociągnął to teraz do pracy w rajstopach czarnych trzeba chodzić. :):)
anamaj
| 08:05 czwartek, 29 maja 2014 | linkuj Aniu, zdradź nam w jaki sposób Bogdan cię dopingował ?? Witką czy buziakiem ? Stawiam na buziaka :)
ankaj28
| 07:30 czwartek, 29 maja 2014 | linkuj Do powyższej relacji dodam jeszcze tylko podziękowania dla Bodzia za popychanie pod górę od Łaszczowej do zwalonego pnia, mimo własnego zmęczenia - troszkę "dopingu" na trasie w ramach wyrównywania szans bardzo się przydało.
Pozdrawiam wszystkich.
anamaj
| 06:18 czwartek, 29 maja 2014 | linkuj Aniu, rozprawiłaś się ze złymi jesiennymi wspomnieniami i to jest właśnie TWOJE ZWYCIĘSTWO. Góry Bardzkie są urocze, ale to prawda, że do Orlickich czy też Stołowych jest im daleko. do zobaczenia
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa enbyl
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]